Spotykają się "Rudy" i "Chudy", czyli nasz łysy Gollob z ryżym Crumpem.
Rudy mówi:
- Tomciu, a co, Bozia włosków nie dała?
A łysy "Gallop" przytomnie odpowiada:
- Dawała rude, to nie wziąłem
Jest takie przysłowie: "Nigdy nie należy wierzyć łysemu i rudemu. Rudy wiadomo, zdradliwy, a łysy mógł być kiedyś rudy".
Tyle że ci co pamiętają, wiedzą, iż obecny polski żużlowy mistrz świata za młodu obnosił się z gęstą czarną czupryną. Można sprawdzić na starych fotkach!
Skąd taki wstęp o fryzjerstwie? Ano Dżejsonik Crump zaraz po gorzowskim barażu Drużynowego Wicepucharu Świata bardzo agresywnie i buńczucznie zapodał do mediów, że jeśli ktoś uważa Polaków za faworytów dzisiejszego finału to chyba… śni. Normalnie, ryży nam się zjeżył! Jak kot w wojsku.
Do tego, typowy Skandynaw z wyglądu, czyli nasz koleżka Lindbaeck, co to w Szwecji mieszka, też się hardo postawił: - Nie będziemy klękać przed Polakami!
No to bez laski, sorry, miało być: bez łaski.
Nasza sborna jest pod presją. Rodzimi kibice nie wyobrażają sobie innego rozwiązania, jak złoty medal. Srebro też będzie sukcesem, lecz i zarazem sporym niedosytem, brąz to nosy na kwinty, zaś czwarte miejsce to gwizdy i lincz na stadionie. Ale fani mają prawo oczekiwać od naszej husarii kolejnej victorii: jedziemy przecież na własnym stadionie, bronimy tytułu i w składzie mamy indywidualnego mistrza oraz wicemistrza świata.
Z drugiej strony, Crumpie i Antonio mają sporo racji: przecież rywale nie położą się na torze przed polską husarią, ani po starcie nie będą jej z szacunkiem przepuszczać przed siebie do przodu.
Nasze atuty.
Tomek Gollob i wszystko jasne. Przeprowadzka na trudny technicznie tor do Gorzowa wreszcie uczyniła z niego żużlowca kompletnego. Znaczy kapitan. Dobry duch i opiekun zespołu w parku maszyn. Temu facetowi (od kilku lat bardzo fajnemu - mocno zmienił się na lepsze) do szczęścia brakuje jeszcze tylko może dwóch kolejnych tytułów IMŚ oraz kilku sezonów w barwach… Falubazu, żeby mógł zakończyć karierę do spodu spełniony i podziwiany na każdym stadionie. Kto lepiej od niego jeździ w Gorzowie? Bjerre?
Jarek Hampel. "Mały", być może trochę pod wpływem swego guru, mistrza boksu tajskiego Mariusza Cieślińskiego, przedzierzgnął się z chłopca w mężczyznę o wyrazistej, mocnej osobowości. Mówi teraz twardo: - Jestem gotów na to, by być IMŚ!
Zna więc swoją wartość, ale i jest świadomy błędów. Gdy ze startowca - "zajączka" przeobraził się w walczaka na torze, to po drodze zagubił szybkie starty. Po prostu, teraz jest tak nabuzowany do walki, że czasem startuje niemal na siłę, bez techniki. Zwalnia sprzęgło i natychmiast mocno odchyla tułów do tyłu, wypuszczając maszynę, żeby tylko mogła jak najswobodniej i najszybciej dojechać do wejścia w pierwszy łuk. Tyle że czasem przednie koło unosi się za wysoko i nawet strzelanie dźwigienką sprzęgła niewiele pomaga, poza tym motor wtedy nie jest taki sterowny, tylne koło gdzieś zabuksuje itp., itd. Do wejścia trzeba dojeżdżać w sposób bardziej kontrolowany. I Jarek o tym wie, i pracuje nad tym, żeby odzyskać swoje dawne "elektroniczne" starty. Na gorzowskim, technicznym torze, będą one kluczowe!
Janusz "Koldi" Kołodziej. Żużlowiec z innej planety. Potrafi na torze wykonać takie akcje, że aż pada pytanie: dlaczego babcia ma takie wielkie oczy? Zobaczcie jak on siedzi na motorze nawet na prostej! Wulkan. Po tym co pokazał w ubiegłym sezonie, wydawało się, że w tym roku zawojuje cały speedwayowi świat i bójcie się Golloby, Hampele, Crumpy, Hancocki czy Pederseny! Klękajcie narody! I co? I nic! Przyszły upadki, niedogadanie się ze sprzętem i "Koldi" rozkleił się niczym stara baba. Przestał jechać. To bardzo inteligentny facet, tak samo jak jego mentor, znakomity Krzysiu Cegielski. "Łoba śpagatowe ynteligenty" więc siedziały sobie w parku maszyn i przeprowadzały burzę mózgów, co by tu poprawić? Czyli takie chrzanienie do kwadratu. Psychoanaliza dla amatorów. Myśliciele czy żużlowcy? A speedway to prosty sport. Wsiadasz na motocykl, skręcasz w lewo i jeśli masz jaja, to wygrywasz, a jak nie masz, to robisz za ogon. Kiedy byłem menedżerem Atlasa Wrocław i organizowałem trening dla polskich reprezentantów przed GP na Stadionie Olimpijskim, to zapytałem Tomasza Golloba, czy mu załatwić masażystę, basen, odżywki itp., itd. On się uśmiechnął i odpowiedział: - Panie Bartku, wystarczy mi woda mineralna w parku maszyn. Jeśli będę kiepski, to mi nawet szaman, ani Dobry Boże nie pomoże!
Proste. Tak więc "Koldi", Ty przestań kombinować niczym koń pod górę, mazgaić się i opowiadać po mediach, jak to po niedawnych niepowodzeniach nie jesteś pewny na torze, tylko po męsku wsiądź dziś w Gorzowie na swego rumaka i pokaż jak naprawdę potrafisz jeździć! A potrafisz nawet na tyle, by niebawem zostać IMŚ! Masz na to papiery. Tylko trochę zrytą psychę (za głęboko wnikasz w siebie), dlatego teraz w GP jedziesz zaledwie z dziką kartą, bo w GP Challenge w ub. roku wyeliminował Cię nie tylko defekt, ale i zawahanie się w decydującym wyścigu. Było, minęło. Dziś "Koldi" Twój wielki come back!!!
Piotr "PePe" Protasiewicz. To jest uczciwy facet, taki od którego spokojnie można kupić samochód. Ja niegdyś kupiłem. Mazdę coupe. I nie żałuję. Onegdaj ówczesny prezes WTS-u Andrzej Rusko powiedział: - Piotrek ma w sobie tyle egoizmu (vide afera tłumikowa - dop. B. Cz.), że może zostać IMŚ.
I "PePe" nim został, ale tylko w gronie juniorów. Miał talent na coś większego. Z drugiej strony, jeśli prześledzicie jego sukcesy żużlowe, to moglibyśmy nimi obdzielić ze dwie ligi zawodników, którzy do tego poziomu nawet się nie zbliżą. Powiada się, że Piotrek w dużych imprezach nie wytrzymuje napięcia, za bardzo chce i się spala, a wtedy jedzie jak za czasów swej bytności w szkółce żużlowej. Albo i gorzej. Ale to też jest nie do końca sprawiedliwa teoria. Nie ma tu reguły, bo bywały zawody z najwyższej półki, gdzie "Protaś" bywał niemal nie do zatrzymania. I oby tak zdarzyło się dziś w Gorzowie.
Krzysztof Kasprzak. Do narodowej drużyny Cieślakowi wcisnął go zaprzyjaźniony Gollob. I ja popieram ten wybór. Janowski i Pawliccy to dopiero pieśń przyszłości. Już niedalekiej i pięknej, świetlanej! Sam chodzę po Wrocku w koszulce z napisem "Janowski" na plerach. "Kasper" na ogół bardzo dobrze zasuwa w upadającej lidze angielskiej i okazał się królem półfinału DPŚ w King’s Lynn. Zresztą zobaczcie, że generalnie w DPŚ jeździ on skutecznie. Jakoś mu ta impreza pasuje. Kiedyś w swym pełnym sezonie w GP w zasadzie się skompromitował. I nie wiem dlaczego. Wtedy nawet brutalnie radziłem mu, by skończył robić sobie wstydu i wycofał się z GP, ale w głębi duszy wciąż uważam go za jeźdźca z ogromnym potencjałem, nawet na medal w IMŚ! Tak! Właśnie tak! Ma świetny styl i sylwetkę.
Marek Cieślak - "Narodowy", "Polewaczkowy" coach. Mówią, że czasem ma więcej szczęścia i rozumu, bo bywa, iż gubi się w taktycznych niuansach, tyle że Bozia go zawsze w ostatniej chwili ratuje z opresji. Niedawno jednak szczęście go opuściło (oby tylko na moment!) i bardzo pechowo przegrał DMŚJ. Cieślak to wspaniały kompan do piwka i gawędziarz. Lubię go i to wciąż najlepszy coach żużlowy na świecie, acz czasem drażnią mnie te jego "wszystkie numery świata" na granicy dobrego smaku i przepisów. Ale jest the best i już! Tylko co z tego? Sorry Winnetou, ja bowiem nadal twierdzę, że po tym jak Cieślak zachował się egoistycznie i konformistycznie, i nie stanął po stronie swoich zawodników w aferze tłumikowej, nie ma on już moralnego prawa być dalej coachem narodowej reprezentacji! I mówię mu to jak kolega koledze, nie ukrywając się pod żadnym nickiem czy pseudonimem.
Publiczność w Gorzowie. Nie mylić - lub nie uogólniać - z publicznością gorzowską, gdyż tam przecież pojawią się także fani z Zielonej Góry oraz z wielu innych stron Polski. To będzie szósty nasz zawodnik. Zróbcie biało-czerwony kocioł! Oklaski dla wszystkich zawodników, ale dla Polaków szaleństwo!
Organizatorzy. Stal Gorzów wie, jak się robi wielki żużlowy show!
Stadion im. Jancarza. Obserwowałem w telewizji półfinał DPŚ w Vojens, gdzie kibice stali na trawie lub siedzieli na swoich składanych krzesełkach, zupełnie jak na moim ulubionym, wręcz ukochanym, obiekcie w Opolu. King’s Lynn mieści ledwie 5,5 tysiaka luda, w tym ze dwa to byli nasi. Mam przed oczami siermiężne stadiony na starym Hackney, w Ipswich, w zaprzyjaźnionym Mariestad itd. I jestem dumny, że w Polsce mamy takie cacka jak właśnie obiekt gorzowski, toruński, a coraz nowocześniejszy jest ten w Zielonej Górze. I najładniej położony. Gdyby ktoś chciał obejrzeć sobie natomiast, jak wyglądają zawody żużlowe w muzeum, to zapraszam na Olimpijski do Wrocka. Jak się zabiję na treningu, to będę tam straszył niczym upiór Luwru, czyli Belfegor!
Piotr Olkowicz. Kolejny polski zawodnik dla takich jak ja, czyli dla tych, którzy nie będą na miejscu, a finał obejrzą w Canal+. W tej chwili, to obok Rafała Darżynkiewicza, Roberta Nogi (ostatnio o nim zapomniałem, sorry) i Tomka Lorka, najlepszy telewizyjny żużlowy komentator. O ile go nie ponosi i nie próbuje nas zagadać. Czasem wpada w słowotok, który ja nazywam sraczką mózgową. Ale ten człowiek przed zawodami szwęda się po parku maszyn, tu zagra w piłkę z synem zawodnika, tam z kimś uprzejmie pokonwersuje, a że umie słuchać, więc później już na wizji dowiadujemy się od niego naprawdę wielu ciekawych rzeczy, takich zza kulis. Przy tym widać, a raczej słychać, że on się uczy speedwaya, więc naprawdę ma już sporą wiedzę, także o niuansach mechaniki, jakby sam kiedyś jeździł na żużlu. A nie jeździł. Jeszcze jeśli ma do pomocy przy sitku zawodników: "Sqrę", "Dobrusia", czy "Walasa", to już jest super. I naprawdę niepotrzebni są inni, czasem występujący obok "Olka", ględziarze-amatorzy. Z tymi to do studia! A i to niekoniecznie.
Adwersarzem Olkowicza bywa prezio PZM Witkowski, który red. Piotrowi potrafi na wizji bezczelnie zarzucić, że ten sieje defetyzm i nieprawdę, zwłaszcza w sprawie nowych, trefnych tłumików! Ciekawe, ile prezio „Witja” przejechał okrążeń na motocyklu żużlowym z nowym tłumikiem, skoro wręcz wyśmiewa negatywne zdanie polskich zawodników na temat owych "ustrojstw". Jak to napisał jeden z internautów na naszych SF: "Podczas transmisji w Canal+ pan Witkowski mówił kupę rzeczy z przewagą kupy".
I rzeczywiście, szef PZM czasem wygaduje o speedwayu takie bzdury, jakby był z kosmosu. I wiecie co, ja chyba dostanę nagrodę Nobla, gdyż odkryłem, że ludzie z kosmosu, czyli ufoludki, są... z betonu!
Generalnie o Golloba, czy Hampela dziś w Gorzowie raczej nie trzeba się obawiać, ale ten ostatni bardziej musi przypilnować startów, które gdzieś mu uciekły. Pozostali nasi reprezentanci mają ogromny potencjał, lecz są pewną niewiadomą, acz najbardziej jestem chyba spokojny o Krzyśka Kasprzaka. Pażyjom, uwidim.
A rywale? Australia. Naprawdę, trzeba być idiotą, by nie wystawiać Sullivana. Ale to już nie nasz problem. Crump kocha Gorzów i myślę, że kiedyś wyląduje w Stalecze, o ile będzie w niej jeszcze prezes Komarnicki. Jason to fantastyczny, dynamiczny rajder. Zobaczcie z jaką agresją - gdy jest w sztosie - napada na wiraże! Jak gwałtownie się składa "przyczajony w krzyżu" i często uderza wtedy tylnym kołem o dechy! Jakby się od nich odbijał dla nabrania jeszcze większego szwunku! To jest gwałt na motocyklu i na prawach fizyki!
Holder to przyszły mistrz świata ze znakomitą sylwetką. O ile będzie omijał "Moskwę"! Ponoć jednak powoli dojrzewa, acz gdy są razem z Wardem, to zawsze mam jakieś wątpliwości.
Właśnie, Ward ma niegorsze papiery na jazdę niż Holder. Ważne tylko, co ma w głowie. Ale nie sądzę, by dziś jakoś specjalnie zawojował Gorzów.
Batchelor to wciąż rozwijający się rzemieślnik z błyskiem, zaś Watt to najczęściej średniej jakości wyrobnik.
Naprawdę mielibyśmy z nimi przegrać?
Dania. Hans Andersen sprzed kilku sezonów nawet bez jednej nogi był lepszym żużlowcem od Bjarne Pedersena, Iversena i Korneliussena razem wziętych i zdrowych. Ale to już nie ten Hans. To go nie wystawili. Tak naprawdę, Duny mają tylko Nickiego i nieobliczalnego, ale szybkiego w Gorzowie Bjerrego. To musi być za mało na polską husarię.
A Szwedzi? Jonsson na tak, utalentowany Lindgren to porażka ostatnich sezonów, Lindbaeck odbił się już od (alkoholowego) dna i pnie się do góry, ale w trzech przecież nie wygrają DPŚ. No i bywają baaaaardzo nierówni vide niezły technicznie Davidsson.
Według mnie, przy swojej normalnej - no, choćby takiej na 75-80 procent - dyspozycji, polscy żużlowcy generalnie nie będą mieli dziś z kim się ścigać. Przejadą się po rywalach właśnie jak husaria. No chyba, że u biało-czerwonych nastąpi jakieś nagłe załamanie formy, niedopasowanie sprzętowe (tylko co to ma kibiców obchodzić?) lub siądzie im psyche. Tfu, tfu, odpukać! Nasi przeciwnicy naprawdę - tak ogólnie - są ciency jak jabajbaj (nie wymawiam "r").
I tyle dziś w tym "specjalnym wydaniu mojego felietonu na finał DPŚ w Gorzowie". A tyle jeszcze mam Wam do powiedzenia...
Teraz pośpiewajmy dla otuchy z Markiem Torzewskim:
Wygrana będzie nasza
Uwierzyć tylko chciej
Biało - czerwonych w sercu miej
Choćby do pokonania
Sam diabeł nawet był
Zaśpiewaj dziś ze wszystkich sił...
Do przodu, Polsko!
Do boju, Polsko!
Nie zginiesz nigdy
Póki o zwycięstwo grasz
Do przodu, Polsko
Do boju, Polsko
Wygrana będzie
Jeśli mocne orły masz...
Zawsze do przodu orły
Nie trafiać kulą w płot
Wysoki niech wasz będzie lot
Znad Wisły, Bugu, Odry
Bojowy płynie zew
Wiernych kibiców gromki śpiew...
Do przodu, Polsko!
Do boju, Polsko!
Nie zginiesz nigdy
Póki o zwycięstwo grasz
Do przodu, Polsko
Do boju, Polsko
Wygrana będzie
Jeśli mocne orły masz...
Patriotycznie poryczmy też z Norbim:
Polska do boju Polska,
Nanananananananana,
Polska do boju Polska,
Wygramy każdy mecz,
Polska do boju polska nanananananana
Wygramy każdy mecz,
Polska!!!!!!!!!!!
Bartłomiej Czekański
PS Dzisiaj finał DPŚ i mimo że uważam go - w jego całości - tylko za jakiś wicepuchar (vide marne, kadłubowe półfinały), to jednak i mnie udzielił się podniosły nastrój, więc bardziej i mniej kontrowersyjne sprawy ligowe oraz inne zostawiam, tudzież przekładam, na zaś. Dziś nie ma ligi, dziś jest wyłącznie nasza jedyna biało - czerwona drużyna! Nie zamierzam więc swoim felietonem podgrzewać antagonizmów między krajowymi kibicami. (Bartolo Cz.)