Decydowały starty - komentarze po meczu Kolejarz Opole - Kaskad Równe

Trzecie z rzędu zwycięstwo odnieśli żużlowcy Kolejarza Opole. W niedzielę pokonali u siebie Kaskad Równe 58:32. Tak łatwego zwycięstwa gospodarze się nie spodziewali. Zawodnicy zgodnie podkreślali, że o kolejności na mecie decydowały wyjścia spod taśmy.

Andrzej Maroszek (trener Kolejarza Opole): Moi podopieczni znajdują się w dobrej i równej formie, ale nie spodziewałem się, że zdobędą tyle punktów. Rzadko się zdarza, by zawodnik z 11 oczkami na koncie nie jechał w piętnastym wyścigu. To jednak powód do radości, bo pokazuje, jak wyrównaną drużynę posiadamy. Po trzeciej wygranej z rzędu jesteśmy na fali i postaramy się w Lublinie tę passę podtrzymać. Ze składem raczej nie będę kombinował. Kolejną szansę dostanie Travis McGowan, który jak popracuje z Markiem Mrozem, to powinien znów być skuteczny. Znak zapytania stawiam przy pozycji juniora. Jeśli Szymko dobrze spisze się w czwartek w Lublinie, to niewykluczone, że ponownie z niego skorzystamy. Nie żałuję, że dzisiaj na Marcela postawiłem. Łukasz Bojarski nie jest w pełni sił i nie wiadomo, czy pojechałby lepiej.

Michał Mitko (Kolejarz Opole): Rywal nie postawił większego oporu. Mecz okazał się dość łatwy, choć obawiałem się, że po dwóch zwycięstwach wkradnie się w nasze szeregi rozluźnienie i zlekceważymy rywala. Każdy potraktował jednak spotkanie poważnie i spisał się bardzo dobrze. Czwórka krajowych seniorów była nie do ugryzienia, a Travis McGowan oraz juniorzy dorzucili kilka punktów. W Lublinie czeka nas zdecydowanie cięższa przeprawa. Tamtejszy tor jest trudny, zupełnie różny od naszego. Zdajemy sobie sprawę z wagi spotkania. Porażka może przekreślić nasze szanse na trzecie miejsce. Czkawką odbija się mecz z Lubelskim Węglem u siebie. Po przegranej mówiłem, że może ona być fatalna w skutkach i zdecyduje o braku awansu.

Marcin Jędrzejewski (Kolejarz Opole): Przed ostatnim biegiem jeszcze zmieniłem ustawienia motocykla. Prawdę mówiąc myśleliśmy, że tor zostanie polany. Tak się jednak nie stało. Przeciętnie wystartowałem, a na wyjściu z pierwszego łuku brakowało mi mocy. Wynik nie do końca odzwierciedla to, co się działo na torze. Goście walczyli i nie było łatwo ich pokonać. Po meczu w Krakowie zawiozłem silniki do mechanika Witka Gromowskiego. To przyniosło wymierne efekty, bo w końcu zaliczyłem w Opolu udane zawody.

Marcel Szymko (Kolejarz Opole): Mój występ to totalna katastrofa. W biegu młodzieżowym zostałem przewrócony na pierwszym łuku i uważam, że sędzia niesłusznie mnie wykluczył. Powinien powtórzyć wyścig w pełnej obsadzie. Z kolei w drugim starcie nie wiem do końca, co się stało. Lekko podniosło mi przednie koło, skorygowałem błąd, lecz za chwilę wyleciałem w powietrze. Nie rozumiem, co było tego przyczyną. Jestem bardzo poobijany, lecz mam nadzieję, że do czwartku wykuruję się i wystartuję w półfinale MDMP w Lublinie. Czy wystąpię jeszcze w Kolejarzu, to się okaże. Decyzja należy do trenera i działaczy, choć zdaję sobie sprawę, że dzisiejszym meczem nie przekonałem ich do siebie.

Piotr Świst (jeżdżący trener Kaskadu Równe): Nie potrafiliśmy dobrze wyjść spod taśmy, a gospodarze ten element opanowali prawie do perfekcji. Dlatego zwyciężyli. Start z trzeciego pola był jakąś masakrą. Raz co prawda udało mi się wstrzelić, lecz w kolejnym biegu zostałem daleko za rywalami. Tor jest pięknie przygotowany - równo i bez dziur. W ostatnich latach można było się na nim ścigać, ale dzisiaj wyprzedzić rywala praktycznie nie szło. Chyba że zawodnik popełnił koszmarny błąd i odjechał od krawężnika. Próbowaliśmy, walczyliśmy, ale Kolejarz okazał się po prostu lepszy. Porażka martwi, jednak nie robimy z niej tragedii. Działacze nie wywierają presji i nie ma nacisku na wynik.

Stanisław Burza (Kaskad Równe): Jechaliśmy w kratkę, lepsze biegi, przeplatając gorszymi. Niestety więcej było tych nieudanych. Liczyliśmy na korzystniejszy wynik. Dzisiaj o kolejności na mecie decydował start, a w tym elemencie opolanie spisywali się znakomicie. Tor był bardzo dobrze przygotowany. Nie posiadał dziur ani nierówności, lecz nie sprzyjał walce. Kto trzymał krawężnik, ten pierwszy dojeżdżał do mety, a do mijanek praktycznie nie dochodziło. Nie żałuję decyzji o przejściu do Równego, choć klub boryka się z problemami finansowymi i ma wobec mnie zaległości. Nie można za to narzekać na atmosferę w drużynie.

Źródło artykułu: