Może to oznaczać koniec sezonu - rozmowa z Mateuszem Szczepaniakiem, żużlowcem Orła Łódź

Mateuszowi Szczepaniakowi po przejechaniu kilkudziesięciu metrów podczas finału Indywidualnych Mistrzostw Polski w Lesznie, odnowiła się kontuzja kolana. Jeśli uszkodzone zostały więzadła krzyżowe, dla żużlowca Orła Łódź będzie oznaczać to koniec sezonu.

Maciej Kmiecik: Podczas finału IMP w Lesznie zdołałeś odjechać niecałe pół okrążenia. Co się stało, że zjechałeś z toru?

Mateusz Szczepaniak: Faktycznie, nie przejechałem nawet pół okrążenia. Niestety, dwa i pół tygodnia temu w Anglii naderwałem wiązadło poboczne w kolanie. Te dwa i pół tygodnia spędziłem na rehabilitacji. Miałem nadzieję, że będzie dobrze, ale niestety w Lesznie podczas finału IMP było przyczepnie. Kontuzja mi się odnowiła na takim torze.

Ból był silniejszy od chęci rywalizacji w finale...

- Kontuzja dotyczy prawej nogi, która w żużlu jest bardzo potrzebna, najważniejsza do wyłamania motocykla. Próbowałem na tej przyczepnej nawierzchni złamać motocykl, ale niestety kolano zapadło się do środka. Od razu pojawił się ból. Nie dało się dalej jechać. Musiałem wycofać się z zawodów. Nie było możliwości utrzymania motocykla.

Wielka szkoda, bo w tym pierwszym starcie wyszedłeś dobrze ze startu i byłeś na drugiej pozycji...

- No tak. Przygotowałem się do tych zawodów bardzo dobrze. Byłem nastawiony bojowo. Start był faktycznie dobry. Praktycznie byłem drugi. Czułem na wyjściu z wirażu, że dostałem przyśpieszenie, ale niestety kolano się załamało i było po zawodach. Szkoda.

Tor organizatorzy przygotowali bardzo wymagający...

- Rzeczywiście. Tor był przyczepny, ciężki. Ja przejechałem niecałe pół okrążenia. Tor był wymagający. Trudno mi powiedzieć, jak było w dalszej części zawodów, bo sam nie mogłem spróbować na nim pojechać. Był bardzo przyczepny, ale dało się na nim jechać i walczyć.

Co teraz? Rehabilitacja?

- Najpierw muszę przeprowadzić szczegółowe badania, żeby sprawdzić, jak wyglądają te wiązadła. A później na pewno rehabilitacja. Gorzej będzie jeśli okaże się, że stało się coś z wiązadłami krzyżowymi. Jeśli one zostały naruszone, może być nieciekawie. Udam się do lekarza, który oceni jak długo potrwa rehabilitacja.

Jest taka opcja, że był to twój ostatni występ w tym sezonie?

- Rozmawiałem z kilkoma osobami, które mówiły, że jeśli uszkodzone zostały wiązadła krzyżowe, to najprawdopodobniej oznacza dla mnie koniec sezonu. Miejmy nadzieję, że jest to naruszone tylko poboczne wiązadło. Z tego, co wiem rehabilitacja w tym przypadku może potrwać od 6 do 8 tygodni.

Spróbowałeś w tym roku angielskiego speedway'a. Jakie wrażenia?

- Jak najbardziej pozytywne. Klimat w Anglii dla żużla jest świetny. Szefowie klubu przyjęli mnie bardzo dobrze. Byłem mile zaskoczony tym, jak w Anglii wygląda żużel, co działacze robią dla żużlowców. Niestety, już w pierwszym moim biegu w Anglii nie zrozumiałem się z Jasonem Doylem. Wywiózł mnie w płot i przewróciłem się. Skręciłem kolano i nie mogłem już dalej jechać. Spróbowałem jeszcze co prawda jechać w drugim wyścigu, ale kolano nie pozwalało na dalsze ściganie.

Czyli za dużo nie posmakowałeś angielskiego speedway'a...

- Za dużo rzeczywiście nie. Miałem nadzieję, że tam jeszcze wrócę w tym sezonie. W sobotę miałem finał IMP w Lesznie, w niedzielę zaplanowane zawody w Rawiczu, a w poniedziałek planowałem lecieć do Anglii na mecz ligowy. Muszę niestety z tego zrezygnować. Na jak długo, nie wiem. Mam nadzieję, że uda się jeszcze w tym sezonie wystartować na Wyspach.

W Polsce przedwcześnie zakończyłeś sezon z uwagi na taki, a nie inny regulamin. Jakbyś ocenił swoje polskie występy w Orle Łódź?

- Regulamin jest taki jaki jest. W lipcu skończyliśmy sezon i nic na to już nie mogliśmy poradzić. Starałem się poszukać startów poza Polską. Znalazłem je w Anglii, ale kontuzja pokrzyżowała mi plany. Jeśli chodzi o ocenę swojego sezonu w Polsce, uważam, że początek był bardzo dobry. Kiedy weszły do użycia nowe tłumiki, zacząłem przeplatać gorsze mecze z lepszymi. Ogólnie nie jest to sezon stracony, ale też w niektórych spotkaniach mogłem pojechać lepiej.

Różne głosy dochodzą na temat przyszłości łódzkiego żużla. Czy coś więcej wiesz na ten temat? Może rozmawiano już z tobą na temat kolejnego sezonu?

- Rozmów ze mną nie było jeszcze. Słyszałem, że pan Skrzydlewski chce opuścić łódzki żużel. Nie wiem, jak to dalej będzie. Jeżeli zabraknie pana Skrzydlewskiego, to ciężko będzie w Łodzi utrzymać żużel na takim poziomie jaki był. Trudno powiedzieć, czy w ogóle wówczas żużel w Łodzi przetrwa. Mam nadzieję, że Witold Skrzydlewski zostanie w Orle, bo naprawdę dzięki niemu żużel jest na pierwszoligowym poziomie. Gdyby nie on, w Łodzi w ogóle nie byłoby żużla.

Komentarze (0)