Zgodnie z oczekiwaniami mecz pomiędzy drużynami z Częstochowy i Wrocławia dostarczył wielu emocji. Oba zespoły przed sezonem skazywane były na walkę o uniknięcie barażu z trzecią drużyną zmagań na zapleczu Ekstraligi. Jednak ekipy, które spotkały się w niedzielne popołudnie na Arenie Częstochowa nie zamierzają składać broni i walczą o udział w fazie play-off. Mecz ten był pasjonującym widowiskiem, co zadało kłam teorii, według której nowe tłumiki zabijają piękno czarnego sportu. - Taka jest jego geometria i tor jest tak przygotowany, że można się na nim ścigać. Mam nadzieję, że kibice zgromadzeni na trybunach są zadowoleni z obejrzanego widowiska - mówił po meczu menedżer gospodarzy - Jarosław Dymek.
Mecz ten był pierwszym ligowym spotkaniem na torze w Częstochowie odkąd decyzją Głównej Komisji Sportu Żużlowego w lidze polskiej obowiązują nowe tłumiki. Mimo to na stadionie zasiadło około 8000 osób spragnionych żużlowych emocji, a tych nie zabrakło. Już w pierwszym biegu pech spotkał Marcina Bubla, który wrócił do składu Włókniarza po kilku spotkaniach nieobecności. Junior gospodarzy jadąc na trzeciej pozycji zanotował defekt motocykla. Jak się później okazało nie był to jedyny defekt maszyny młodego częstochowianina. W wyścigu czwartym przy próbie ataku na Piotra Świderskiego w motocyklu Bubla posłuszeństwa odmówił łańcuszek. Dzięki temu dwa ważne punkty w kontekście końcowego rezultatu do mety dowiózł Patryk Malitowski.
Częstochowianie po raz pierwszy na prowadzenie wyszli już po drugim wyścigu, kiedy to pewne zwycięstwo odniósł Artiom Łaguta, a jego starszy brat na dystansie przedarł się z ostatniej pozycji na drugą. Po raz kolejny gospodarze na prowadzenie wyszli dopiero po czternastej gonitwie. Wrocławianie skutecznie korzystali z Macieja Janowskiego, który jadąc w ramach rezerwy zwykłej zastępował słabo spisującego się Adama Shieldsa. To właśnie za sprawą juniora klubu z Dolnego Śląska zespół gości wyszedł na prowadzenie po biegu siódmym, którego nie oddał aż do biegów nominowanych. Janowski wraz ze Świderskim pokonali podwójnie braci Łagutów i wyszli na prowadzenie 23:19.
Czteropunktowa przewaga gości utrzymywała się do wyścigu dwunastego. Co prawda bieg wcześniej świetnie dysponowany tego dnia Daniel Nermark wraz z młodszym z braci Łagutów odrobili dwa punkty, lecz w następnym wyścigu ponownie lepsi okazali się wrocławianie i przed trzema ostatnimi biegami byli w komfortowej sytuacji.
Wtedy nastąpił przełom w częstochowskiej ekipie. Żużlowcy Lwów pokazali pazur i w kolejnych trzech wyścigach nie tylko odrobili straty, ale zdołali przechylić losy meczu na własną stronę. Spora w tym zasługa Grigorija Łaguty, który w wyścigu trzynastym dał sygnał swoim kolegom do walki i pokonał Świderskiego. Ważny punkt zdobył Peter Karlsson i przed biegami nominowanymi goście prowadzili dwoma punktami. W czternastym biegu starszy z braci Łagutów i Rafał Szombierski nie dali szans Tomaszowi Jędrzejakowi i Dennisowi Anderssonowi i Włókniarz przed ostatnim biegiem prowadził 43:41.
W ostatnim wyścigu zawodów pod taśmą stanęli Artiom Łaguta i Nermark oraz Świderski i Kenneth Bjerre. W biegu tym mógł paść każdy rezultat, każdy z zawodników prezentował się w swoich dotychczasowych biegach dobrze i był silnym punktem swojej drużyny. Jednak pech Duńczyka pozbawił wrocławian szans na końcowy triumf i zbliżenie się do pierwszej szóstki. Motocykl Bjerre odmówił posłuszeństwa i tuż po starcie Arena Częstochowa oszalała z radości. Bieg ostatecznie zakończył się triumfem gospodarzy 5:1, a cały mecz 48:42.
Po meczu zawiedzeni byli goście. - Ostatnie biegi przespaliśmy, podwójne zwycięstwa gospodarzy w czternastym i piętnastym rozstrzygnęły mecz - ocenił po meczu Piotr Świderski. Wtórował mu Piotr Baron. - Zabrakło nam czegoś w ostatnich wyścigach, musimy nad tym popracować, bo dziś nam uciekło zwycięstwo. Pojechaliśmy na ile mogliśmy, szkoda defektu Kennetha, bo wtedy może inaczej by się ten mecz potoczył - mówił po meczu trener klubu z Wrocławia.
Dzięki temu zwycięstwu Włókniarz awansował na piątą pozycję w tabeli Ekstraligi. Częstochowianie mają punkt przewagi nad ekipami z Wrocławia i Rzeszowa. Wydaje się, że kluczowym meczem w kontekście walki o pierwszą szóstkę może być rewanżowe spotkanie drużyn z Wrocławia i Częstochowy, które odbędzie się za tydzień.
Betard Sparta Wrocław - 42
1. Kenneth Bjerre - 8 (0,3,2,3,d)
2. Adam Shields - 1 (1,0,-,-)
3. Tomasz Jędrzejak - 5+1 (1,2,1*,0,1)
4. Dennis Andersson - 6+1 (3,1*,2,0,0)
5. Piotr Świderski - 11 (2,3,3,2,1)
6. Maciej Janowski - 9+2 (3,2*,1*,2,1)
7. Patryk Malitowski - 2 (1,1,0)
Włókniarz Częstochowa - 48
9. Grigorij Łaguta - 9+1 (2*,1,0,3,3)
10. Artiom Łaguta - 10 (3,0,3,1,3)
11. Rafał Szombierski - 8+3 (2,1*,1*,2,2*)
12. Peter Karlsson - 5 (0,2,2,1)
13. Daniel Nermark - 14+1 (3,3,3,3,2*)
14. Artur Czaja - 2 (2,0,w)
15. Marcin Bubel - 0 (d,d,0)
Bieg po biegu:
1. (67,69) Janowski, Czaja, Malitowski, Bubel (d/3) 2:4
2. (66,24) A.Łaguta, G.Łaguta, Shields, Bjerre 5:1 (7:5)
3. (67,37) Andersson, Szombierski, Jędrzejak, Karlsson 2:4 (9:9)
4. (66,85) Nermark, Świderski, Malitowski, Bubel (d/3) 3:3 (12:12)
5. (67,70) Bjerre, Karlsson, Szombierski, Shields 3:3 (15:15)
6. (65,88) Nermark, Jędrzejak, Andersson, Bubel 3:3 (18:18)
7. (66,96) Świderski, Janowski, G. Łaguta, A. Łaguta 1:5 (19:23)
8. (68,29) Nermark, Bjerre, Janowski, Czaja 3:3 (22:26)
9. (67,57) A. Łaguta, Andersson, Jędrzejak, G. Łaguta 3:3 (25:29)
10. (67,13) Świderski, Karlsson, Szombierski, Malitowski 3:3 (28:32)
11. (68,69) Nermark, Janowski, A. Łaguta, Jędrzejak 4:2 (32:34)
12. (66,99) Bjerre, Szombierski, Janowski, Czaja (w/u) 2:4 (34:38)
13. (67,01) G. Łaguta, Świderski, Karlsson, Andersson 4:2 (38:40)
14. (67,12) G.Łaguta, Szombierski, Jędrzejak, Andersson 5:1 (43:41)
15. (66,66) A.Łaguta, Nermark, Świderski, Bjerre (d/s) 5:1 (48:42)
Sędzia: Wojciech Grodzki
NCD: w 6. biegu uzyskał Daniel Nermark - 65,88 sek.
Widzów: 8000
Startowano wg I zestawu