Rezultat Alesa Drymla jest niezły. Zważywszy na to, że o niedzielnym starcie dowiedział się w środku minionego tygodnia. Nawet częstochowski klub nie ukrywał, że angaż Czecha jest tylko i wyłącznie furtką do uniknięcia walkowera z powodu nie wypełnienia minimalnego poziomu KSM. Po Alesu nie spodziewano się wiele, a tymczasem to on był trzecim najlepiej punktującym zawodnikiem gospodarzy w pojedynku ze Startem Gniezno o prawo startów w Speedway Ekstralidze.
Kibice oniemieli, gdy po zwolnieniu taśmy startowej w drugim biegu dnia jak z katapulty wystrzelił Dryml. Na dystansie stoczył wyśmienitą walkę z gnieźnieńską parą, którą przedzielił na mecie. W kolejnym biegu już nie znalazł pogromcy. - Na pierwsze dwa moje wyścigi pasował mi zarówno tor i sprzęt. Później ten tor zrobił się twardy, wręcz betonowy. Wtedy nie mogłem się dopasować, bo sprzęt miałem zwyczajnie za mocny. Użyłem na czwarty wyścig drugiego motocykla, ale okazało się, że był on jeszcze mocniejszy, niż ten pierwszy. Także generalnie niestety miałem problemy. Przecież, gdy wygrałem z dużą przewagą to było widać, że sprzęt jedzie, a później, jak już mówiłem, był już za silny. Z drugiej strony był to mój pierwszy mecz tutaj - skomentował w rozmowie z naszym portalem mistrz Czech.
Wydaje się, że do osiągnięcia lepszego wyniku przez Alesa zabrakło m.in. znajomości i obycia z częstochowskim owalem, który notabene tego dnia sprawił psikusa gospodarzom. Problemy z dopasowaniem motocykli miał także Daniel Nermark. - Do Częstochowy przyjechałem w niedzielę rano. Trenowałem tutaj przed meczem, aby się dopasować. W sumie przywiozłem ze sobą cztery motocykle, bo jeszcze dwa mam w samochodzie. Z nich nie skorzystałem, bo wydawało mi się, że są one za słabe. Myślałem, że tor będzie na meczu przyczepniejszy, tak jak na treningu, a jednak był twardy - powiedział Dryml. Trudno się z opinią czeskiego zawodnika nie zgodzić, gdyż osiągane w niedzielne popołudnie czasy były średnio aż o ok. 7 sekund gorsze od rekordu toru!
Ales w Częstochowie pozostawił po sobie dobre wrażenie. Po spotkaniu pozował do zdjęć z kibicami, rozdawał autografy i otrzymał od fanów nawet klubowy szalik. Co powiedziałby na dłuższą przygodę z Włókniarzem? - Wszystko zależy od klubu. Jak poskłada drużynę i czy będzie mnie w niej widzieć. Sądzę, że jak zadzwonią z ofertą to nie będzie problemu. Teraz przecież otrzymałem telefon w tygodniu i nie było dla mnie problemem tu przyjechać. Szybko wszystko z moim teamem ogarnęliśmy organizacyjnie. W sobotę jechałem jeszcze w Czechach, w niedzielę we Włókniarzu w ostatnim meczu sezonu, a w poniedziałek wybieram się do Pragi na operację ramienia. Sezon w swoim wykonaniu uważam za zakończony - przekazał Dryml. Czech wspomniał o operacji. Jaki jest jej powód? - Po prostu mam pewne problemy z ramieniem po upadku w Peterborough - odpowiedział.
W barwach Włókniarza w sezonie 2007 startował młodszy brat Alesa, Lukas. Wtedy to właśnie on stał się czarnym koniem drużyny i był ulubieńcem publiczności. Ales skontaktował się z bratem przed meczem o udzielenie wskazówek. - Skorzystałem z rad brata. Ustawiłem motocykle tak, jak on swoje, gdy tutaj startował. Jak już mówiłem, później sprzęt był za mocny. Po prostu, gdy Lukas tu startował to tor był bardziej przyczepny. Dzisiaj był ekstremalny beton - zakończył 32-latek.