Gospodarze przygotowali bardzo przyczepny tor, a do tego nierówny, z którym gnieźnianie - w szczególności na początku - absolutnie sobie nie radzili. - Ten mecz pokazał, że tor w Gnieźnie, który nazywamy średnio przyczepnym, tak naprawdę ma niewiele wspólnego z tym, na co musimy przygotować się w rundzie finałowej. Dlatego musimy zamówić nowe maszyny, zmienić nasze przygotowania i jeździć na takich nawierzchniach jak najwięcej, żeby w kolejnym spotkaniu w Bydgoszczy nie powtórzyć tego blamażu - zapowiada Arkadiusz Rusiecki, prezes Startu.
- Wyobrażaliśmy sobie wiele - poza wynikiem - aspektów związanych z tym meczem. Zawodnicy wiedzieli czego mogą się spodziewać, jednak wyszło na to, że psychicznie nie byli gotowi, żeby zmierzyć się z tak wymagającą nawierzchnią. Stąd widowisko było średniej jakości, a zapewne nie o to chodziło gospodarzom. Większość biegów odbywała się do jednej bramki, a układ miejsc rozstrzygał się na pierwszym łuku.
Rusiecki dodaje, że wysoka porażka w Bydgoszczy ma swoje pozytywne strony. - Do domu wracamy niepocieszeni, ale jest to dla nas dobra lekcja. Żebyśmy przypadkiem nie pofrunęli za wysoko po zwycięstwie w Grudziądzu, ale za to nadal twardo stąpali po ziemi i solidnie przygotowali się do bardzo ważnego dla nas meczu z Wybrzeżem Gdańsk. Wcześniej czeka nas jednak przeprawa z ustaleniem optymalnej dla obu zespołów daty spotkania, bo na ten sam dzień (24 lipca) wyznaczona jest pierwsza runda Indywidualnych Mistrzostw Świata Juniorów (Poole). Dodam tylko, że w tych zawodach wystąpi dwóch naszych reprezentantów (Oskar Fajfer i Simon Gustafsson), a także Darcy Ward z Gdańsk.
Zanim dojdzie do rewanżowego spotkania Startu z Wybrzeżem, wcześniej gnieźnianie zmierzą się z Lokomotivem Daugavpils i Orłem Łódź. - Oba mecze mają swoją wartość w kontekście rozstawienia zespołów przed rozpoczęciem rundy finałowej, ale szczególnie prestiżowa jest dla nas konfrontacja z Łotyszami, bowiem podejmiemy ich przed własną publicznością. Jednocześnie będzie to dla nas odpowiedni moment i miejsce, żeby przygotować pewne rzeczy z myślą o czekających nas spotkaniach w rundzie finałowej.
Na wyrównaną walkę z bydgoszczanami stać było tylko Scotta Nichollsa (żółty)