Reprezentanci Trzech Koron mieli bardzo słaby początek sobotnich zawodów. Właśnie przez niemoc w pierwszych biegach Szwedzi nie mogli później skutecznie włączyć się do walki o czołowe lokaty. Świetnie spisywał się Fredrik Lindgren, a na swoim poziomie jechali również Jonas Davidsson i Andreas Jonsson. - Zbyt dużo straciliśmy na samym początku, by myśleć o nie wiadomo jakim wyniku, ale z drugiej strony styl w jakim od szóstego biegu odrabialiśmy dystans był naprawdę wart uczestniczenia w nim. Tor był trudny i mieliśmy z nim sporo kłopotów, a moi mechanicy naprawdę się dziś napracowali. Trzecie miejsce na świecie to dla naszego młodego zespołu sukces, bo przecież w niektórych opiniach mogliśmy się znaleźć poza finałem!
Szwedzi mają stosunkowo młodą kadrę. Jednym z najbardziej doświadczonych zawodników jest właśnie sam Andreas, który pełni funkcję kapitana zespołu. To wyróżnienie, ale również spory obowiązek, bowiem w niektórych momentach trzeba wziąć na siebie odpowiedzialność za atmosferę w drużynie. - Jestem bardzo dumny z tego, że jestem kapitanem tego zespołu, choć z drugiej strony trzeba powiedzieć, że ta funkcja, przy tym zespole jest naprawdę łatwa, bo doskonale się rozumiemy, współpracujemy, bawimy, czy żartujemy. To dobra prognoza na przyszłość!
Sam żużlowiec przyznaje, że w ostatnim finale mógł wypaść nieco lepiej. Gdyby tak się właśnie stało, to Szwedzi z pewnością mogliby się włączyć do walki o złoty medal. Tak się jednak nie stało, ale rywalizacja w Vojens była naprawdę bardzo ciężka. - Mam świadomość, że mogłem zdobyć więcej punktów, ale to był finał i w każdym biegu rywalizacja był naprawdę ciężka. Trochę kombinowaliśmy z ustawieniami, trochę szukałem ścieżek na trasie i było tak z każdym biegiem coraz lepiej! - kończy Jonsson.