Na częstochowskiej Arenie próbne kółka kręcili młodzieżowcy Włókniarza. Trening do pewnego momentu przebiegał zgodnie z planem. Spokój został zakłócony po jednym ze startów. Przed taśmą, podczas gdy motocykle pracują na najwyższych obrotach, w motocyklu Marcela Kajzera wybuchł cylinder i jego maszyna stanęła w płomieniach. Sam zawodnik na szczęście zachował trzeźwość umysłu i wykazał się ogromnym refleksem. Natychmiast zeskoczył z płonącej maszyny i rozpoczął jej gaszenie. Z pomocą przybyło mu kilka osób. Po paru chwilach opanowano sytuację.
Niestety w wyniku pożaru Marcel stracił najlepszy swój sprzęt. Na domiar złego pod koniec treningu swoją żywotność zakończył drugi silnik 21-latka. Wychowanka Kolejarza Rawicz w dalszym ciągu prześladuje pech. Wydaje się, że problemy sprzętowe powoli stają się jego zmorą. Zazwyczaj uśmiechnięty zawodnik tym razem nie krył żalu z powodu tego, co się wydarzyło. - Nie wiem, co się stało, dlaczego motocykl się zapalił. Co mam ci powiedzieć? Mam zganić na nowe tłumiki? Zaś powiedzą, że tylko marudzę i narzekam na te urządzenia. Po prostu nie wiem, nie mam rentgena w oczach i nie prześwietliłem silnika. Jeszcze nie wiem jak on wygląda w środku. Widzę tylko dużą dziurę na zewnątrz. Wiem jedynie, że skoro pojawił się ogień to znaczy, że temperatura była za wysoka - mówił na gorąco zdenerwowany Marcel Kajzer.
Wieczorem udało nam się skontaktować z zawodnikiem Włókniarza. Wtedy już junior Lwów nieco ochłonął. - Z silnika nic nie udało się uratować. Trudno. Liczę, że nie zostanę sam w tej trudnej sytuacji i wierzę, że mój klub Włókniarz Częstochowa pomoże mi z problemami - przyznał żużlowiec, który w środę ma zaplanowany występ w Lidze Juniorów we Wrocławiu.
Poniżej prezentujemy efekt eksplozji w silniku Marcela Kajzera.