Zawodnik jest usatysfakcjonowany wynikiem, jaki udało mu się osiągnąć przeciwko torunianom. - Jestem zadowolony ze swojej postawy. Właściwie jedynie pierwszy bieg mi nie wyszedł. Tor był ciężki i wybrałem do niego niewłaściwy motor. W kolejnych startach postawiłem już na inną maszynę i było zdecydowanie lepiej.
Troy Batchelor twierdzi, że wynik wywalczony przeciwko torunianom nie daje jeszcze leszczynianom pewnego miejsca w finale. - Mecz był trudny. Mieliśmy bardzo ciężki dzień, ponieważ długo trwały prace na torze. My uważaliśmy, że tor był dość dobry, bo moim zdaniem faktycznie taki był. Działacze z Torunia jednak dużo narzekali. Dobrze, że udało nam się odjechać to spotkanie. Miałem w nim kilka dobrych biegów. Najważniejsze, że mecz się dla nas dobrze zakończył i mamy teraz 17 punktów zaliczki. Nie twierdzę, że będzie jednak łatwo, bo torunianie są bardzo dobrzy na własnym torze. Na pewno rewanż będzie dla nas bardzo trudny. Trzeba otwarcie powiedzieć, że jeżeli mieliśmy w tym półfinale dostać szansę, to ona właśnie się pojawiła i trzeba ją wykorzystać.
Prezes Unii Leszno, Józef Dworakowski oraz członek zarządu, Marek Ślotała twierdzi, że niektórzy z zawodników toruńskich byli zdziwieni dodatkowymi pracami na torze. Australijczyk potwierdza zdanie działaczy swojego klubu. - To dziwna sytuacja, bo zawodnicy Unibaxu twierdzili, że tor jest w porządku, ale toruńscy działacze ciągle naciskali i domagali się reakcji sędziego. Przez to mieliśmy takie duże opóźnienie. Cały czas próbowano coś robić z tym torem. Ostatecznie spotkanie wznowiono i wszystko szło całkiem dobrze.
Sympatyczny kangur przyznaje, że wyścig z Chrisem Holderem był dla niego nie lada wyzwaniem. - Stanąłem przed ciężkim zadaniem, bo Janusz Kołodziej został wykluczony i musiałem radzić sobie sam. W powtórce przewrócił się Rune Holta i po raz trzeci stanąłem pod taśma już tylko z jednym rywalem. Zdawałem sobie sprawę z tego, że muszę wygrać ten bieg. Na szczęście udało mi się przywieźć za sobą Chrisa Holdera.
Batchelor zaznacza, że powrót do drużyny Damiana Balińskiego jest dużym wzmocnieniem dla Byków. - Damian jest świetny. Bardzo się cieszymy, że wrócił do składu, bo przecież byliśmy bez niego prawie cały sezon. Dobrze radził sobie przed wypadkiem i równie dobrze radzi sobie teraz. Bardzo dobrze jest mieć w zespole takiego zawodnika. To zdecydowanie lepsze niż stosowanie zastępstwa zawodnika, kiedy wiecznie jedziesz z kimś innym i wszyscy zawodnicy są obciążeni dodatkowymi biegami. Świetnie było startować z "Ballym" w parze, bo znamy swój styl jazdy i możemy współpracować.
Australijczyk bardzo ostrożnie wypowiada się o medalowych szansach swojej drużyny. - W tej chwili najważniejsze to dostać się do finału. Jak wcześniej wspominałem torunianie są bardzo mocni na swoim torze, więc nie powiedziane jeszcze, że będzie nam dane walczyć o złoty medal. Jeżeli wejdziemy do finału to dużo będzie zależało od tego na jaki zespół trafimy. Gorzowianie ostatnio zdołali pokonać nas na leszczyńskim stadionie. Przed nami długa droga i sporo biegów do odjechania. Póki co skupiamy się na meczu rewanżowym, aby w Toruniu postawić kropkę nad "i" i znaleźć się w wielkim finale.
Troy Batchelor jest w tym sezonie pewnym punktem Unii Leszno