Przed dziewiątym biegiem Tauron Azoty Tarnów prowadził na Arenie Częstochowa z miejscowym Włókniarzem różnicą sześciu oczek. Później rozpoczęły się kłopoty Jaskółek. - Generalnie początek zawodów w naszym wykonaniu był dobry. Myślę, że zaczęliśmy popełniać błędy podczas zmian w sprzęcie. Były one potrzebne, ponieważ zmieniały się warunki torowe. Na pewno poczyniliśmy korekty w nieodpowiednią stronę, bo było widać, że karta się odwróciła. Zaczęliśmy przegrywać starty i byliśmy wolniejsi na trasie - wyjaśnił w rozmowie z naszym portalem Sebastian Ułamek.
GALERIA: Włókniarz Częstochowa - Tauron Azoty Tarnów 49:41
Kapitan tarnowskiej drużyny to jednocześnie wychowanek i wieloletni reprezentant Włókniarza Częstochowa. Podobnie, jak jego zespół bardzo dobrze rozpoczął niedzielne zmagania. Ułamek wygrał bowiem dwie pierwsze swoje gonitwy. W trzech kolejnych startach wywalczył jednak już tylko punkt. Dzień przed spotkaniem natomiast nawierzchnia częstochowskiego owalu według fachowców przypominała tarnowską. Sebastian Ułamek nie zgodził się jednak z sugestią, że powodem tak dobrej dyspozycji jego zespołu mogło być podobieństwo nawierzchni do tej w Mościcach. - Częstochowski tor nie ma nic wspólnego z tarnowskim - stanowczo oznajmił 36-latek.
Ostatecznie pierwszy pojedynek o siódme miejsce gwarantujące utrzymanie w Speedway Ekstralidze zakończyło się zwycięstwem Włókniarza 49:41. - Po meczu w drużynie padło jedno hasło - strata ośmiu punktów to jest dużo i mało. Wynik jest sprawą otwartą. Wszystko okaże się w rewanżu za trzy tygodnie w Tarnowie - powiedział Ułamek, który notabene rok temu w dwumeczu o tę samą stawkę wspierał swój macierzysty klub. Wtedy to sześciopunktowa zaliczka wystarczyła częstochowianom w rewanżu w Bydgoszczy. Tarnowianie na własnym torze są jednak zdecydowanie silniejsi niż na wyjazdach, co udowodnili w rundzie zasadniczej, kiedy to wysoko pokonali biało-zielonych i odprawili ich z kwitkiem zgarniając 3 punkty do ligowej tabeli.