- Zawsze lubiłem Szwecję. Jedzenie jest tutaj dobre, ludzie mówią po angielsku, jakość życia jest tutaj wysoka. Są tutaj amerykańskie samochody, więc to sprawia, że czuję się jak w domu (śmiech) - powiedział Hancock w rozmowie z gazetą Dagens Nyheter.
W Szwecji "Herbie" poznał swoją życiową partnerkę - Jennie, z którą ma dwóch synów - Wilbura i Billa. Lider cyklu Grand Prix stwierdził, że nie będzie naciskał na nich, by zostali żużlowcami, choć obaj korzystają już z małego toru stworzonego koło domu państwa Hancock. Greg, podobnie jak jego ojciec, nie będzie wywierał nacisku na swoich potomków. Być może zdecydują się oni na inny sport.
Znakomita postawa Amerykanina w tym sezonie jest dla wielu zaskoczeniem. Hancock w rozmowie ze szwedzką prasą stwierdził, że znalazł w sobie nową pasję do speedwaya. Słabsze wyniki w zeszłym roku były dla niego dodatkową motywacją do startów w tym sezonie.
Hancock zapytany dlaczego ostatnio nie startuje tak dużo (odpuścił jazdę w Elite League), odpowiedział, że chce spędzać więcej czasu ze swoją rodziną.
Amerykański żużlowiec zdaje sobie również sprawę z tego, że kiedyś nadejdzie dzień, w którym trzeba będzie zawiesić kevlar na kołku. "Herbie" nie wie jak na razie, kiedy to nastąpi. Decydujący wpływ będzie miała jego dyspozycja, która jak na razie wyśmienita, a może po prostu nadejdzie dzień, w którym Hancock obudzi się i powie po prostu - pas...
Greg Hancock jeszcze nigdy nie wygrał Grand Prix w Szwecji. Czy zmieni się to w Malilli?