W tym miejscu chciałbym poszukać odpowiedzi na to pytanie. Mam również nadzieję, że niniejszy artykuł skłoni działaczy i kibiców klubu do głębszej diagnozy sytuacji, która z kolei doprowadzi do przyjęcia planu i podjęcia działań.
Wychowankowie
Patrząc na szeroki skład reprezentacji Polski powoływanej corocznie przez trenera kadry, próżno szukać w niej wychowanków klubu z Rzeszowa. Bardzo rzadko możemy ich znaleźć analizując listy startowe finałowych imprez rangi mistrzostw Polski seniorów. Szukając jasnych punktów w obszarze wychowanków wypada przypomnieć tzw. Złotą Młodzież trenera Petrova - juniorów, którzy w latach 1994 - 1996 zdominowali krajowe rozgrywki o Młodzieżowe Drużynowe Mistrzostwo Polski. Radowała serce para młodzieżowa Miesiąc - Stachyra, która w latach 2005-2006 okazała się być bardzo niegościnna dla juniorów drużyn przyjezdnych, wygrywając wiekszość biegów w stosunku 5:1 i zdobywając w 2006 roku złoty medal Młodzieżowych Mistrzostw Polski Par Klubowych. Spore nadzieje rokował Dawid Lampart, imponując talentem i brązowym medalem Młodzieżowych Indywidualnych Mistrzostw Polski zdobytym w Lesznie w 2009 roku oraz złotem Drużynowych Mistrzostw Świata Juniorów. Przyglądając się jednak dokładniej karierom tych najwybitniejszych wychowanków klubu z Rzeszowa, spotka nas spore rozczarowanie. Drużynę tzw. Złotej Młodzieży, stanowili: Maciej Kuciapa, Rafał Trojanowski, Piotr Winiarz, Rafał Wilk i Sławomir Sitek. Ich siła polegała na bardzo wyrównanym składzie, co pozwalało na stawanie na podium w rozgrywkach drużynowych. Indywidualnie nie było jednak już tak kolorowo i żaden z nich nigdy nie był zaliczany do krajowej czołówki seniorów. Dodatkowo, fatalne upadki i odniesione w ich wyniku kontuzje przerwały kariery Piotra Winiarza i Rafała Wilka. Śledząc losy Dawida Stachyry i Pawła Miesiąca po ukończeniu wieku juniora ciężko o jakikolwiek optymizm. W obecnym sezonie z usług Stachyry zrezygnowano na Wyspach, w Polsce bywa odsuwany od składu pierwszoligowego Wybrzeża Gdańsk. Paweł po kompletnie nieudanym sezonie 2010 w barwach pierwszoligowego klubu z Daugavpils obecnie radzi sobie calkiem niezle, niestety w drugoligowym klubie z Lublina. Zawodnicy Ci balansują gdzieś pomiędzy I a II ligą, a ich szanse na zbliżenie się do krajowej czołówki maleją z sezonu na sezon. Dawid Lampart, kilka lat temu stawiany był w jednym rzędzie z takimi zawodnikami jak Maciej Janowski, Patryk Dudek, czy Przemek Pawlicki. Wielokrotnie powoływany przez trenera Marka Cieślaka do kadry narodowej juniorów. Polski szkoleniowiec, chcąc rozwijać spory talent Lamparta, pomógł mu podpisać kontrakt z angielskim klubem z Eastbourne. Z mniej, lub bardziej wiadomych względów, starty Dawida w Anglii ograniczyły się do kilku spotkań w zeszłym sezonie i jednego w obecnym, po którym w niezbyt elegancki sposób rozstał się ze swoim angielskim klubem. Dawid w niemal każdym wywiadzie narzeka na brak startów, jednak w przeciwieństwie do swoich kolegów z innych klubów nie startuje w żadnej z lig zagranicznych. Dystans pomiędzy nim, a np. Maciejem Janowskim z Wrocławia stał się już nie do odrobienia – może dlatego, że Janowski sezon w sezon odjeżdża przeszło trzykrotnie więcej wyścigów od Lamparta, występując na kilkudziesięciu różnych torach i obiektach. Nie da się wszak zbudować formy startując w zawodach średnio trzy biegi raz na dwa tygodnie, po czym zakończyć sezon w sierpniu.
W szkoleniu młodych adeptów speedwaya w Rzeszowie daje zauważyć się pewną sezonowość. W przypadku pojawienia sie w klubie jednego, dwóch obiecujących zawodników szkolenie zamiera do czasu osiągnięcia przez nich wieku seniora. Wtedy rozpoczyna się faza cyklu, w której jesteśmy obecnie, tj. rozpaczliwe szukanie następców i inwestowanie środków w młodzieżowców, którzy nie rokują żadnych nadziei w swojej kategorii wiekowej i najczęściej kończą kariery po ukończeniu 21 lat. W tym miejscu wypada wymienić dwóch aktualnie startujących wychowanków, z których jeden ma szanse na przejście do historii światowego speedwaya jako zawodnik, który w trakcie dwóch sezonów od uzyskania licencji Ż, większości z rozpoczętych biegów w zawodach nie ukończył.
Zawodnicy
Przeglądając corocznie skład rzeszowskiej drużyny zgłaszany do rozgrywek ligowych nie sposób nie zadać sobie pytania: czy istnieje jakakolwiek polityka klubu, jeśli chodzi o budowanie składu? W ciągu ostatnich pięciu zakończonych sezonów, w barwach rzeszowskiej drużyny startowało 35 zawodników, w tym 9 stałych uczestników cyklu Grand Prix. Rotacja jeźdźców w klubie z Rzeszowa należy bez wątpienia do najwyższych w kraju. Standardowa procedura kontraktowania liczącego się ridera wygląda niemal identycznie tj. po ustaleniu niebotycznej kwoty i podpisaniu kontraktu zawodnik po sezonie lub dwóch odchodzi tłumacząc się względami logistycznymi. Jest też drugi, jeszcze bardziej pesymistyczny wariant - w trakcie sezonu dochodzi do konfliktu na linii zawodnik-klub i do play-offów lub baraży, na własne życzenie, drużyna przystępuje w osłabieniu. W związku z tym, że liczba klasowych jeźdzców jest mocno ograniczona, a sami zawodnicy często wymieniają się opiniami na temat potencjalnych pracodawców, na niewiele zdają się prasowe zapewnienia włodarzy klubu o jego poukładaniu i wypłacalności. Z sezonu na sezon rzeszowski balon transferowy pompowany jest z ogromnym ciśnieniem, które utrzymywane jest tygodniami, bo już do końca kolejnego tygodnia ma się wszystko wyjaśnić. Końcem stycznia z balona całkowicie uchodzi powietrze, a oczom kibiców ukazuje się najczęściej jeden mocno przepłacony zawodnik mający pełnić rolę lidera oraz żużlowcy, których usługi nie spotakały się ze zbytnim zainteresowaniem w innych ośrodkach. Od tego momentu, pomimo faktu, że rynek transferowy jest już zamknięty, kibice karmieni są wizją wypożyczenia wartościowych zawodników z innych klubów, co rzecz jasna nigdy się nie udało. Naprawdę udane transfery drużyny znad Wisłoka można policzyć na palcach jednej dłoni, ale nawet sprowadzeni w ich wyniku zawodnicy nie pozostali przy Hetmańskiej dłużej niż 2 sezony. Dodatkową kwestią pozostaje zarządzanie drużyną i relacjami, komunikacją i motywacją w zespole. Zagraniczni zawodnicy przyzwyczajeni są do raczej wysokich standardów w każdym z wymienionych obszarów. Sprowadzenie ich do roli maszynek do robienia punktów nie zawsze wychodzi na dobre, zwłaszcza w sytuacji, kiedy tych punktów nie ma. Wszyscy pamiętają wypowiedź do kamer telewizyjnych kierownika drużyny o "profesjonalizmie zawodników w wystawianiu faktur". Takie sprawy załatwia się we własnym gronie i już na pewno nie krzykiem, czy szyderstwem. Budowanie głębszych relacji z zawodnikami przywiązuje ich do klubu, motywuje, tworzy fajną atmosferę, pozwala wykorzystać ich umiejętności nie tylko na torze, ale również poza nim, np. w prowadzeniu szkółki żużlowej, czy budowaniu relacji z kibicami. Po stresie związanym ze startami w zawodach jest to bardzo istotny aspekt i wartość ceniona przez samych zawodników, niestety w Rzeszowie wydaje się być niespecjalnie brana pod uwagę. Swoją drogą, od lat zastanawia mnie fakt, ile osób w klubie płynnie komunikuje się w języku angielskim?
Miasto, klub, sekcja, spółka
Stadion Miejski Stal Rzeszów, na którym niedawno wbito pierwsze łopaty pod budowę nowej trybuny należy do miasta. Został przekazany miastu przez klub ZKS Stal Rzeszów, który sam nie był w stanie poradzić sobie z utrzymaniem infrastruktury na odpowiednim poziomie. Związek klubu ZKS Stal Rzeszów z rzeszowskim żużlem ma miejsce poprzez sekcję żużlową Stal Rzeszów, do zadań której należy głównie szkolenie młodzieży - patrząc jednak na ilość i jakość wychowanków, póki co wydaje się to być zadanie ponad jej siły i możliwości. Jest wreszcie spółka akcyjna Speedway Stal Rzeszów, która zgłasza drużynę do rozgrywek ekstraligowych oraz odpowiada za jej prowadzenie i organizację zawodów. Spółka Speedway Stal Rzeszów SA zarządzana jest jednoosobowo przez Prezesa Zarządu, którym jest osoba związana bezpośrednio ze sponsorem rzeszowskich żużlowców. Odbywa się to przy akceptacji Rady Nadzorczej. Oddanie pełni władzy w ręce jednej osoby, będącej jednocześnie jednym ze strategicznych sponsorów drużyny, świadczyć może o posiadanym przez tę osobę większościowym pakiecie akcji lub zbudowaniu takiej większości z innymi akcjonariuszami. Brak w Zarządzie reprezentantów pozostałych akcjonariuszy może wskazywać na niewielką liczbę posiadanych przez nich akcji, pełne zaufanie do obecnego Prezesa Zarządu lub niespecjalne zainteresownie wpływem na losy spółki. W powyższym modelu własności nie da się nie zauważyć pewnego konfliktu interesów: do głównych zadań prezesa spółki odpowiedzialnej za prowadzenie drużyny ekstraligowej należy zapewnienie drużynie odpowiednio wysokiego budżetu, co odbywa się głównie poprzez budowanie pozycji spółki i twarde negocjacje ze sponsorami, poszukiwania nowych darczyńców oraz organizacyjny i sportowy rozwój. Pojawia się więc pewien paradoks, w którym prezes Speedway Stal Rzeszów SA ma negocjować warunki sponsorskie na kolejny sezon z... własną firmą. Jest to wielce niekomfortowa sytuacja, w której należy zadać pytanie, czyje interesy wezmą górę w tym przypadku? Czy można liczyć tutaj na bezstronność i maksymalizację interesów Speedway Stal Rzeszów SA, czy być może w grę wchodzi osiągnięcie maksymalnego wyniku marketingowego przy jednoczesnej minimalizacji poniesionych kosztów sponsora? Pytania takie nie miałyby racji bytu, gdyby na czele spółki zarządzającej drużyną ekstraligową stał sprawny menedżer, rozliczany i wynagradzany za wynik sportowy i finansowy spółki, jak bywa to w najprężniej działających ośrodkach żużlowych w kraju.
Kibice
Będąc na zawodach w Zielonej Górze, czy Częstochowie z zazdrością patrzyłem na sektory gospodarzy, gdzie przez cały czas utrzymywał się głośny doping dla drużyny gospodarzy. Dodatkowo, kibice zasiadający w sektorze "ultrasów" angażowali w doping cały stadion. Próżno o takie widoki na stadionie przy Hetmańskiej, gdzie jedynym wyjątkiem są derbowe spotkania z rywalem zza miedzy. Obecna linia podziału pomiędzy rzeszowskimi kibicami przebiega pomiędzy "byłymi i obrażonymi na klub prawdziwymi kibicami", "marmoludkami", "kibicami żużla w ogóle" i "piknikami". Środowisko kibicowskie jest skłócone i słabe. Nie podejmuje specjalnych starań i wysiłków, nie tylko jeśli chodzi o oprawę meczów i doping, ale także w kwestii inicjatyw mających na celu ścisłą współpracę z klubem, sekcją i spółką. Jak niemal zawsze w takich przypadkach wina nie leży wyłącznie po stronie kibiców, ale także po stronie władz sekcji i spółki. Wielokrotne cytowane w mediach wypowiedzi np. o "niedorośnięciu kibiców do ekstraligi" spowodowały impas z którego niełatwo będzie wyjść. Sytuacja taka określana jest w negocjacjach jako "lose-lose", czyli przegrany-przegrany. Traci na tym klub, tak finansowo, bo coraz mniej kibiców zasiada na trybunach uszczuplając w ten sposób wpływy z biletów, jak i wizerunkowo. Tracą na tym kibice, bo pozbawiają się pozytywnych emocji i słabnie ich zaangażowanie i identyfikacja z klubem. W ten sposób koło się zamyka. Dopóki obie strony nie zrozumieją, że nie ma wielkich klubów bez wiernych kibiców i poszanowania tradycji, dopóki kibice nie zaangażują się w życie klubu, a klub ich do tego nie zachęci z korzyścią dla wszystkich, dopóty rzeszowskie kibicowanie będzie na poziomie wegatatywnym.
Podsumowanie
Marzeniem każdego kibica jest sytuacja, w której jego klub jest liczącym się ośrodkiem speedwaya w kraju, sytuacja w której przez lata stawiany jest w gronie faworytów w walce o medale mistrzostw Polski. Klub w którym jednocześnie startują utalentowani wychowankowie oraz klasowi zawodnicy zagraniczni, obecni i przyszli mistrzowie Polski i świata. Wreszcie klub z którymi identyfikują się kibice, a trybuny nowoczesnego stadionu wypełnione są do ostatniego miejsca. Osiągnięcie takiego stanu nie jest zadaniem łatwym, jednak jak pokazują przykłady kilku krajowych ośrodków żużlowych, od lat będących w czołówce, nie jest to zadanie niewykonalne. Mam nadzieję, że w niedalekiej przyszłości wspólnie z rzeszowskimi kibicami doczekamy takiej sytuacji, a niniejszy materiał zaadresuje kilka najważniejszych kwestii i problemów, które Zarząd spółki Speedway Stal Rzeszów SA z sukcesem poruszy i rozwiąże.
Tomasz Depa