- Czuję się wspaniale, cudownie, niesamowicie, doskonale, świetnie... Brakuje mi słów, żeby to opisać. Kolejne marzenie się spełniło. Ciężko pracowałem i wiele czasu musiałem na to czekać, ale teraz nie ma to znaczenia. Czuję się tak samo wspaniale jak wtedy, gdy zdobywałem tytuł po raz pierwszy. Nie miałem okazji jeszcze się tym nacieszyć, poświętować, bo czekał mnie w niedzielę trudny i bardzo ważny pojedynek w Lesznie. Ale na celebrację przyjdzie jeszcze czas. Wspaniale będzie świętować dwa złote medale, ten mój i ten Falubazu! - powiedział Greg Hancock.
Po tym jak w Gorican Amerykanin zapewnił sobie mistrzowską koronę, nie miał czasu na zabawę. - Nie mieliśmy nawet chwili na świętowanie. Musieliśmy od razu po zakończeniu turnieju wsiąść do samochodu i jechać na mecz do Leszna, całą noc i dzień. Ale pogadaliśmy sobie o tym. Czas na świętowanie jeszcze przyjdzie - stwierdził "Herbie".
Po raz ostatni zawodnik ze słonecznej Kalifornii po złoty medal Indywidualnych Mistrzostw Świata sięgnął w 1997 roku. - Tak, to prawda. Mam nadzieję, że na kolejny nie będę musiał już czekać czternastu lat - zakończył ze śmiechem Hancock.
W sobotę w Gorican Greg Hancock zapewnił sobie tytuł Indywidualnego Mistrza Świata