Decyzja dopiero w niedzielę - rozmowa z Piotrem Świderskim, zawodnikiem Betardu Sparty Wrocław

Bardzo trudne zadanie czeka w niedzielę wrocławian. Jeśli zawodnicy Betardu Sparty chcą awansować do fazy play-off, muszą z Tarnowa przywieźć co najmniej dwa punkty. Sprawy nie ułatwi im kontuzja kostki Piotra Świderskiego, którą kapitan zespołu ze stolicy województwa dolnośląskiego odniósł w środę w lidze brytyjskiej. Portal SportoweFakty.pl rozmawiał ze "Świdrem" o stanie jego zdrowia oraz nastawieniach przed meczem z Tauron Azotami.

Jakub Sobczak: Piotrze, chciałbym przede wszystkim spytać jak się czujesz?

Piotr Świderski: Nieciekawie. Przyznam, że bywało lepiej. Nie wchodząc w szczegóły, mogę powiedzieć, że kostka jest skręcona i mocno opuchnięta. Najważniejsze, że nie ma złamań. Jak mam być szczery, wygląda to nienajlepiej.

Co robisz z tą kostką? Jakieś okłady, opatrunki?

- Standardowa procedura w takich przypadkach, czyli okłady, żeby opuchlizna zeszła. Za dużo nie można tu podziałać i nic nadzwyczajnego się z tym nie zrobi.

Jak doszło do tego wypadku? Generalnie wiadomo tylko tyle, że upadłeś w pierwszym swoim biegu meczu Poole Pirates - The Lakeside Hammers, z powtórki zostałeś wykluczony i więcej na torze się nie pojawiłeś.

- To była zwykła kolizja na pierwszym łuku. Było dość ciasno na wejściu. Wygrałem moment startowy, ale zbyt wysoko mnie podniosło i dużo straciłem na dojeździe jadąc na jednym kole. Dennis Andersson przycinał spod bandy do krawężnika, starał się zamknąć całą stawkę, zawodnicy jadący z pierwszego i drugiego pola rozpychali się na zewnętrzną, a ja zostałem w środku. Tak się narobiło, że niestety się wywróciłem i stąd ta kontuzja.

Wystąpisz w niedzielnym meczu w Tarnowie?

- Na tę chwilę jeszcze nic nie wiadomo. Odpowiedź na to pytanie poznamy dopiero w przyszłości. Ciężko powiedzieć, co będzie z tą kostką. To cały czas sprawa otwarta. Dosłownie w niedzielę zobaczymy, jak będę się czuł i dopiero wtedy będzie można podjąć decyzję.

Piotr Świderski (kask żółty) jest bardzo silnym punktem Betardu Sparty Wrocław

Co możesz powiedzieć o tym spotkaniu? To bardzo ciężki mecz dla wrocławian, musicie tam przynajmniej zremisować, a najlepiej wygrać, żeby wejść do play-offów. Do tego doszła twoja kontuzja. Dość nieciekawie to dla was wygląda.

- Zgadza się. Biorąc pod uwagę problemy kadrowe, które mieliśmy do tej pory i kontuzję, która pod znakiem zapytania stawia mój występ w niedzielę, nasza sytuacja nie wygląda zbyt ciekawie. Tak, jak powiedziałeś, musimy wygrać to spotkanie, a w najgorszym wypadku zremisować, bo inaczej czeka nas dwumecz o siódme miejsce z Włókniarzem Częstochowa. Patrząc na te okoliczności, powodów do zadowolenia raczej nie ma.

Z treningów na torze jesteś na razie wykluczony, ale jakieś specjalne przygotowania odbywają się we Wrocławiu, czy też podchodzicie do tego meczu z marszu?

- Szczerze mówiąc nie wiem, jak to wygląda. Po środowym spotkaniu miałem zostać w Anglii, odjechać mecz w piątek i wrócić do Polski w sobotę popołudniu. Przygotowania do spotkania w Tarnowie miały więc odbywać się beze mnie. Dość głupio mi to przyznać jako kapitan drużyny, ale nie wiem, co robią chłopaki. Przygotowania na pewno się odbywają, ale szczegółów nie mogę niestety podać, bo i tak nie miałem w nich uczestniczyć, a z wiadomego względu, mimo że jestem w kraju, nie mogę wziąć w nich udziału.

Co możesz powiedzieć na temat toru w Tarnowie? W przeciwieństwie do tego we Wrocławiu jest on dość twardy. Byłeś zawodnikiem klubu spod znaku Jaskółki, znasz ten obiekt. Będzie on sprzyjał Betardowi Sparcie, czy też stanowić będzie sporą przeszkodę?

- Do każdego toru trzeba się dopasować. Czasami słyszy się, że nawet zawodnicy gospodarzy szukają odpowiednich przełożeń. Tak wygląda dzisiejszy speedway. Jedziemy na zawody i mimo tego, że trenujemy na danym obiekcie dzień, czy dwa dni wcześniej i generalnie znamy warunki torowe, często bywa tak, że nawierzchnia jest inna. Ciężko jest przygotować ją tak samo. Tor może być zrobiony identycznie, ale swój wpływ ma na przykład pogoda, przez co nie jest już tak, jak na treningu. Jest szereg czynników, które wpływają na to, że silniki zachowują się tak, a nie inaczej, lub też sam tor jest mniej lub bardziej przyczepny, albo też twardszy, bardziej śliski i odsypujący się w inny sposób. Wszystko składa się więc na to, żeby danego dnia na danym torze, w konkretnych warunkach pogodowych i na przygotowanej w pewien określony sposób nawierzchni, jak najwięcej zawodników drużyny dopasowało się jak najszybciej. Ten, kto dopasuje się szybciej, skuteczniej punktuje. Przeważnie jest tak, że to gospodarze mają większą wiedzę na temat swojego toru i to oni szybciej są w stanie połapać się o co chodzi. Ale też nie zawsze. Przed nami zatem takie samo zadanie, jak przed gospodarzami. Z tym, że miejscowi mają handicap, bo na tym torze jeżdżą od początku sezonu. A do łatwych on nie należy. Jest to specyficzna, czarna nawierzchnia, do tego przygotowywana dość twardo. Widać, że nawet tacy zawodnicy, jak Krzysztof Kasprzak, Fredrik Lindgren czy Bjarne Pedersen stosunkowo długo szukali dobrej formy na swoim torze. To naprawdę nie jest łatwy owal, ale tacy jeźdźcy, jak chociażby Jarek Hampel bardzo dobrze potrafili dopasować się już od pierwszego biegu. Liczymy więc na taką formę całej drużyny, jak miał Jarek Hampel w Tarnowie (śmiech).

Wierzysz w to, że uda wam się wygrać w Tarnowie? Biorąc pod uwagę ostatnie wyniki osiągane przez Tauron Azoty, wasze problemy i twoją kontuzję, wydaje się to być zadaniem z pogranicza mission impossible.

- Łatwo na pewno nie będzie, ale to jest żużel. Dopóki koło się kręci, wszystko jest możliwe. Nie tracę wiary. Mam nadzieję, że uda mi się doprowadzić nogę do stanu, który pozwoli mi nie tylko wziąć udział w tym meczu, ale również powalczyć o dobry wynik. Liczę na to, że dość szybko się dopasujemy i jak równy z równym będziemy mogli walczyć o zwycięstwo w Tarnowie.

Ze średnią biegową na poziomie 1,926 Piotr Świderski jest sklasyfikowany na 13 miejscu wśród najskuteczniejszych zawodników Speedway Ekstraligi

Komentarze (0)