- Troszeczkę szkoda mojego wyniku, bo brakło mi tylko dwóch punktów do podium. Zmylił mnie nieco trening, który mieliśmy rano. Na początku faktycznie coś było nie tak z moim sprzętem. Nie funkcjonował on odpowiednio ani na starcie, ani na trasie. Musiałem się sporo wysilić, aby w pierwszych dwóch biegach zdobyć po dwa punkty. Na dodatek pod koniec zawodów dwukrotnie miałem trzecie pole, które tego dnia było według mnie najgorsze. Nawet Grzegorz Zengota z tego pola przegrał - mówił po zawodach Artur Czaja, zdobywca 10 punktów.
Dopiero ostatnie wyścigi w wykonaniu Czai mogły się podobać kibicom, jak i jemu samemu. 17-latek dogadał się ze sprzętem i dzięki temu mógł cieszyć się z dwóch biegowych zwycięstw w Memoriale oraz triumfu w Biegu o Puchar Jerzego Baszanowskiego. - Na ostatnie trzy biegi zmieniłem ustawienia. Pierwszy raz jechałem na takich ustawieniach na naszym torze w tym sezonie. W pierwszym starcie po korektach w sprzęcie musiałem się trochę przyzwyczaić, a później jakoś poszło - przyznał junior Lwów.
W gonitwie 12. Czaja miał silnych rywali w osobach Tobiasza Musielaka, Grzegorza Zengoty i do tego momentu niepokonanego Łukasza Sówki. Artur do mety dojechał ostatni. - Myślę, że tutaj wpływ na mój wynik miało feralne trzecie pole. Nie sądziłem przed biegiem, że jest ono aż tak twarde. Okazało się, że motocykl tak naprawdę nie miał się do czego zaczepić i zostałem w blokach - wyjaśnił przyczyny swojego niepowodzenia.
W odsłonie 17. natomiast Czaja nieco przeszarżował jazdę po szerokiej i o mało nie przypłacił tego upadkiem. "Józek" wygrzebał się jednak z opresji i pomknął do przodu niczym Grigorij Łaguta. W pewnym momencie cała sytuacja wyglądała jednak niebezpiecznie. - Po prostu przestało "kleić", to musiałem przejechać po bandzie trochę. Podpatrzyłem jak robi to "Grisza" Łaguta. Ostatnio na finale Brązowego Kasku chciałem pojechać podobnie, ale wtedy skończyło się to dla mnie upadkiem. Dzisiaj się udało i dzięki temu pojechałem szybciej - oznajmił.
Artur Czaja na czele