- Niestety od godziny 3 w nocy nasi zawodnicy byli przetrzymywani na granicy. W tamtą stronę nie było problemów. Zespół z Ukrainy zadbał, aby nie było problemów. Euforia po zwycięstwie była jednak tak duża, że ktoś zapomniał, że musimy powrócić jeszcze do domu. Celnicy po zatrzymaniu pierwszego z naszych busów , skierowali pozostałe na oddzielny punkt kontrolny. Zawodnicy i ich otoczenie traktowani byli jak przemytnicy narkotyków, alkoholu i papierosów. W ten sposób celnicy uzasadniali swoje postępowanie - powiedział dla SportoweFakty.pl rzecznik prasowy Startu Gniezno - Arkadiusz Rusiecki.
Zdaniem Rusieckiego nie jest to zemsta ze strony ukraińskiego klubu. - Nie doszukiwałbym się w tym żadnej winy klubu z Ukrainy. To raczej celnicy potraktowali nas w nieodpowiedni sposób. Doszło nawet do zrywania tapicerki w samochodach. Celnicy po prostu wydawali polecenia i nie było z nimi żadnej rozmowy. Na szczęście ten koszmar mamy za sobą. Około 10.35 otrzymałem informację, że wszyscy przekroczyli granicę - zakończył Rusiecki.