Do zdarzenia doszło w sobotę około 19.30 kilka kilometrów od Konradowa. Janusz Kołodziej wspólnie z Mikołajem Zgaińskim (byłym specjalistą Unii Leszno do spraw marketingu) byli w drodze na festyn parafialny. Na ich oczach doszło do groźnie wyglądającego wypadku. Jadący przed nimi samochód wpadł do rowu i zaczął koziołkować. - Obok leżącego na dachu opla zdążyło przejechać kilka samochodów. Janusz bez chwili wahania zadecydował, że udzielimy pomocy i w ciągu kilku sekund rozdzielił między nas zadania. Wykazał się w tym momencie refleksem i zimną krwią. Kiedy zatrzymaliśmy się obok miejsca wypadku Janusz natychmiast rzucił się do pomocy poszkodowanym. Pomógł im wyjść z samochodu i uspokajał. Na szczęście nikomu nie stało się nic poważnego - mówi Mikołaj Zgaiński.
Zawodnik Unii Leszno nie widzi w swoim zachowaniu niczego nadzwyczajnego. Skromnie przyznaje, że zrobił to co każda inna osoba powinna uczynić na jego miejscu. - Tak po prostu trzeba się zachować, kiedy widać, że ktoś potrzebuje pomocy. Ten samochód dachował i osoby, które były w środku miały problem z otwarciem drzwi. Pomogłem im wydostać się na zewnątrz - powiedział dla SportweFakty.pl Janusz Kołodziej.