Prezydium PZM zwróciło się do Stowarzyszenia Żużlowców "Metanol" o zainteresowanie się sprawą bezpieczeństwa zawodników w związku z warunkami torowymi na których przychodzi im rywalizować. - Mam wrażenie, że zbyt wiele osób angażuje się w tę sprawę i niepotrzebnie ją rozdmuchuje. To co stało się w Lesznie nie powinno mieć miejsca. Nie rozumiem jednak co miałby zrobić w tej kwestii Metanol. Zawodnicy nie są od przygotowywania torów. Przyznaję, że jestem bardzo zaniepokojony bezpieczeństwem zawodników, ale nie przez stan nawierzchni, tylko ze względu na nowe tłumiki. Nigdy wcześniej nie mieliśmy tak wielu kontuzji jak w tym roku. Moim zdaniem w ubiegłym roku tor w Lesznie był o wiele cięższy i trudniejszy do jazdy. Metanol sam w sobie nic nie może z tą kwestią zrobić. Sami zawodnicy powinni bardziej stanowczo stawiać na swoim, kiedy widzą, że tor jest niebezpieczny. W końcu chodzi tu o ich zdrowie - mówi w rozmowie ze SportoweFakty.pl Krzysztof Cegielski.
Szef "Metanolu" popiera ideę wprowadzenia bardziej surowych kar dla klubów przygotowujących nieregulaminowe tory. - Myślę, że to jest dobry pomysł. Czas najwyższy, żeby zaprzestano preparowania nawierzchni. Dobrze by było gdyby w końcu znalazł się sędzia, który będzie zdolny podjąć decyzję o walkowerze. Trzeba byłoby to jednak zrobić z głową a nie tylko dlatego, że drużyna gości intensywnie protestuje. Sędziowie powinni wychwytywać sytuacje w których ktoś celowo zrobił zły tor z dziurami. Od dawna czekam na to, żeby kluby, które igrały ze zdrowiem i życiem zawodników zostały ukarane.
Krzysztof Cegielski odniósł się do kontrowersyjnych wydarzeń jakie miały miejsce w minioną niedzielę na Stadionie im. Alfreda Smoczyka. - Nie byłem na tym torze w momencie gdy był odbierany przez sędziego. Widziałem tylko wyścigi. Cały mecz obserwowałem mocno skupiony na tym co się działo na torze. Uważam, że nawierzchnia była trudna, ale absolutnie nie była spreparowana. Wypadki, które miały miejsce były tylko po części spowodowane właściwościami nawierzchni. Imprezy odbywają się na torach o różnej specyfice, na każdej nawierzchni jeździ się trochę inaczej. Trzeba umieć się dostosować do warunków. Wypadki, do których doszło w Lesznie nie były bezpośrednio spowodowane stanem toru. Miedziński miał po prostu pecha, bardzo intensywnie walczył do końca wyścigu, trafił na bardziej śliski fragment, nie opanował motocykla. Adrian popełnił niepotrzebny błąd. Emil Pulczyński w drugim łuku chciał wejść pod zawodników Unii Leszno, któryś z nich lekko zablokował mu tor jazdy i wyglądało to tak jakby torunianin się trochę przestraszył. Młodzieżowiec gości źle usiadł na motocyklu na wejściu w łuk. Zamiast siedzieć z przodu jak robi to większość zawodników na przyczepnym torze usiadł z tyłu i nie opanował maszyny. Nawierzchnia toru nie miała na to wpływu. Nie chcę w sporze leszczyńsko - toruńskim stawać po którejkolwiek ze stron. Mówię o faktach.