Kulisy odwołania meczu w Rawiczu

Niedzielne popołudnie miało być emocjonujące dla kibiców żużla w Rawiczu, nie tylko tych miejscowych, ale i bardzo licznie przybyłych z Piły. Tak jednak nie było. Zaplanowane na godzinę 17 zawody odwołano pół godziny później.

W międzyczasie przy wciąż padającym deszczu kierujący traktorem próbował doprowadzić tor do stanu używalności. Aura wciąż nie była jednak łaskawa.

Jak decyzję tę komentowali przedstawiciele obu zespołów? - Myślę, że nawet trzy ciągniki nie dałyby rady, gdyby tutaj jeździły bez przerwy. Chodzi o to, że cały czas pada. Gdyby przestało padać, to byśmy poczekali jakieś dwadzieścia minut i można by jechać. Tor nadaje się do jazdy, ale co to byłaby za jazda. Ujmę to tak: nadaje się do jazdy, ale nie do ścigania. Liczyłby się tylko start. W żużlu chodzi przecież o to, żeby się pościgać, żeby każdy z chłopaków miał trochę radości z tego. Cały czas pada i to coraz mocniej, gdyby przestało, byłaby inna sytuacja - mówił około godziny 17:45 Przemysław Pawlicki.

Eric Andersson również nie był zwolennikiem ścigania się na tym torze: - To była słuszna decyzja. Byłoby niebezpiecznie, gdybyśmy wyjechali na tor. Szkoda, że tak się potoczyło. Gdyby po torze jeździło kilka ciągników i deszcz przestawał padać, to pewnie udałoby się odjechać te zawody. Słyszałem coś o tym, że działacze rozmawiali o dacie trzeciego września jako nowym terminie. Mi pasowałoby to idealnie, bo następnego dnia jest tutaj Puchar Burmistrza, a mam nadzieję, że w nim pojadę. Wtedy za jednym razem wziąłbym udział w dwóch imprezach..

Podobnego zdania był Claus Vissing: - Ten mecz należało odwołać. Ciągle padał deszcz, nic nie wskazywało na to, by miał przestać. Mam nadzieję, że jak najszybciej dowiem się nowego terminu tego spotkania. Chciałbym mieć ten termin wolny i wystąpić w tym spotkaniu.

Czy zdaniem trenera pilan, gdyby na rawickim owalu jeździł jeszcze jeden ciągnik i poczekano by z decyzją o odwołaniu meczu jeszcze kilkanaście minut, to byłaby szansa na jego rozegranie? - Być może tak. Myślę, że gdyby była taka szyna boczna, która byłaby w stanie ściągnąć tą maź z toru, to należało od razu odjechać te zawody. Takie jest moje zdanie. Termin ustali Polski Związek Motorowy, kluby nie doszły do porozumienia. Kiedy jest możliwość, że kluby mają same się porozumieć, jest o to trudno, powstają jakieś niedomówienia. - zauważył Piotr Szymko.

Około godziny 18 deszcz nad Rawiczem przestał padać, co kilka minut później do powiedzenia miał Piotr Żyto? - Jak widać, pogoda się poprawiła, już nie ma deszczu. My mieliśmy tor przygotowany w miarę. Chcieliśmy wypuścić dwóch zawodników, żeby przejechali kilka kółek i ocenili, czy da się jechać. Pan sędzia zdecydował, że nie zgodzi się na coś takiego, dopóki pada deszcz. Zaproponowaliśmy klubowi z Piły, by także puścili dwóch swoich zawodników w tym samym celu na tor. Oni się na to nie zgodzili. Teraz pojawia się problem ustalenia nowego terminu. I to jest najgorsze w tym momencie, bo tych terminów nie ma. Termin, który pasuje im, nie pasuje nam, termin odpowiadający nam, nie jest akceptowany przez nich. I tutaj rzeczywiście jest kłopot - uważa opiekun RKS-u.

W całej sytuacji najbardziej szkoda kibiców, którzy przez kilkadziesiąt minut moknąc czekali na decyzję sędziego. Warto odnotować, że na spotkanie to przybyła bardzo liczna grupa fanów klubu z północnej Wielkopolski.

Komentarze (0)