Zawody w Gorzowie były dość udane dla ekipy Cembritu Startu Gniezno. Młodzi żużlowcy z pierwszej stolicy Polski zajęli trzecią pozycję, za WTS-em Nice Warszawa i Stelmetem Falubazem Zielona Góra. Kacper Gomólski zdobył w tych zawodach sześć punktów, wygrywając nawet jeden wyścig. Sam jednak przyznaje, że nie jest zadowolony z tego jak ostatnio spisują się jego motocykle. - Powiem szczerze, że od jakiegoś czasu moje motocykle w ogóle nie jadą. Powinienem wygrywać z lepszymi zawodnikami, a tylko walczę z mniej doświadczonymi i teoretycznie słabszymi rywalami. Męczę się jazdą. Walczę z torem i przede wszystkim ze swoimi motocyklami. Mam trzy silniki, z których kompletnie nic nie potrafię wydusić - powiedział "Ginger".
Bieżące rozgrywki są dla młodego gnieźnianina przełomowe. Broni on bowiem barw brytyjskiej ekipy Peterborough Panthers. Co prawda jego występy nie są powalające, jednak jak mówi, większa liczba startów na charakterystycznych, angielskich torach, pomoże mu w przystosowaniu się do tamtejszych warunków. Jednocześnie Gomólski zaprzecza, żeby problemy sprzętowe jakie nękają go w Polsce były związane z występami na Wyspach. - W Anglii korzystam z zupełnie innych motocykli. Moje wyniki są tam takie, a nie inne, bo mam zdecydowanie za mało jazdy na tych torach. Miałem teraz dwutygodniową przerwę i pierwszy wyścig jaki przyjdzie mi tam jechać, będę mógł porównać do swojego pierwszego razu na tamtejszych torach. Dwa tygodnie jeździłem przecież na całkowicie innych torach. W Anglii są one dużo krótsze, a łuki zdecydowanie ostrzejsze, więc pierwszy bieg będzie bardziej zachowawczy, a później na pełnym gazie - zapowiedział.
Rozgrywki na Wyspach Brytyjskich nie cieszą się już taką renomą jak miało to miejsce kilkanaście lat temu, jednak miejscowe krótkie tory, wciąż stanowią dla żużlowców niesamowicie intensywny trening. - Zdecydowanie mogę powiedzieć, że Anglia to niezła szkoła jazdy. Jechałem już na jednym z krótszych torów, w Eastbourne, gdzie było naprawdę ciężko, ale wszystko dopiero przede mną. Czekam aż zacznie się ściganie na torach, takich jak ma drużyna Lakeside, czy jeszcze krótszych. Mogę powiedzieć: nauka, nauka i jeszcze raz nauka - zaśmiał się Gomólski.
W najbliższą niedzielę, w ramach dziewiątej kolejki pierwszej ligi, Start Gniezno podejmie na własnym obiekcie drużynę Lechmy Poznań. Derby Wielkopolski nie są jednak tak renomowane jak chociażby mecze o prym na Ziemi Lubuskiej. - Muszę przyznać, że nasze spotkania derbowe, pomiędzy drużynami z Gniezna i Poznania, to nie to samo co na przykład największe derby w Polsce, derby Ziemi Lubuskiej, w których jeżdżą ekipy Falubazu Zielona Góra i Stali Gorzów. Wokół naszych derbów nie ma takiego szumu medialnego i wszystko rozgrywa się na torze. Każdy jedzie fair, a kibice oglądają ciekawą walkę bez naginania zasad. Nie ma też żadnych sprzeczek czy niepotrzebnych emocji poza biegami, bo jest to po prostu niepotrzebne - zauważył młody żużlowiec.
Gorącym tematem kilku ostatnich dni w lidze polskiej jest bez wątpienia otwarcie okienka transferowego, w którym łakomym kąskiem wydaje się być młody Brytyjczyk, Tai Woffinden. Dwudziestojednoletni żużlowiec prezentuje ostatnio wyborną formę, lecz wciąż ma podpisany kontrakt z ekstraligowym Włókniarzem Częstochowa. Według doniesień mediów, nie interesuje go jednak jazda w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. W rozmowie z naszym portalem, Kacper Gomólski potwierdza te rewelacje. - Rozmawiałem z Taiem po Turnieju Chrobrego i sam mi powiedział, że jeszcze nie chce ekstraligi. Wolałby podpisać kontrakt w pierwszej lidze, gdzie miałby szansę rozjeżdżenia się, a dopiero w kolejnym sezonie chciałby pójść do elity i rozpocząć ściganie na najwyższym poziomie. Jeśli tak myśli i takie są jego plany, to zapraszamy go do Gniezna. Taki zawodnik z pewnością nam się przyda. Po dobrym występie w Turnieju Chrobrego spodobał się naszym kibicom i pewnie szybko zaaklimatyzowałby się w naszym zespole - zakończył "Ginger".