Kacper Gomólski: Solidnie "przybombałem", ale nie mam pretensji do Mikołaja
Bardzo pechowy był dla Kacpra Gomólskiego mecz Startu z Polonią Bydgoszcz. Najpierw zanotował groźnie wyglądający upadek, w którym skasował swój podstawowy motocykl, a w kolejnym biegu zatarł mu się silnik. - Ciułałem punkty, ale wychodziło mi to mocno przeciętnie - mówił.
Mateusz Klejborowski
Tydzień temu w meczu w Grudziądzu Kacper Gomólski zdążył przejechać tylko pierwszy łuk i pół prostej (bieg został przerwany po upadku młodzieżowej pary gospodarzy), po czym rozpadał się deszcz i zawody zostały przełożone. Dlatego powrót osiemnastolatka po ponad miesięcznej kontuzji obojczyka do ścigania w polskiej lidze przypadł na spotkanie Startu z Polonią Bydgoszcz.
Mecz na szczycie w I lidze - poza pierwszym wyścigiem, w którym dojechał do mety za kolegą z drużyny - Taiem Woffindenem nie układał się po jego myśli. W drugim swoim starcie - znajdując się na prowadzeniu - na jego tylne koło wpadł Mikołaj Curyło, czym wytrącił go z równowagi i obaj z impetem uderzyli w dmuchaną bandę. Młodzieżowcy długo nie podnosili się z toru, ale ostatecznie obyło się bez kontuzji. "Gomóła" narzekał "tylko" na ogólne potłuczenia. - Porządnie się poobijałem - mówił. - Po meczu obejrzałem powtórkę w Start TV i faktycznie wyglądało to fatalnie. Mam obity tyłek i prawdą nogę. Do tego bolą mnie żebra, ale nie narzekam, bo mogło być gorzej. Zaraz po upadku próbowałem się wydostać spod "dmuchawca", bo ciężko tam złapać oddech. Miałem na sobie motocykl, dlatego tyle to trwało i potrzebna była mi pomoc.
KUP BILET NA 2024 ORLEN FIM Speedway Grand Prix of Poland - Warsaw -->>