Zmiany, zmiany, zmiany...
Minęły już czasy kiedy, to zespół ze stolicy Dolnego Śląska był uważany za jeden z najbardziej wiarygodnych pod względem finansowym. Po różnych perturbacjach w roku 2010, postawiono tym razem na wariant oszczędnościowy. Pozbyto się drogich zawodników takich jak Jason Crump czy Leon Madsen i zakontraktowano dobrze znanego we Wrocławiu Tomasza Jędrzejaka oraz Adama Shieldsa. Całość dopełnił duet trenerski - Henryk Jasek i Piotr Baron. Przejście tego ostatniego okazało się prawdziwym strzałem w dziesiątkę. - Postacią, która scala tę drużynę jest niewątpliwie Piotrek Baron. On jest dla zawodników ojcem, matką, opiekunem i przyjacielem. Mogą do niego zwrócić się ze swoimi problemami od rana do nocy. Baron daje tej drużynie całe swoje serce - powiedziała naszemu portalowi po awansie do play-off prokurent Betardu Sparty, Krystyna Kloc.
Jednak dla wrocławskich kibiców, to nie zmiany kadrowe okazały się najważniejsze. Ważniejsza zmiana dokonała się w podejścia klubu do fanów. Po kilkunastu latach nieobecności powrócił słynny "znicz". Ponownie zagościła także historyczna nazwa zespołu - Sparta, która wszystkim kibicom kojarzy się jednoznacznie z wrocławskim żużlem. Najbardziej zagorzali sympatycy założyli stowarzyszenie, które przy współpracy z klubem mocno zaangażowało się w życie poza stadionowe. SKSW "Spartanie" odpowiedzialne jest za zorganizowanie m.in kilku spotkań z zawodnikami oraz sztabem szkoleniowym Betardu Sparty Wrocław oraz o propagowanie historii speedwaya w stolicy Dolnego Śląska. Włodarze żółto-czerwonych postawili na powrót do tradycji. Dodatkowo zakontraktowali zawodników oraz sztab szkoleniowy związany z Wrocławiem. Po tabeli widać, że eksperyment okazał się sukcesem.
Zabrakło jednego zawodnika
Betard Sparta Wrocław został zbudowany za niewielkie pieniądze. Bez gwiazd światowego formatu. Co prawda na lidera typowany był Kenneth Bjerre. Jednak to nie jest zawodnik tego samego kalibru co Jason Crump czy Tomasz Gollob. W tej sytuacji losy wielu spotkań spoczywały na barkach większej ilości żużlowców. I tu tkwiła największa siła drużyny ze stolicy Dolnego Śląska. Jeden z lepszych sezonów zanotował Piotr Świderski, który stał się prawdziwym kapitanem zarówno na torze, jak i poza nim. Wspierany przez Macieja Janowskiego oraz Tomasza Jędrzejaka zdołali zaprowadzić żółto-czerwonych do play-offów, w którym przegrali nie do końca w warunkach jakich wszyscy by sobie życzyli.
Największą zmorą Betardu Sparty Wrocław okazał się brak zawodnika, którego byłoby stać na przynajmniej 7 punktów w meczu. Po kontuzji Adama Shieldsa włodarze Sparty musieli posiłkować się m.in Maksimem Łobzenko czy Simonem Nielsenem, którzy póki co sporo odbiegają poziomem od ekstraligowych realiów. Także nie do końca spełnił pokładane w nim nadzieje Dennis Andersson. We Wrocławiu wszyscy liczyli, że Szwed "odpali" tak jak w poprzednim sezonie Leon Madsen. Niestety nic dwa razy się nie zdarza. Kłopotem w wielu meczach okazała się również nierówna forma Kennetha Bjerre. Okazało się, że Duńczyk nie jest zawodnikiem gwarantującym dwucyfrową zdobycz punktów.
Wrocław - czyli młodzieżowa stolica Polski
Jeżeli kilka lat temu ktoś stwierdził by, że w drużynie ze stolica Dolnego Śląska będzie jeździć najskuteczniejsza para juniorów w Speedway Ekstralidze, to większość ludzi nie potraktowałoby takiej osoby zbyt poważnie. Tymczasem w 2011 roku, to młodzieżowcy stali się jedną z najskuteczniejszych broni Sparty. Maciejowi Janowskiemu w końcu udało się zdobyć upragniony tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów. Do tego jedenasta średnia Speedway Ekstraligi mówi wszystko o jego znaczeniu dla wrocławian. O ile jeszcze postawa lidera Betardu Sparty nie była, aż tak wielkim zaskoczeniem, to tempo rozwoju Patryka Malitowskiego musi napawać optymizmem wszystkich, którzy dobrze życzą wrocławskiemu żużlowi. - Jeśli chodzi o wrocławskich młodzieżowców, to wiadomo, że Maciek Janowski jest klasą samą w sobie. W naszej drużynie są jednak jeszcze inni zawodnicy. I tak na przykład mogę powiedzieć, że Patryk Malitowski zrobił w tym roku bardzo duże postępy. Patryk Kociemba również szedł w bardzo dobrym kierunku. Niestety, zatrzymała go kontuzja i tak naprawdę chłopak bardzo długo się leczył. Mamy również kolejnego młodzieżowca, Mateusza Gratkę, który robi sukcesywne postępy, jedzie coraz lepiej i potrafi wygrywać biegi w młodzieżówkach, co jest bardzo istotne. Myślę, że na przyszły rok powolutku będzie z niego pociecha - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Piotr Baron.
Co dalej?
Patrząc przez pryzmat kadrowy oraz finansowy, to sezon w wykonaniu Betardu Sparty Wrocław trzeba uznać za bardzo udany. Większość celów zakładanych przez włodarzy udało się zrealizować. Sam awans do play-off sprawił, że plan został wykonany w 100 procentach. Złoty medal Mistrzostw Polski Par Klubowych oraz tytuł Indywidualnego Mistrza Świata Juniorów zdobyty przez Macieja Janowskiego był niejako nagrodą za cały trud ciężkiej pracy. Jeżeli do tego dodamy, że w wielu spotkaniach średnia wieku wrocławskiej drużyny wynosiła 23 lata, to przyszłość speedwaya na Dolnym Śląsku nie rysuje się najgorzej. Skazą odbija się jednak walkower w Toruniu, po którym znowu pojawiły się plotki o problemach finansowych klubu. Jednak tym przypuszczeniom zdaje się zaprzeczać optymizm menedżera Sparty. - Rozmawiamy ze wszystkimi naszymi zawodnikami, czyli z tymi chłopakami, którzy byli. Tak naprawdę pewnie przynajmniej w dziewięćdziesięciu procentach się z nimi dogadamy. Raczej jakichś tam innych opcji nie będzie - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Piotr Baron.