Bartłomiej Czekański - Bez hamulców: Pedersen miał przed oczami mroczki

Para goni parę, czy ten wyścig jest za karę? Być może. Bo z pewnością taką antyparą roku w naszej Ekstralidze żużlowej są gorzowianie Pedersen i Mroczka ze znanej kapeli "Komar and Homar", czyli po hiszpańsku "Gallacticos".

"Życie układa się parami

Chłopcom pechowcom też czasami

W pogoni boni goni goni za

Górą zła górą zła.

Para goni parę czy ten wyścig jest za karę?"

Tak mniej więcej - trochę dziwnie, acz rockowo - podśpiewywał sobie kiedyś zespół "Banda i Wanda". Para goni parę, czy ten wyścig jest za karę? Być może. Bo z pewnością taką antyparą roku w naszej Ekstralidze żużlowej są gorzowianie Pedersen i Mroczka ze znanej kapeli "Komar and Homar", czyli po hiszpańsku "Gallacticos".

Podczas niedawnego meczu z Toruniowem u siebie, Nicki z Mroczką walczyli ze sobą w trakcie wyścigu i potem w parku maszyn. Jak w rodzinie. Niemal na noże.

Pedersen po dwóch-trzech latach spokojności, ale i jednocześnie swojej słabszej jazdy, uznał, że czas znów zmotywować się do wygrywania. U niego owa "motywacja" - jak pamiętamy jego wyczyny - polega chyba głównie na wywracaniu rywali, egoistycznymi zajeżdżaniu drogi własnym kolegom z drużyny, wyzywaniu mechaników (a czasem i przeciwników), kopaniu motocykli, rozbijaniu telewizora itd. Ten facet pewnie czuje, że trzy razy był IMŚ, między innymi dlatego, że ludzie bali się obok niego jechać. Wiadomo bowiem było, że najczęściej nie tylko nie zostawi miejsca pod bandą, ale jeszcze nadstawi koło i będzie kupa na torze, czyli "krasz". To twardziel, ale i najbrzydziej jeżdżący żużlowiec świata oraz prawdopodobnie najbrzydszy zawodnik, acz np., ze mnie też nie jest Belmondo z fiutem na czole. Pedersen - według mnie - to taki antyambasador speedwaya, antymistrz. Kiedyś słynny mechanik Darek Sajdak opowiadał mi, że miał propozycję pracy w teamie owego szalonego Duńczyka.

- Nigdy w życiu! Za żadne pieniądze - odparł Darek.

Nie ma bowiem takiej kasy, za którą dumny człowiek dawałby sobą poniewierać i byłby tarczą dla przedmiotów rzucanych w furii przez Nickiego. Wiecie co? Kiedy po wywrotce lekarz zawodów bada Pedersena, czy jest on zdolny do dalszej jazdy, to ja wtedy najbardziej boję się o... pana doktora. Żeby zwariowany Dun w złości nie pociągnął go np. z glacy. Bo z nim, to nigdy nie wiadomo.

W tym roku Nicki znów jest dziki i już sporo nawywijał na torze, lecz cieszy się jakąś niezrozumiałą dla mnie życzliwością sędziów. Uchodzi mu na sucho, a już dwa razy na GP sfaulował Tomka Golloba i powinien za to od "Gallopika" dostać z liścia, acz - uwaga!!! - ja absolutnie nie propaguję tu przemocy, która kiedyś... była legalna, a przynajmniej akceptowana, np. w brytyjskim speedwayu. Jeśli ktoś faulował, to do pięciu minut mógł za to w parkingu zebrać oklep od pokrzywdzonego. Co ciekawe, bił nie tylko pokrzywdzony i jego drużyna, ale również kolesie z zespołu owego faularza. Wszyscy bowiem szanowali swoje kości. Teraz za taki samosąd byłyby już kary finansowe, lecz o czym my w ogóle mówimy, skoro tak naprawdę, nie ma już ligi brytyjskiej. Z jej dawnej świetności zostały tylko popierdółki, które zgrabnie wciskają nam Polsat i tamtejsza telewizja SKY.

Tak więc, Tomasz G. miał prawo przyłożyć brutalowi Pedersenowi w karczycho, ale na pewno już nie taki żużlowy żółtodziób jak Mroczka! Słyszałem, że ten chłopak (Mroczka, znaczy się) z uwagi na swój charakter ponoć nie jest jakoś specjalnie lubiany. Kiedyś byłoby to nie do pomyślenia, żeby taki jeszcze dzieciak rzucił się po biegu na trzykrotnego mistrza świata! Nawet jeśli champion faulował! Młodziak byłby spalony w drużynie i w całym żużlowym środowisku. Zwłaszcza, że ów koleś pt. Mroczka na ogół jedzie fatalnie i nie punktuje. I jest nisko w hierarchii, a ta powinna obowiązywać! Porządek bowiem musi być! Wyobrażam sobie jak Nicki musiał być wnerwiony, kiedy przy włączonych dwóch minutach latały mu przed oczami... jakieś mroczki.

Inna sprawa, że Pedersen - abstrahując od tej całej sytuacji z meczu Stal-Unibax - swoją brutalną i egoistyczną jazdą rzeczywiście wnerwia niemal już wszystkich. Ostatnio on nawet autem na drodze "sfaulował", czyli potrącił, biegnącego sobie... łosia! Serio! Po jednej z tegorocznych GP, kilka tygodni temu, rozmawiałem o żużlowych "popisach" Duńczyka z Tomkiem Gollobem, który powiedział mi szczerze: - Bartek, ja nie mogę komentować jazdy Pedersena, bo jesteśmy w jednym polskim klubie, ale sam widziałeś, co on wyprawia na torze.

Czyli, wbrew temu, co wmawia nam sympatyczny prezes Staleczki Gorzów Właduchna Komarnicki, między liderami jego drużyny przyjaźni nie ma. Teraz doszedł Mroczka. I "Komar" ma "rodzinny" problem. A wiadomo, że z rodziną najlepiej się wychodzi jedynie na wspólnej fotce. I coś wygląda na to, że generalnie w Stali jest teraz chyba właśnie jak w rodzinnym grobie. Obym się mylił, gdyż Staleczce życzę w tym roku mistrzostwa Polski. Panie Prezesie Komarnicki! Do kąta z nimi, niech klęczą na grochu i wzajemnie się przepraszają. No i kiedy po kontuzji wróci ten bajkopisarz Andersen? Bez niego będzie Wam ciężko ugrać wymarzony tytuł DMP, choć i on ostatnimi sezonami już nie ten orzeł.

Inna sprawa, że Hansio "Brzydkie Kaczątko" to dopiero lubi się poczubić ze swym ziomalem "Brzydkim Nickim"! Mroczka przy tym to pikuś.

Królowa na białej sali

Problemy "Komara" to nic w porównaniu z tym, co teraz przeżywa Jozin Dworakowski z królewskiej Unii Leszno. Pavlic, Sławek Musielak i "Balon" na białej sali, czyli w szpitalu. Drugi Musielak potrącony przez auto, na szczęście bez obrażeń (i od razu wyjaśniam, że tym razem za kierownicą nie siedział Nicki P.).

Jarek Hampel powiedział mi: - Teraz będzie naszej Unii cholernie ciężko. I trochę dziwi mnie, że nasz klub jakby dość słabo sobie z tego zdawał sprawę. A straciliśmy przecież dwóch wartościowych zawodników. Pavlic się rozkręcał i mówię Ci, że to byłby sezon jego życia. Baliński punktował, a poza tym, swoją walecznością na torze podrywał do boju całą drużynę. Akurat junior Sławek Musielak mało nam pomagał. Źle mu szło w tym roku. Do składu wskoczył teraz Adam Skórnicki. To dobry technik i poukładany człowiek, liczymy na jego punkty, lecz nie będzie mu łatwo przestawić się z pierwszej ligi na Ekstraligę. To duża różnica. Zobaczymy, może działacze kogoś jeszcze zakontraktują. Na pewno nie poddamy się w walce o czołową szóstkę. Acz będzie ku... o ciężko, bo ja i Janusz Kołodziej będziemy musieli teraz jeździć pod nieprawdopodobną presją, nie wolno nam będzie zawalić nawet jednego wyścigu w meczu, gdyż nikt już tego nie nadrobi. Trudna sprawa. A jak ktoś baaaaardzo chce, to nie zawsze wychodzi.

Tyle Hampelek. Indywidualny żużlowy mistrz świata 2011? Z pewnością jest już na to mentalnie gotowy.

Cicho wszędzie, głucho wszędzie, tylko rzęzi wszędzie!

Ktoś powie, że Czekański czepia się, iż nowe "kosiarkowe" tłumiki zabijają walkę na torze, zaś w meczu Czewa-Wrocek było ciekawie (a śmialiście się, gdy poprzednio napisałem, że to będzie hitowy mecz kolejki!). Ale to dlatego, że Spartanie po wygranych startach jeździli jak dzieci we mgle, nie czytali toru i tracili pozycje. Nawet jednak Łagutowie (dobrzy i waleczni w Ekstralidze, lecz nie rewelacyjni, jeśli chodzi o średnią punktową) nie poszaleli już u siebie jak to drzewiej z nimi bywało: "hen gdziesik pod samiutkimi deśkami". Tam zasuwał jedynie przyjezdny Tomcio Jędrzejak i nikt nie wiedział dlaczego, skoro wszyscy go tam wyprzedzali pod jego lewą ręką.

W każdym razie, bojowy Grisza Łagutka powiedział obrazowo i poetycko, że nowe tłumiki to g... o.

Motory z owymi urządzeniami są teraz tak ciche, iż prowadzący zawodnik ponoć nie bardzo słyszy skąd nadjeżdża rywal, albo kolega z drużyny. Ciężko więc się bronić i trudno też zasuwać parą. Przyjrzyjcie się: właśnie prawie zero jazdy parą (nawet Gollob już nie za bardzo daje radę holować juniora) i śladowa ilość szalonych ataków pod płotem. I znacznie mniejsza prędkość. Ciekawe, jak się te nowe "ustrojstwa" będą dziś spisywać przy upałach, bo niektórzy zawodnicy już płaczą, że przez owe trefne "tłumoki" muszą wozić silniki do drogich tunerów dwa razy częściej niż dotąd. We Wrocku np. planeta ostro kopsa dzisiaj żaru, zobaczymy ile będzie kresek o godz. 17, gdy rozpocznie się rewanż dwóch najambitniejszych ekip Ekstraligi: Sparty z "Medalikami". Znów szykuje się hit, o ile na tych tłumikach w ogóle może być jakiś hit. Raczej shit!

Cieślak w Falubazie, czyli prawo musi być po ich stronie!

Przeczytałem w "Tygodniku Żużlowym", że w wysoko wygranym meczu Falubazu u siebie z Unią Leszno, Greg Hancock wjechał w taśmę i "zrobił to po mistrzowsku", jak twierdzi jakiś anonimowy zawodnik, a potem "Herbi" miał defekt lub "defekt". Na razie nie chodziłoby jeszcze o zbijanie KSM, a o ewentualne korzystanie w pełnym zakresie w kolejnych trzech meczach z "zetzetki" za kontuzjowanego Rafiego Dobruckiego. Jednak za rękę nikogo tu nie złapałem, więc nikogo też nie mogę oskarżać. Inni niech sobie plotkują...

Teraz przełożono rewanżowy mecz zielonogórzan ze Stalą Rzeszów. Że niby trybuna "K" przy Wrocławskiej jeszcze nie jest na zicher gotowa, czy pewna. Prezes Staleczki Gorzów Władysław Komarnicki grzmi, iż nie chodzi tu o żadną trybunę "K", ale o to, by w meczu Falubaz-Gorzów, ten pierwszy znów mógł się panoszyć z "zetzetką" za Dobruckiego. Marta Półtorak z Marmy przystała na zmianę terminu być może dlatego, że liczy na to, iż wyzdrowieje Okoniewski. Pani Marto, Blondi Ty nasza kochana, jeśli Pani myśli, że "Okoń" coś ugra w "Zielonce", to tylko pogratulować aż tak optymistycznego podejścia do życia.

Falubaz osobno (np. odebranie kiedyś punktów Świderskiemu za to, że mechanik zbyt wcześnie wyprowadził z parkingu jego motocykl po meczu) oraz Marek Cieślak osobno (np. onegdaj wziął w Toruniu "zeztzetkę" za rzekomo obitego Jędrzejaka, który w tym czasie zasuwał autem po Wrocku) to mistrzowie w wykorzystywaniu luk w naszym prawie żużlowym. Teraz są razem. Aż strach się bać!!!

Nasi w Rawiczu, a Szwedzi na księżycu!

Aha, trener kadry Mareczek Cieślak już wie dlaczego odpadliśmy z DMŚJ. Ogłosił, że to wszystko przez Rawicz. A zwycięscy Szwedzi, to jechali gdzie? Na księżycu? Drogi "Polewaczkowy", czemu przekraczasz granice śmieszności? Powtarzam, to co już Wam mówiłem w magazynie TVP Sport pt. "Wokół Toru": Nadal masochistycznie szkolmy zagranicznych młodziaków za nasze pieniądze i w naszych ligach, to będą nas lać!

Ludzie listy piszą

Czy ktoś mógłby mi na polski przetłumaczyć, opublikowany niedawno na "SF", list pana Szymańskiego z GKSŻ do pani Skrzydlewskiej z Orła Łódź, w sprawie nagłego trybu wprowadzenia przez niego nowych tłumików w Polsce, bo za cholerę nic nie kumam, o co temu Panu w owej korespondencji chodzi? Np. takie zdanie: "Ze względu na szkodliwe oddziaływanie hałasu na kibiców na stadionie".

Oj, bo dostanę zajadów ze śmiechu. Co za brednie! Przecież kibice specjalnie chodzą (a raczej chodzili) na ten hałas!!! Bo lubią! Nie, ten facet pt. Szymański nie jest już do obrony. I nie czaję, co oni obaj z panem Witkowskim z PZM jeszcze robią w polskim żużlu? Przecież są stworzeni do wyższych rzeczy, np. do FIM-u.

Bartłomiej Czekański

PS Dziś pierwsze punkty dla Tarnowa oraz bonusy dla Wrocka i Gorzowa? (Bart)

Komentarze (0)