Andrzej Witkowski dla SportoweFakty.pl: Nie można wymagać, żeby wszystkie dzikie karty mieli polscy zawodnicy

Nie Adrian Miedziński jak wnioskowali organizatorzy, a Darcy Ward wystąpi z dziką kartą w Grand Prix Polski na torze w Toruniu. Decyzja ta wywołała sporo kontrowersji w naszym kraju. O komentarz w tej sprawie portal SportoweFakty.pl poprosił prezesa PZM, Andrzeja Witkowskiego.

W tym artykule dowiesz się o:

- BSI wspólnie z FIM podejmują decyzję co do przydzielenia dzikiej karty. W tym roku sytuacja była wyjątkowa, bo Polski Związek Motorowy otrzymał dziką kartę na cały sezon dla Janusza Kołodzieja. W gronie działaczy sportu żużlowego uznaliśmy, że lepiej mieć jednego zawodnika z dziką kartą na wszystkie Grand Prix, niż zawodnika, który wystąpi w jednej rundzie bez szans na odniesienie końcowego sukcesu. Wszyscy na to przystali. Sprawa Torunia wynikła z decyzji FIM. My zgłosiliśmy kandydaturę Adriana Miedzińskiego, ale FIM uznał, że lepiej będzie dziką kartę przyznać zawodnikowi australijskiemu. Decyzję tę przyjmuję do realizacji. Według mnie lepiej, żeby jeden zawodnik jedenaście razy wystąpił w Grand Prix niż trzech różnych zawodników w pojedynczych rundach bez specjalnych szans na sukces. Wydaje mi się, że to jest sezon ogórkowy. Najpierw zajmujemy się tłumikami, teraz dziką kartą dla zawodnika. Zapytajcie się Kołodzieja, czy lepiej, żeby on startował we wszystkich Grand Prix, czy lepiej, żeby Miedziński pojechał raz - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Andrzej Witkowski.

Czy oznacza to, że decyzja o tym, że Polska nie dostanie trzech dzikich kart na organizowane w naszym kraju trzy turnieje Grand Prix zapadła już przed sezonem? - Jako PZM wystąpiliśmy z oficjalnym wnioskiem, że chcemy, aby z dziką kartą w Toruniu pojechał Adrian Miedziński. Poinformowano nas jednak, że stałą dziką kartę ma Janusz Kołodziej i na Grand Prix Polski dziką kartę dostanie zawodnik zagraniczny. W tym przypadku jest to Australijczyk Darcy Ward. We Włoszech był Matej Zagar, a w jakiejś innej rundzie może być też jeździec z innego kraju. Przypominam, że zgodnie z regulaminem Grand Prix to BSI i FIM przyznaje dziką kartę, a nie organizator. Nie mamy więc tutaj wiele do powiedzenia i stąd przyjmujemy decyzję do realizacji - podkreślił prezes PZM.

W Grand Prix w Gorzowie zobaczymy z dziką kartą Polaka, czy też w związku z jazdą w cyklu Janusza Kołodzieja znowu w organizowanym przez Polaków turnieju pojedzie zagraniczny żużlowiec? - Jeszcze za wcześnie, żeby o tym mówić. Przed samym turniejem zobaczymy, jak będzie układała się sytuacja. W Lesznie jechał Baliński, a teraz pojedzie Ward. Pamiętajmy, że ze stałą dziką kartą jedzie polski zawodnik. Nie można wymagać, żeby wszystkie dzikie karty mieli polscy zawodnicy, tylko dlatego, że organizujemy turnieje Grand Prix. W cyklu startuje czterech polskich zawodników stale plus od czasu do czasu piąty. Zdecydowano, że w Toruniu nie będzie tego piątego - zakończył Witkowski.

Zdaniem Andrzeja Witkowskiego korzystniejszą sytuacją jest stała dzika karta dla Janusza Kołodzieja niż trzy pojedyncze na organizowane w Polsce eliminacje cyklu Grand Prix

Źródło artykułu: