W Gnieźnie w meczu z Lokomotivem Daugavpils i na wyjeździe w Łodzi przeciwko Orłowi Krzysztof Jabłoński nie przegrał z żadnym z rywali. Sposób na niego znalazł dopiero Magnus Zetterstroem, który w konfrontacji Startu z Lotosem Wybrzeże Gdańsk pokonał go trzy razy. Należy jednak dodać, że pojedynki Krzysztofa Jabłońskiego z liderem gości były ozdobą niedzielnego spotkania, które ostatecznie zakończyło się triumfem gospodarzy (48:42).
- To był niezwykle trudny mecz - przekonywał kapitan gnieźnieńskiego zespołu. - Spodziewaliśmy się, że taki będzie. Uważam, że końcowy wynik jest sprawiedliwy, ale trzeba pamiętać, że plany trochę pokrzyżowała nam pogoda. Cieszę się, że wybrnęliśmy z tego jak należy i po ciężkiej walce 3 punkty zostały w Gnieźnie.
Chociaż trudno w to uwierzyć, to jeszcze na 2 godziny przed pierwszym biegiem wydawało się, że mecz będzie trzeba przełożyć na inny termin. Całonocne opady deszczu, który przestał padać dopiero ok. godz. 11.00, sprawiły, że tor znajdował się w fatalnej kondycji. Jednak praca służb technicznych, wspieranych przez działaczy klubu (z prezesem Arkadiuszem Rusieckim na czele), nie poszła na marne.
- W moim przekonaniu tor został przygotowany perfekcyjnie. Szczególnie biorąc pod uwagę warunki, jakie mieliśmy jeszcze w południe. Trzeba podziękować za zaangażowanie wszystkim ludziom w klubie, którzy doprowadzili do tych zawodów - dodał starszy z braci Jabłońskich.
Krzysztof Jabłoński na czele stawki