Chris Harris dla SportoweFakty.pl: Wreszcie sprzęt mnie nie zawiódł

Chris Harris powtórzył sukces sprzed roku i w Gorican zajął również drugie miejsce. Dla Brytyjczyka to o tyle ważne, że nie ma już szans na utrzymanie się w cyklu i jedynie dobrą jazdą w końcówce sezonu może zgłosić swój akces do jednej z dzikich kart na przyszły rok.

W tym artykule dowiesz się o:

Brytyjscy kibice, którzy oglądali Grand Prix Chorwacji, przecierali oczy ze zdumienia, widząc po raz pierwszy w tym sezonie znów szybkiego Chrisa Harrisa. Szósty żużlowiec zeszłorocznego cyklu po raz pierwszy w tym sezonie dojechał do finału, gdzie stanął na drugim stopniu podium, kopiując wyczyn sprzed roku z Chorwacji. - Gorican to rzeczywiście niesamowicie szczęśliwe dla mnie miejsce. Przed rokiem byłem tutaj drugi, a teraz udało mi się powtórzyć ten sukces. Tor w Gorican bardzo mi pasuje. Lubię się tutaj ścigać. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie mi dane także tutaj wystartować i być może wreszcie pokuszę się o zwycięstwo w Chorwacji. Długo czekam na swój drugi triumf w Grand Prix - powiedział dla SportoweFakty.pl Chris Harris.

Ten sezon jest bardzo słaby jeśli chodzi o występy Chrisa Harrisa w Grand Prix. W zeszłym roku Brytyjczyk zajął wysokie szóste miejsce. W tym nie ma już szans na czołową ósemkę, a mimo tego w Gorican pojechał rewelacyjnie. - Faktycznie, ten sezon jest jednym wielkim pasmem nieszczęść. Wydaje mi się, że problem tkwi w sprzęcie, który nie spisywał się tak, jakbym sobie tego życzył. W Gorican wreszcie moje motocykle mnie nie zawiodły i efekt był znakomity - wyjaśnia Brytyjczyk.

Czy zatem Harris startował na tych samych silnikach lub podobnych ustawieniach jak przed rokiem w Gorican? - Startowałem na innym silniku. Tak jak wspomniałem, w tym roku borykam się z ogromnymi problemami sprzętowymi. Wreszcie trafiłem w odpowiedni silnik i wszystko zagrało. Tajemnica moich sukcesów w Gorican nie tkwi w jakimś cudownym silniku. Jeśli motocykl spisuje się dobrze, to ja też potrafię jechać. Nie ukrywam jednak, że tor w Gorican mi pasuje - dodaje.

Być może tak dobrym występem Chris Harris przekonał ludzi zarządzających cyklem Grand Prix, że w przyszłym sezonie należy mu się dzika karta. - Mam taką nadzieję. Naprawdę, po tym bardzo słabym sezonie, chciałem się pokazać w końcówce z jak najlepszej strony. Marzyłem o tym, by awansować do finału i wskoczyć na podium. Cieszę się, że udało się to zrealizować. Przypomniałem o sobie kibicom, jak i osobom, które decydują o przyznaniu dzikich kart - mówi Harris.

Chris Harris jak wszyscy gratulował Gregowi Hancockowi i chwalił Amerykanina za długowieczność. - On w ścisłej czołówce utrzymuje się przez długie lata. Miał lepsze i gorsze sezony, ale w tym roku nas wszystkich zdeklasował. Był od nas dużo lepszy. Nie muszę mówić, że zdobył tytuł zasłużenie. Chylę przed nim czoła i szczerze mu gratuluję. Pomimo 41 lat Greg Hancock wnosi do tego sportu wiele dobrego - kończy "Bomber".

Z Gorican dla SportoweFakty.pl

Maciej Kmiecik

Komentarze (0)