Przypomnijmy, że ten termin kilkanaście dni temu zaproponował prezes Stali Gorzów, Władysław Komarnicki. Wówczas jednak nie wyraziła na to zgody Telewizja Polska, gdyż w ramówce TVP Sport przewidziano relacje z Mistrzostw Europy w koszykówce kobiet.
Teraz wydaje się, że termin 30 czerwca jest najbardziej prawdopodobny dla rozegrania zawodów derbowych pomiędzy klubami z Zielonej Góry i Gorzowa. Władysław Komarnicki cieszy się z takiego rozwiązania. - Biorąc na pod uwagę to, co działo się w niedzielę zielonogórskim torze, decyzja o przełożeniu zawodów była jedyną możliwą. Datę 30 czerwca proponowałem już wcześniej - stwierdził. Jednocześnie sternik gorzowskiego klubu dzieli się swoimi wątpliwościami. - Mam tylko nadzieję, że przełożony na środę 22 czerwca mecz z PGE Marmą Rzeszów uda się odjechać i nie będzie po raz kolejny decyzji o wyznaczeniu jeszcze innej daty jego rozegrania. To byłoby co najmniej dziwne i niepoważne. Choć mam świadomość, że w ostatecznym rachunku karty może tu rozdawać pogoda - ocenia prezes gorzowskiego klubu.
Komarnicki odniósł się jednocześnie do sytuacji do jakiej doszło w sektorze dla gości, gdzie wszystkie bramki, płoty, poręcze, a nawet plastikowe toi-toie zostały wysmarowane lepkim smarem. - Nie mogę pojąć w jaki sposób mogło dojść do takiej sytuacji. Nie dość, że warunki w sektorze gości urągają wszelkim normom, to jeszcze na dokładkę smaruje się je jakąś mazią. Brakowało jeszcze, żeby połamane płyty, z jakich zbudowana jest ta część stadionu zostały podobnie potraktowane. Wtedy nikt nie uszedłby stamtąd czysty. To niepojęte, zwłaszcza jeśli porówna się to ze standardem jaki zaoferowaliśmy zielonogórzanom u nas. Coraz mniej mnie dziwi, że nie wszystkie bilety na derby na ten sektor udało się sprzedać. Trzeba naprawdę wiele samozaparcia, żeby za coś takiego płacić 50 złotych. Cóż, widać to taki przejaw lokalnej gościnności a rebours - kończy sternik Stali.