Sztab szkoleniowy Startu: Cieszy zwycięstwo, ale najważniejsze mecze dopiero przed nami

Nie było niespodzianki w meczu ROW-u ze Startem, w którym goście zwyciężyli aż 55:35. W zespole z Gniezna znakomite zawody zaliczył Michał Szczepaniak, który ani razu nie przegrał z zawodnikiem rywali. - Wierzę, że wrócił "Szczepan" z ubiegłego sezonu - przekonuje Rafael Wojciechowski.

Komplet punktów zgarnął zespół Startu w dwumeczu z KS ROW-em Rybnik. Tydzień temu gnieźnianie zwyciężyli u siebie 53:37, natomiast w niedzielę wygrali jeszcze wyżej, bo aż dwudziestoma "oczkami" (55:35). - Pomimo wysokiego zwycięstwa początek zawodów wcale nie układał się po naszej myśli. Dopiero szybkie korekty w drugiej serii startów pozwoliły naszym zawodnikom uzyskać przewagę, której nie oddali do końca - mówi Rafael Wojciechowski, członek zarządu, który w Rybniku pełnił funkcję kierownika drużyny Startu.

- Rewelacyjny występ zaliczył Michał Szczepaniak, który nie przegrał z żadnym z rywali. Wierzę, że wrócił "Szczepan" z ubiegłego sezonu, a może jeszcze lepszy. Popracował nad sprzętem, ale przede wszystkim zmienił producenta tłumików z Depa na Kinga. Jeśli jest to zwiastun zwyżkującej formy tego zawodnika, to będzie na tym korzystał cały zespół. Świetnie spisali się ponadto bracia Jabłońscy, Scott Nicholls i Simon Gustafsson. Odstawał jedynie Kacper Gomólski, ale tutaj akurat wiemy w czym tkwi przyczyna. Chodzi przede wszystkim o sprzęt, który nadal nie pozwala mu pokazać pełni swoich umiejętności. Będziemy nad tym cały czas pracować. Niewykluczone, że będzie zmuszony zainwestować w nowe silniki, które pozwolą mu na występy podobne do tych z dwóch ostatnich meczów, w których startował na silniku Adriana (Gomólskiego) - dodaje.

Koniec kłopotów sprzętowych młodszego z braci Gomólskich - zdaniem Wojciechowskiego - powinien doprowadzić do tego, że Startowi nie będą potrzebne wzmocnienia personalne. - Jeśli zacznie punktować na swoim poziomie, to żadne wzmocnienia nie będą nam potrzebne. W tej chwili widać, że zespół jest zgrany, głodny kolejnych zwycięstw. Pomału będziemy musieli zacząć myśleć o najważniejszych dla nas meczach, a więc wyjazdach do Grudziądza i Bydgoszczy oraz u siebie z Wybrzeżem Gdańsk. Prawdopodobnie te spotkania zdecydują o kolejności drużyn w rundzie finałowej, do której oczywiście zamierzamy się dostać. Przegraliśmy dwa razy na swoim torze, więc potrzebne są nam punkty z wyjazdów. Tam będziemy szukać swojej szansy.

Kierownik drużyny Startu nie zapomniał także o najmłodszym członku w gnieźnieńskim teamie - Oskarze Fajferze, który tym razem nie zdobył żadnego punktu: - Mimo, że dwa razy mijał linię mety na czwartym miejscu, to pozostawił po sobie jak najlepsze wrażenie. Zamierzamy na niego konsekwentnie stawiać także w kolejnych meczach, bowiem jest to nasza przyszłość. Widać, że zawodnicy coraz lepiej rozumieją się na torze i ich forma zwyżkuje. Doskonałym tego przykładem jest Simon Gustafsson, który zdobywa coraz więcej ważnych punktów.

Wojciechowski zwrócił uwagę, że Rekiny dopiero drugi raz w tym roku wystąpiły na swoim torze w optymalnym zestawieniu. - Wcześniej ten sam skład wygrał z Polonią Bydgoszcz, natomiast z GTŻ Grudziądz gospodarze rywalizowali osłabieni brakiem Rory Schleina. To jednak nasz zespół odniósł bardziej przekonujące zwycięstwo, co powinno wskazywać na nasz duży potencjał. Oczywiście nie zamierzamy z tego powodu popadać w hurraoptymizm, ale z Rybnika wracamy w dobrych nastrojach. Przed nami najważniejsze mecze w rundzie zasadniczej, do których zamierzamy być doskonale przygotowani. Zamierzamy zdobyć tyle punktów, żeby w rundzie finałowej skutecznie rywalizować o awans do Ekstraligi.

W Gnieźnie Szczepaniak (niebieski) oglądał plecy rywali. W rewanżu było odwrotnie

Źródło artykułu: