Przypomnijmy: w środę prezes Dowhan poinformował, że ZKŻ SSA nie przystąpi do konkursu o dotację z miejskiej kasy. Zrobić ma to natomiast stowarzyszenie ZKŻ.
- Prezes mówił, że wszystkie informacje, które pozwoliłyby ocenić finanse klubu są zawarte w sprawozdaniu. Mam tu podane, że prace wraz z pochodnymi wynoszą 606 tysięcy, że spółka zatrudnia ośmiu pracowników i nie ma żadnych informacji o tym, o czym prezes mówił później, że jest ileś umów na zlecenie, na ochronę, na pozostałe ważne rzeczy. Prezes sam potwierdza, że nie mając wglądu w dokumenty de facto nie wiemy na co są wydawane środki. Chciałbym, żeby prezes nie myślał, że główną przyczyną naszej kontroli, która w końcu się odbędzie wcześniej czy później, bo po prostu klub nie dostanie ani złotówki i nie zostanie podpisana umowa na korzystanie z tego obiektu na przyszły rok, są jego dochody. Prezes stowarzyszenia jasno poinformował nas, że bez wiedzy stowarzyszenia prezes Dowhan pobierał wynagrodzenie w wysokości 27 tys. złotych miesięcznie do czasu, kiedy dowiedziało się o tym stowarzyszenie. Przed trzema czy czterema miesiącami stowarzyszenie obniżyło tę kwotę do 10 tys. zł. Apropos tego, jak to my mówimy prawdę albo nieprawdę chciałem pokazać informacje prasowe - przed dwoma laty, a więc w 2009 roku dwukrotnie informował, że nie pobiera żadnego wynagrodzenia za działalność dla żużla - to był luty 2009 i sierpień 2009. W wywiadzie z Gazetą Wyborczą prezes przekazał, że od dwóch lat ma w klubie umowę menadżerską. Prezes stowarzyszenia przy świadku przekazał mi tę informację, że bez zgody stowarzyszenia ta stawka 27 tysięcy złotych była przez prezesa Dowhana pobierana i została po uzyskaniu tej wiedzy obniżona do ok. 10 tys. złotych - powiedział Kaliszuk.
Prezes stowarzyszenia, Ryszard Grzesczuk, wystosował stosowny komentarz do słów wiceprezydenta. Jego treść znaleźć można tutaj