Jarosław Dymek: Mam nadzieję, że taki wynik się już więcej nie powtórzy

W niedzielnym meczu Ekstraligi częstochowski Włókniarz został rozgromiony na swoim torze przez Stelmet Falubaz Zielona Góra 32:58. Po meczu menedżer gospodarzy nie mógł być zadowolony z przebiegu pojedynku.

Łukasz Witczyk
Łukasz Witczyk

Włókniarz Częstochowa po raz ostatni tak wysoko na własnym torze przegrał 1 kwietnia 2001 roku. Rywalem częstochowskiego klubu był wtedy Atlas Wrocław. Po dwóch tegorocznych spotkaniach Włókniarza w Ekstralidze wiele kibiców ostrzyło sobie zęby na niedzielny pojedynek ze Stelmetem Falubazem Zielona Góra. Wielu było takich, którzy liczyli na pierwsze w tym sezonie zwycięstwo Lwów. W gronie tym znajdował się menedżer Włókniarza. - Nie chcę nawet sięgać pamięcią kiedy ostatnio tak wysoko przegraliśmy na własnym torze. Dzisiaj była kicha totalna, nie spodziewaliśmy się tego. To nie tak miało być, wszystkich serdecznie przepraszamy. Mam nadzieję, że taki wynik się już więcej nie powtórzy. Ja osobiście nawet nie wiem co mam powiedzieć. Myślałem, że nawet będziemy w stanie pokonać klub z Zielonej Góry. Jest to ekipa bardzo silna, ale my przecież nie jesteśmy tacy słabi. Wyszło tak jak wyszło, jeszcze raz przepraszam kibiców i postaramy się w następnym meczu pojechać lepiej - powiedział po meczu Jarosław Dymek.

Cień na rywalizację obu drużyn rzuciły defekty łańcuszków sprzęgłowych. Ze złośliwością rzeczy martwych zmagali się Grigorij Łaguta i Artur Czaja. Szczególnie pierwszy defekt Rosjanina odcisnął duże piętno na dalszej rywalizacji. Starszy z braci Łagutów w drugiej gonitwie dnia przegrał start, lecz szybko rzucił się w pogoń za Jonasem Davidssonem i Andreasem Jonssonem. Szybko uporał się ze Szwedami i przyszykował miejsce do ataku dla swojego młodszego brata. Wtedy właśnie posłuszeństwa odmówił motocykl "Griszy". - Nie wiem dlaczego tak się działo. Na początku zawodów, kiedy doszło do straty punktów Grigorija po fantastycznej walce schodzi powietrze i ekipa też to odczuła. Falubaz zaczął odjeżdżać, kolejny defekt i kolejny. Fajnie pojechał Artur Czaja, też łańcuszek mu poszedł. Ciężko jest mi coś powiedzieć po takim meczu i takich głupich defektach - skomentował menedżer Włókniarza.

W biegach nominowanych zabrakło miejsca dla Daniela Nermarka. Decyzja ta wzbudziła wiele komentarzy na trybunach. Jak się okazało Szwed po upadku w biegu trzynastym nie czuł się gotowy do jazdy. - Daniel Nermark sam powiedział, że nie czuje się dobrze po upadku, a zdrowie jest najważniejsze i dlatego Dymek go nie puścił. To nie jakieś głupie taktyki - zaznaczył Dymek.

W ostatnim czasie wiele treningów na torze przy ulicy Olsztyńskiej w Częstochowie odbywał Patrick Hougaard. Mimo to nie dostawał szansy by swoje umiejętności pokazać w meczu ligowym. Być może w Lany Poniedziałek Duńczyk będzie miał szansę debiutu w barwach Włókniarza. - Trzeba poważnie o nim pomyśleć - powiedział krótko Jarosław Dymek.

W awizowanym zestawieniu Lwów na mecz ze srebrnymi medalistami ubiegłorocznych Drużynowych Mistrzostw Polski znaleźć można było nazwisko Marcela Kajzera. Wychowanek klubu z Rawicza w meczu jednak nie wystąpił. - Kajzer miał sprawdzić na treningu nowe silniki, które w końcu nie sprawdził. A bez sprawdzenia tych silników nie chciał jechać. Na treningu Marcin Bubel jechał bardzo dobrze i ciężko było odstawić chłopaka, który na treningu jedzie bardzo fajnie- ocenił menedżer Lwów.

KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×