Start był zdecydowanym faworytem potyczki ze Skorpionami, dlatego sztab szkoleniowy gospodarzy postanowił dać odpocząć Scottowi Nichollsowi i Simonowi Gustafssonowi, desygnując do walki m.in. Taia Woffindena. Niecodzienny fakt godny podkreślenia odkrył przed opinią publiczną prezes klubu. Jak się okazuje wszyscy zawodnicy jeździli w tym meczu na mniej korzystnych dla siebie warunkach finansowych. - Wiedzieliśmy, że nasi rywale przyjadą do Gniezna osłabieni brakiem m.in. Petera Ljunga, dlatego poprosiliśmy naszych zawodników o zmianę warunków wynagrodzeń za udział w meczu derbowym - tłumaczy Arkadiusz Rusiecki, prezes Startu Gniezno.
- Początkowo rozmowy były trudne, ale ostatecznie osiągnęliśmy kompromis. Dlatego chciałbym im serdecznie podziękować za ten ważny gest dla bieżącego funkcjonowania klubu. Chylę przed nimi czoła, że przychylili się do naszej propozycji. To pokazuje, że w tym zawodowym, komercyjnym podejściu do sportu, można liczyć na chwile perspektywicznego, zdroworozsądkowego myślenia - dodaje.
Istotne jest, że na wcześniejsze ustalenia całego zespołu przystał m.in. Woffinden, który w niedzielę zadebiutował w plastronie Startu. Zastanowienie kibiców budziła natomiast nieobecność Nichollsa. - Nie czynię tajemnicy, z faktu, że Scott nie zdecydował się postąpić jak pozostali członkowie drużyny, ale zaproponował swoje warunki, które są korzystne zarówno dla klubu jak i zawodnika. W związku z tym wspólnie ustaliliśmy, że otrzyma wolną niedzielę, aby przygotować się do meczów w Grudziądzu i Bydgoszczy. Mogę wszystkich zapewnić, że jego absencja nie będzie miała wpływu na atmosferę w naszym zespole, a Scott nadal jest częścią drużyny i jednym z jej filarów.