Pasją Jarka Hampela jest nurkowanie, Chris Holder uwielbia surfować, a Tai Woffinden kocha motocross. Nickiego Pedersena trudno natomiast spotkać w sytuacji totalnie niezwiązanej ze speedwayem. Czyżby to był przepis na sukces? Wszak sześciokrotny czempion globu, Tony Rickardsson, stwierdził iż jeśli chce się być na szczycie w tym sporcie, to trzeba jeść żużel, oddychać żużlem i śnić o żużlu. - W ciągu ostatnich kilku lat nie miałem tak naprawdę żadnego hobby. Żużel pochłania ogromną część mojego życia, a gdy akurat nie siedzę na motocyklu, to podróżuję. Jeśli mam choć trochę wolnego czasu, spędzam go z rodziną i próbuję się odprężyć - mówi Nicki.
Niektórzy specjaliści twierdzą, że nadmiar tego żużla sprawił, iż Duńczyk po raz kolejny zakończył sezon poza czołową ósemką cyklu Grand Prix. Urodzony w Odense jeździec oprócz startów w lidze polskiej, szwedzkiej i brytyjskiej zdobywał między innymi punkty na torach w Czechach. - Liga czeska to tylko kilka spotkań w sezonie, które nie kolidują z żadnymi innymi startami. Naprawdę nie sądzę, żeby moja jazda dla drużyny z Pragi miała zgubny wpływ na moją tegoroczną formę - broni się 34-latek.
Nicki Pedersen żyje żużlem niemal przez całą dobę
Reprezentant kraju z Półwyspu Jutlandzkiego w sezonie 2011 po trzyletniej przerwie wrócił do brytyjskiej Elite League, podpisując kontrakt z Peterborough Panthers. Pod koniec rozgrywek Nicki został jednak bardzo brzydko potraktowany przez działaczy Panter, którzy w mało profesjonalny sposób zastąpili go znajdującym się w wyraźnie gorszej dyspozycji Hansem Andersenem. - Byłem całkowicie zszokowany, podobnie jak większość fanów. Do końca sezonu pozostało wtedy już tylko kilka spotkań. Sądzę, że tutaj chodziło o coś więcej, ponieważ w ostatnim czasie wykonywałem całkiem dobrą robotę, miałem piątą średnią w lidze. Na dodatek nie rozmawiałem z działaczami, a o wszystkim zostałem powiadomiony przy pomocy e-maila. Uważam, że to nie było zbyt profesjonalne - żali się Duńczyk.
Czy trzykrotnego czempiona globu zobaczymy jeszcze kiedykolwiek w najstarszej lidze świata? - Kalendarz jest bardzo napięty, bo meczów jest mnóstwo i odbywają się one w różne dni tygodnia. W Polsce i Szwecji sprawy się mają trochę inaczej. Wszystko to sprawia, że mam spore wątpliwości, czy jeszcze chcę wracać na brytyjskie tory - enigmatycznie informuje dziesiąty obecnie zawodnik globu.
Duńczyk nie miał w tym roku wielu powodów do radości
Baza Nickiego mieści się w angielskim Stevenage. Żużlowcowi podoba się na Wyspach, natomiast wielu Brytyjczyków przyjeżdżających do Danii na turnieje Grand Prix narzeka na zbyt wysokie ceny. Co na ten temat sądzi sam mistrz? - Uważam, że mamy naprawdę piękny kraj. Rzeczywiście jest tutaj dość drogo, ale mamy za to opiekę medyczną na znakomitym poziomie. Podatki i koszty życia z roku na rok są coraz wyższe, jednak wierzę, że wkrótce ten stan rzeczy ulegnie zmianie - ocenia dyplomatycznie Pedersen.
Trudno dyskutować z tym, że Dania to piękny, ale drogi kraj. Co natomiast 34-latek lubi w mieszkaniu w Anglii, a co mu przeszkadza? - Najlepszą rzeczą jest to, że mam blisko na lotnisko. To sprawia, że podróżowanie jest bardzo łatwe. Nie podoba mi się natomiast, że mam dość daleko do rodziny i przyjaciół - tłumaczy trzykrotny IMŚ.
Mała odległość domu Nickiego od lotniska nie jest przypadkowa. Duńczyk tam gdzie się da podróżuje samolotem i nie ukrywa, że korzysta z usług coraz popularniejszych w Europie tanich linii lotniczych. - Uważam, że tanie linie to naprawdę fajna sprawa. Kartę pokładową można wydrukować sobie samemu w domu, nie pochłania to zbyt wiele energii, a bardzo ułatwia życie. Samoloty zazwyczaj nie mają opóźnień i fakt, podróż nie odbywa się w zbyt komfortowych warunkach, ale cena jest adekwatna do jakości. Moim zdaniem jednak tanie linie spełniają swoje zadanie w stu procentach.
Z głową w chmurach
W Polsce panuje przekonanie, że żużlowcy to nieuki, ale ludzie, którzy znają Nickiego Pedersena wiedzą, że dla niego taka opinia jest krzywdząca. - Uczniem byłem dość przeciętnym - ani dobrym, ani złym. Tak naprawdę nie lubiłem zbytnio lekcji i zawsze czekałem na przerwę, podczas której można było pograć w piłkę lub zająć się innymi ciekawymi rzeczami - wspomina ze skromnością 34-latek.
Duńczyk może i za szkołą nie przepadał, ale bez wątpienia ma głowę na karku. Pedersen jak nikt inny pilnuje, żeby kibice zawsze byli na bieżąco z informacjami na jego temat. Oprócz strony internetowej żużlowiec ma od niedawna własną aplikację na iPhone'a, dzięki której fani mają wszystkie wiadomości na jego temat dosłownie pod ręką. - Zawsze staram się być profesjonalistą w tym co robię. Fajnie jest także zapoczątkować jakąś rzecz. Bez względu na wyniki dbam o to, żeby na mojej stronie internetowej znajdowały się wszystkie aktualności. Świat idzie jednak do przodu i teraz wielu ludzi przegląda wiadomości poprzez aplikacje w swoich smartfonach. Nie zastanawialiśmy się więc zbyt długo nad wprowadzeniem takiej nowinki - mówi Nicki.
Sezon żużlowy dobiegł już końca, a czołowi jeźdźcy globu udali się wreszcie na zasłużony odpoczynek. Jakie są najbliższe plany Nickiego Pedersena? - W listopadzie zawsze spotykam się ze swoimi sponsorami, dziękuję im za miniony sezon i dowiaduję się, czy istnieje szansa na dalszą współpracę. Na wakacje planuję udać się w grudniu. Nie mam jeszcze żadnej rezerwacji, ale prawdopodobnie wyląduję na Karaibach lub w podobnym miejscu - kończy Duńczyk.
Po męczącym sezonie trzeba odpocząć
Przypomnijmy, że Nicki Pedersen w swojej karierze w lidze polskiej bronił barw klubów z Gniezna (1999), Grudziądza (2000), Gdańska (2001), Zielonej Góry (2002, 2004-2005), Rybnika (2003), Rzeszowa (2006-2007), Częstochowy (2008-2009) oraz Gorzowa Wielkopolskiego (2010-2011).