Jan Krzystyniak dla SportoweFakty.pl: Prezesi niektórych klubów plują sobie w brodę

Sporo kontrowersji w dalszym ciągu wzbudza przepis o jednym zawodniku z Grand Prix w składach ekstraligowych drużyn oraz KSM-ie ograniczającym siłę rażenia zespołów. Portal SportoweFakty.pl postanowił dowiedzieć się, co na ten temat sądzi Jan Krzystyniak.

W tym artykule dowiesz się o:

- Uważam, że teraz, kiedy już do tego doszło i klamka zapadła, prezesi niektórych klubów plują sobie w brodę za to, że o takie rozwiązanie walczyli. Uważam, że ten przepis jest niepotrzebny. W tym zakresie puściłbym wodzę i podszedł do tego na zasadzie róbcie co chcecie. Z jednej strony staramy się bowiem uatrakcyjnić żużel, a z drugiej uchwalamy przepisy dążące do oszczędności. Nie wiadomo więc, o co tu chodzi. Czy oszczędzamy, czy też nie? Czy ładujemy wielkie pieniądze, czy też nie? Kogo stać, to jedzie. Tak jak w piłce nożnej. Te kluby, które mają ogromne budżety mają wyniki, Ligę Mistrzów, europejskie puchary. Uważam, że przez kilka ostatnich lat jeszcze w żaden sposób nie dogodzono naszym żużlowym klubom. Najpierw się zbroją, robią mistrza, a potem przychodzi kolejny sezon, problemy finansowe i musimy wtedy coś zrobić, żeby wyeliminować wielkie pieniądze w żużlu. To jest bez sensu - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Jan Krzystyniak.

Zdaniem szkoleniowca niektórzy włodarze nieracjonalnie podchodzą do budowania budżetów, a później muszą ratować się zmianą przepisów. - Zimą wszyscy się zbroją, podchodzą do tego na zasadzie my wam pokażemy, a jak przyjdzie do sezonu, to wszyscy narzekają, że są problemy finansowe, że kibiców jest mniej niż do tej pory i tak dalej. Moim zdaniem, jeśli ktoś ustala budżet na przyszły rok, to nie powinien mocno procentowo uwzględniać w nim kibiców. Dziesięć procent to powinien być maks. Mądrzy, ekonomicznie myślący ludzie nie powinni się nastawiać, że w tym roku będzie dziesięć czy piętnaście tysięcy kibiców na stadionie. Potem spadnie zainteresowanie i budżet się sypie. Nie można tak myśleć! Kibiców nie można w tak dużej mierze brać pod uwagę, jeżeli chce się w ciągu sezonu spokojnie spać - podkreślił Krzystyniak.

Według byłego trenera między innymi Włókniarza Częstochowa, przepis o jednym zawodniku z Grand Prix nie jest najlepszy. - Co tu dużo mówić, to jest absurd. Do czego to dojdzie? Przez to spadnie również poziom Grand Prix, bo niektórzy zawodnicy będą kalkulować, czy lepiej opłaca im się jeździć w cyklu i startować w pierwszej lidze, czy też jeździć w Ekstralidze i nie startować w Grand Prix. Co tu jest bardziej opłacalne? Wiadomo, że zawodnicy z elity powinni jeździć w ekstraklasie, bo prezentują określony, wysoki poziom sportowy. Żużlowcy z Grand Prix mają wysokie aspiracje, chcą ścigać się z najlepszymi i jeździć w ekstraklasie. Zgadzam się z nimi. To nie jest tak, że ktoś wybiera ligę, a nie Grand Prix. Po prostu woli jeździć w Ekstralidze i zarabiać odpowiednie pieniądze. Taką sytuację spowodował ten niemądry przepis o jednym zawodniku z elity w rozgrywkach ligowych - zakończył szkoleniowiec.

Jan Krzystyniak nie jest zwolennikiem przepisu o jednym zawodniku z Grand Prix w składach ekstraligowych drużyn

Źródło artykułu: