Dawid Stachyra: Wróciłem do "żywych"

Znakomita postawa Dawida Stachyry i zaciągu zagranicznego sprawiła, że Lotos Wybrzeże wygrał bardzo ważny mecz w Gnieźnie i jest dosłownie o krok od powrotu do elity. - To wspaniały dzień dla mnie i całego Gdańska - cieszył się.

W rundzie zasadniczej Lotos Wybrzeże nie zdobył żadnego punktu meczowego ze Startem Gniezno, a w batalii z GTŻ-em Grudziądz wzbogacił swój dorobek tylko o 2 "oczka". Jednak Dawid Stachyra przekonywał, że w decydującej rozgrywce górą będzie jego zespół, który nie przegra z żadnym z rywali: - Uważam, że jest to realne. W Grudziądzu też jechaliśmy bez Warda, a byliśmy bliscy zwycięstwa. Dlatego jestem przekonany, że w spotkaniach z tymi dwoma drużynami jesteśmy w stanie zdobyć po 5 punktów.

W niedzielę Wybrzeże po raz drugi pokonało Start, więc zapowiedzi jednego z liderów gdańszczan są bliskie realizacji. - Faktycznie, przypominam sobie moją wypowiedź i wychodzi na to, że miałem rację. Jednak nasze zwycięstwo w Gnieźnie jeszcze niczego nie przesądza. Jesteśmy dopiero krok przed rywalami, a do odjechania zostały nam jeszcze trzy mecze, więc trzeba zachować maksymalną koncentrację.

W meczu w Gnieźnie Stachyra był drugim pod względem skuteczności zawodnikiem w swojej drużynie (12 punktów). Lepszy od niego okazał się tylko Darcy Ward, który wywalczył 15 punktów i 2 bonusy. - Dawno nie uczestniczyłem w takich zawodach. Mam na myśli rangę spotkania, a do tego fakt, że przegrywaliśmy już 10 punktami. Zdołaliśmy się jednak podnieść i wygrać. To był wspaniały dzień dla mnie i całego Gdańska - mówi. - W Gnieźnie zawsze jeździło mi się dobrze, ale nie za każdym razem przekładało się to na punkty. Jednak dziś mi się udało, dlatego mam podwójne powody do radości, bo moja postawa przyczyniła się do zwycięstwa Wybrzeża. Muszę przyznać, że jest to bezcenne przeżycie.

Dawid Stachyra, który tak fatalnie rozpoczął sezon teraz znajduje się w coraz lepszej dyspozycji. Jak do tego doszło? - Największym moim sukcesem w tym roku jest to, że wróciłem do "żywych". Na początku sezonu byłem w dołku, jednak nie poddałem się i wyszedłem z niego. Teraz w najważniejszych meczach znowu jestem częścią drużyny i jej ważnym ogniwem - wyjaśnia. - Dużo osób wmawiało mi, że problemy tkwiły nie tylko w sprzęcie, ale także we mnie. Nie do końca się z tym zgadzam, bo po tak wspaniałym ubiegłorocznym sezonie, wręcz niemożliwe było tak fatalnie zacząć kolejny rok startów. Dlatego uważam, że zgubiły mnie kłopoty sprzętowe, z którymi walczę do dzisiaj. Cały czas współpracuję z tym samym tunerem, a nowe tłumiki spowodowały, że jeszcze nigdy w życiu nie miałem tylu awarii.

Stachyra przed Woffindenem

Komentarze (0)