Damian Gapiński: Polski junior towarem deficytowym!

Prezesi klubów wszystkich lig opowiedzieli się za startami polskich juniorów. Nie po raz pierwszy proponuje się wprowadzenie przepisu bez sprawdzenia zasadności jego zastosowania. Okazuje się, że może zabraknąć wartościowych polskich juniorów!

W sezonie 2012 w Speedway Ekstralidze i I lidze żużlowej każdy z zespołów pod numerami 6 i 7 oraz 14 i 15 będzie musiał posiadać polskiego juniora. Z kolei w II lidze polski junior będzie musiał jeździć z numerem 6 i 14. Mam wrażenie, że przed wprowadzeniem tego przepisu, nikt nie zadał sobie trudu i nie policzył, ilu tak naprawdę mamy polskich juniorów. Aby zobrazować w pełni problem, który może pojawić się w przyszłym sezonie, proponuję zapoznać się z zestawieniem polskich juniorów w sezonie 2011.

Z zestawienia wynika jasno, że w tym sezonie na polskich torach zaprezentowało się łącznie 51 polskich juniorów. 9 z nich w przyszłym sezonie osiągnie już wiek seniorski. Do dyspozycji pozostaje zatem klubom 42 juniorów, którzy wyjechali na tor przynajmniej w jednym biegu. Zestawienie obejmuje również juniorów, którzy zostali zatwierdzeni do rozgrywek, choć nie wystartowali w ani jednym biegu. Takich zawodników jest 21. Łącznie mamy zatem do dyspozycji 63 juniorów. Warto jednak zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze w stawce 42 juniorów, którzy pojawili się na torach w sezonie 2011 aż 14 odjechało mniej niż 10 biegów. Oznacza to, że nie spełnili oczekiwań lub też ich umiejętności nie są jeszcze na tyle duże, aby regularnie startowali w rozgrywkach. Po drugie, w stawce 63 juniorów na przyszły sezon aż 29 zawodników to juniorzy w wieku 17 lat i młodsi! Oczywiście są wśród nich takie talenty jak Piotr Pawlicki, Bartosz Zmarzlik, czy Artur Czaja, ale większość z nich to zawodnicy o niewielkich umiejętnościach. Nie jestem przekonany, czy liga jest tym miejscem, w którym ci zawodnicy powinni podnosić swoje umiejętności. Stanowi to zagrożenie dla nich, jak również innych uczestników biegów.

To tyle jeżeli chodzi o stan posiadania. A jakie będzie zapotrzebowanie na juniorów? Jeżeli założymy, że każdy zespół Ekstraligi będzie potrzebował dwóch zawodników do podstawowego składu i przynajmniej jednego zawodnika rezerwowego, to 30 juniorów potrzebujemy do Ekstraligi. Według tej samej kalkulacji, kluby I ligi będą potrzebowały 24 zawodników. Dla klubu II ligi według stanu posiadania zostanie jedynie 9 juniorów. Oczywiście istnieje instytucja gościa, ale trudno spodziewać się, że od początku sezonu kluby Speedway Ekstraligi i I ligi żużlowej będą chętnie wypożyczały swoich juniorów do II ligi, ryzykując kontuzję któregoś z nich.

Właściwym miejsce dla objeżdżenia dla tych juniorów są rozgrywki o Młodzieżowe Drużynowe Mistrzostwo Polski i inne regionalne rozgrywki. I tutaj dochodzimy do kolejnego problemu związanego z juniorami. Trzeba bowiem pamiętać, że zgodnie z wymogami licencyjnymi, każdy klub I i II ligi musi zgłosić zespół do rozgrywek o MDMP. Kluby Ekstraligi zgłaszają juniorów do Ligi Juniorow. Przypomnijmy również, że każdy zespół w minionym sezonie musiał składać się z 3 zawodników podstawowych i jednego rezerwowego. Zakładając jednak, że każdy klub będzie musiał posiadać w składzie przynajmniej 3 juniorów, to przy 22 polskich klubach, które planują zgłosić swój akces do przyszłorocznych rozgrywek potrzebnych będzie aż 66 polskich juniorów. Już w tej chwili brakuje 3. Do tego kilku z wymienionych w zestawieniu zawodników, z różnych powodów myśli o zakończeniu kariery. Jeżeli zatem kluby nie zgłoszą do egzaminów na licencję "Ż" kolejnych juniorów, to mogą mieć problemy z uzyskaniem licencji!

Powyższe liczby są alarmujące. Dla jasności dodam, że jestem gorącym zwolennikiem startów polskich juniorów w rozgrywkach ligowych. Najlepiej wspominam lata dziewięćdziesiąte, kiedy o sile zespołów decydowała silna para juniorska i jeden silny obcokrajowiec. To właśnie wtedy o sile polskich drużyn decydowały takie pary jak Dobrucki - Walczak w Pile czy Bajerski - Jaguś w Toruniu. Na tym systemie wychowała się cała plejada juniorów, którzy do dzisiaj stanowią o sile polskiej Ekstraligi. Wśród nich wymienić należy Piotra Protasiewicza, Sebastiana Ułamka czy Grzegorza Walaska. W latach późniejszych na podobnym systemie wychowali się kolejni wartościowi zawodnicy. Jednak zauważalny był stopniowy napływ do ligi polskiej obcokrajowców.

Wprowadzenie przepisów o obowiązkowym starcie polskich juniorów jest słuszne. Ma jednak jedną zasadniczą wadę - nie wymusza na klubach szkolenia młodzieży. Są oczywiście w Polsce ośrodki, które nie narzekają na brak zdolnej młodzieży. Najlepszym przykładem jest Leszno czy Częstochowa. Są jednak kluby, które nastawione są tylko i wyłącznie na kupno wartościowych juniorów z innych klubów. To rozwiązanie szkodzące przede wszystkim klubom z niższych lig. Często bowiem ponoszą one duże koszty objeżdżenia zdolnych juniorów, po czym (co zrozumiałe) junior wybiera lepszą finansowo ofertę zespołu z wyższej ligi. Będzie się tak działo do momentu, kiedy Główna Komisja Sportu Żużlowego i Polski Związek Motorowy nie wymuszą na klubach konieczności szkolenia młodzieży. Jest na to bardzo prosty sposób. Wystarczy wprowadzić zapis, że od sezonu 2013 lub 2014 każdy z zespołów będzie miał obowiązek posiadania w składzie pod numerem 6 lub 14 WŁASNEGO WYCHOWANKA. Doprecyzowania wymaga oczywiście pojęcie własnego wychowanka. Często bowiem zdolni chłopcy są podkupywani ze szkółek i zdają licencje w barwach danego klubu mimo, że nie poniósł on żadnych kosztów wyszkolenia tego zawodnika.

Czy ten przepis zbawi polski żużel? Z pewnością nie. Na pewno jednak może spowodować, że każdy klub będzie zmuszony do inwestycji w przynajmniej jednego wychowanka, który w przyszłości sprawdzi się również jako senior. Być może będzie to również krok w kierunku tego, że zespoły w większości będą składały się z własnych wychowanków, a nie najemników z innych klubów.

Źródło artykułu: