Stanisław Chomski: To nie była zabawa w kotka i myszkę

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po słabym początku sezonu ekipa Lotosu Wybrzeże Gdańsk rozkręca się z każdym kolejnym meczem. W niedzielę gdańszczanie pokonali w Rybniku tamtejszy KS ROW czym jasno pokazali, że w tym sezonie zamierzają walczyć o powrót do elity. Radości po wygranej na Śląsku nie krył trener Stanisław Chomski, który najbardziej zadowolony był z postawy swojego jokera Darcy Warda oraz dobrej komunikacji wśród swoich podopiecznych.

W niedzielę na rybnickim torze królowało czterech Szwedów oraz jeden Australijczyk. Czterech z tych zawodników było w ekipie Lotosu Wybrzeże Gdańsk, bowiem po stronie Rekinów walczył jedynie Antonio Lindbaeck. I na niego jednak rywale w końcu znaleźli sposób, w czym duża zasługa znakomitych startów i późniejszej współpracy na torze.

- Kluczem do sukcesu w tym spotkaniu była bardzo dobra komunikacja zarówno w parkingu, jak i na torze. Nad tym cały czas pracujemy - ocenia pojedynek Stanisław Chomski, trener Lotosu Wybrzeże Gdańsk. - Cieszy zatem to, że w Rybniku było widać efekty tej pracy. Podczas tego meczu musiałem jednak skarcić mocno Pawła Hliba, który w jednym z biegów przyblokował Mikaela Maxa gdy wspólnie byli na prowadzeniu. Fakt ten szybko wykorzystał Lindbaeck, który przedarł się na prowadzenie.

Zawodnicy z Lotosu Wybrzeże długo nie potrafili odskoczyć rywalom, a po 11. biegach przegrywali nawet różnicą dwóch punktów. Wtedy jednak rozpoczął się fenomenalny finisz gości, którzy cztery ostatnie biegi wygrali podwójnie i zapewnili sobie ostatecznie wysokie zwycięstwo. - Mogło to wyglądać tak, że bawimy się z w kotka i myszkę, a na końcu znokautowaliśmy rywali. Mądrym jednak można być po fakcie, jak się udało. Rybniczanie tanio skóry nie sprzedali, a trzeba dodać, że pogoda z pewnością trochę pokrzyżowała im plany. Taki jest jednak żużel - komentował Chomski.

Thomas H. Jonasson w efektowny sposób mógł dać upust swojej radości po dobrym występie i wygranej w Rybniku

Opiekun gdańszczan najbardziej zadowolony wydawał się być z postawy Darcy Warda, który pojawił się po raz drugi w składzie Lotosu Wybrzeża i po raz drugi był wiodącą postacią swojej drużyny. - Ward to bardzo młody i jednocześnie bardzo dojrzały na torze zawodnik. Dla niego nie ma różnicy, czy przyjedzie pierwszy czy drugi. Wie doskonale jak jeździć zespołowo, bo liczy się wynik drużyny - mówi szkoleniowiec teamu z Trójmiasta. Czy to właśnie jazdy Australijczyka zabrakło do wygrania dwóch pierwszych meczów w sezonie? - Zdecydowanie nie chcę na to patrzeć w ten sposób. W pierwszym meczu z Gnieznem przegraliśmy nie dlatego, że Start jest taki dobry czy nie było z nami Warda. Przegraliśmy dlatego, że to my byliśmy słabsi - dodaje.

W Rybniku sporym handicapem dla podopiecznych Chomskiego była doskonała znajomość toru jego zawodników. Paweł Hlib, Mikael Max czy Magnus Zetterstroem to przecież zawodnicy, którzy w przeszłości startowali z Rekinem na plastronie, a popisy Maxa wszyscy wspominają z uśmiechem na twarzy do dziś. - Wszyscy Ci zawodnicy spędzili w Rybniku dłuższe bądź krótsze chwile i wykorzystali ten czas na swój sposób. Czy to nam pomogło? Nie wiem - zastanawiał się Chomski. Warto dodać, że w kadrze Lotosu Wybrzeża jest jeszcze Renat Gafurov, który również doskonale zna rybnicki tor.

Gdańszczanie wygrali zatem swój drugi mecz w sezonie i nie ukrywali faktu, że są bardzo zadowoleni. - Myślę, że wygraliśmy w dobrym stylu. Cieszy, że nasza komunikacja w zespole z czasem staje się coraz lepsza. To dzięki temu nawet tak klasowy zawodnik, jak Lindbaeck, został przywieziony dwukrotnie na 5:1. Gdy jechaliśmy dobrze parą nawet on nie był w stanie niczego wskórać, a było widać, jak doskonale jechał - zakończył Chomski.

Źródło artykułu: