- Mamy do odrobienia cztery punkty. To dużo i niedużo. Tym bardziej, że leszczynianie dobrze się czują na naszym torze. W zeszłym roku dołożyli nam tutaj dwa razy. W tym roku jest u nich troszeczkę inna sytuacja. Już się wprawdzie pozbierali i mecz z pewnością będzie zacięty. Wydaje mi się jednak, że mając na uwadze mecz u siebie, złoto się do nas uśmiecha - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Andrzej Huszcza.
Zdaniem drugiego trenera Stelmet Falubazu recepta na sukces jest prosta. - Musimy wygrać przynajmniej czterema punktami. Tak, jak w ubiegłym roku Leszno kończyło ligę u siebie, tak samo my będziemy kończyli w tym roku. I chyba będziemy wtedy zadowoleni, jeśli wygramy. A wygramy! - stwierdził ze śmiechem szkoleniowiec.
W zespole spod znaku Myszki Miki mamy do czynienia ze zdrową rywalizacją o miejsce drugiego juniora. - Rywalizacja musi być cały czas. W sporcie nie ma innej możliwości. Bez rywalizacji nie ma jazdy ani wyników. Tak ma być i niech tak będzie. Jeszcze nie wiem, czy w niedzielę pojedzie Adam Strzelec, czy też Kacper Rogowski. Jeszcze się okaże - zakończył Huszcza.
Andrzej Huszcza jest dobrej myśli przed niedzielnym finałem Speedway Ekstraligi