- Działałem zgodnie z regulaminem. Tylko tyle mogę w tej kwestii powiedzieć. Regulamin jest jednoznaczny – jeżeli można wskazać winnego przerwania biegu, to należy go wykluczyć. W moim odczuciu zarówno Adams jak i Bjarne Pedersen przedłużyli prostą i dlatego zostali wykluczeni - wytłumaczył swoje decyzje sędzia Marek Wojaczek.
Podjęte przez polskiego sędziego decyzje spowodowały, że skorzystał na nich Duńczyk Nicki Pedersen. To z kolei wywołało spekulacje na temat potencjalnych nacisków na sędziów ze strony Ole Olsena, który jest również odpowiedzialny za przygotowanie torów podczas Grand Prix. Sędzia Wojaczek dementuje te spekulacje. - Mogę wypowiadać się tylko i wyłącznie za siebie. Podczas zawodów nie było żadnego nacisku ze strony Ole Olsena. Nie sądzę również, aby miało to miejsca podczas innych zawodów. Chyba żaden sędzia nie pozwoliłby sobie na to, aby jego decyzje były podejmowane pod presją czy naciskiem innych osób - powiedział dla SportoweFakty.pl Marek Wojaczek.
Polski sędzia uważa, że podjął właściwą decyzję i jak twierdzi, poziom sędziowania zawodów nie wywołał interwencji władz FIM. - Po zawodach ma zawsze miejsce posiedzenie jury FIM. Był podczas niego obecny między innymi przewodniczący Komisji Wyścigów Torowych FIM CCP – Roy Otto. Nikt nie kwestionował podjętych przeze mnie decyzji - dodał Wojaczek.
Czy Nicki Pedersen skorzystał na decyzjach Marka Wojaczka? Na pewno tak. Powstaje pytanie czy Leigh Adams i Bjarne Pedersen zostali przez niego skrzywdzeni. - Podczas wyścigu nie jest dla mnie ważne jaki zawodnik jedzie. Zawsze jest to zawodnik w kasku białym, żółtym, czerwonym lub niebieskim. Decyzje podejmuję zawsze takie same, niezależnie jakie nazwisko pojawia się na torze. Podjęte przeze mnie decyzje były konsekwentne, bo obie sytuacje były niemalże identyczne. Uważam, że nie popełniłem błędów - zakończył Marek Wojaczek.