Greg Hancock: Mam nadzieję, że nie będę musiał czekać kolejnych czternastu lat

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Aż czternaście lat na swój drugi tytuł Indywidualnego Mistrza Świata musiał czekać Greg Hancock. Amerykanin w sobotę w Gorican zapewnił sobie zwycięstwo w klasyfikacji generalnej cyklu Grand Prix. Poprzednio po mistrzowską koronę "Herbie" sięgnął w 1997 roku.

- Czuję się wspaniale, cudownie, niesamowicie, doskonale, świetnie... Brakuje mi słów, żeby to opisać. Kolejne marzenie się spełniło. Ciężko pracowałem i wiele czasu musiałem na to czekać, ale teraz nie ma to znaczenia. Czuję się tak samo wspaniale jak wtedy, gdy zdobywałem tytuł po raz pierwszy. Nie miałem okazji jeszcze się tym nacieszyć, poświętować, bo czekał mnie w niedzielę trudny i bardzo ważny pojedynek w Lesznie. Ale na celebrację przyjdzie jeszcze czas. Wspaniale będzie świętować dwa złote medale, ten mój i ten Falubazu! - powiedział Greg Hancock.

Po tym jak w Gorican Amerykanin zapewnił sobie mistrzowską koronę, nie miał czasu na zabawę. - Nie mieliśmy nawet chwili na świętowanie. Musieliśmy od razu po zakończeniu turnieju wsiąść do samochodu i jechać na mecz do Leszna, całą noc i dzień. Ale pogadaliśmy sobie o tym. Czas na świętowanie jeszcze przyjdzie - stwierdził "Herbie".

Po raz ostatni zawodnik ze słonecznej Kalifornii po złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata sięgnął w 1997 roku. - Tak, to prawda. Mam nadzieję, że na kolejny nie będę musiał już czekać czternastu lat - zakończył ze śmiechem Hancock.

W sobotę w Gorican Greg Hancock zapewnił sobie tytuł Indywidualnego Mistrza Świata

Źródło artykułu: