Kacper Gomólski: Zwycięstwo było w naszym zasięgu

Kacper Gomólski - obok Scotta Nichollsa - był najskuteczniejszym zawodnikiem w zespole Startu, który długo toczył wyrównany bój w Gdańsku z Wybrzeżem. Po dwunastym biegu był remis (36:36), ale w trzech ostatnich wyścigach dominowali gospodarze.

Niemal przez całe zawody wynik meczu oscylował wokół remisu, dlatego nie ma się czemu dziwić, że dziesięciopunktowa porażka Startu z Wybrzeżem jest dla Kacpra Gomólskiego dużym rozczarowaniem. - To był ciekawy i bardzo wyrównany mecz, a zwycięstwo było w naszym zasięgu. My jako juniorzy zrobiliśmy swoje (Gomólski, Woffinden, Fajfer - 17 punktów), ale jako zespół popełnialiśmy za dużo błędów na trasie. Szkoda, bo mogliśmy dzisiaj wygrać, czym na pewno sprawilibyśmy ogromną radość Arkowi (adept sportu żużlowego, który zmarł wskutek ran odniesionych na środowym treningu).

Osiemnastolatek, który obok Scotta Nichollsa (9+1) był najskuteczniejszym zawodnikiem Startu (7+3) podkreślał znakomitą postawę Darcy'ego Warda. - On latał po tym torze i w kolejnym meczu był poza zasięgiem rywali. Co prawda akurat ja z nim prowadziłem, ale na drugim łuku popełniłem błąd zostawiając mu miejsce przy kredzie, co natychmiast wykorzystał. Jestem przekonany, że w Gnieźnie czeka go więcej pracy.

Kibice Startu obawiali się, że gdańszczanie zaskoczą ich ulubieńców przygotowaniem nawierzchni, ale ta od początku nie sprawiała im żadnych problemów. - Nie mam żadnych zastrzeżeń do toru. Był bardzo fajny, wymagający, trochę dziurawy, ale równy dla wszystkich. Od początku dobrze się na nim czuliśmy, dlatego nie możemy odżałować przegranego na własne życzenie meczu.

Po meczu wychowanek gnieźnieńskiego klubu wrócił do sytuacji z siódmego biegu, który zakończył za plecami rywali, chociaż zaraz po starcie wydawało się, że dołączy do prowadzącego Scotta Nichollsa. Na prostej odważnie przedzierał się tuż obok ogrodzenia, a zatrzymał się dopiero przy motocyklu Dawida Stachyry. - Żałuję tego "zera", ale taki jest żużel. Dawid pojechał ze mną bardzo ostro. Zamknął mi "płot", przez co straciłem szanse na dołączenie do Scotta Nichollsa. Trudno. Po biegu trochę dyskutowaliśmy, ale w parkingu przybiliśmy sobie po "piątce". To była nie pierwsza i nie ostatnia taka sytuacja, więc nie ma o czym mówić (śmiech).

Krzysztof Jabłoński (Ż) i Kacper Gomólski (B) przed parą gospodarzy

Źródło artykułu: