- Już w przeszłości było tak, że organizator mistrzostw świata mógł wystawić swój zespół w finale. Nie jest to więc nic odkrywczego. Tak kiedyś było i to się sprawdzało. Wiadomo, że chcąc zorganizować Drużynowy Puchar Świata należy się przygotować. To nie jest łatwe zadanie. Co za tym idzie, wypadałoby, aby ten kto organizuje tak dużą imprezę miał swoją drużynę w finale. Chodzi bowiem o frekwencję na stadionie. Jest to zrozumiałe. Jeśli natomiast chodzi o liczbę uczestników, to nie ma dla mnie większego znaczenia, czy będzie ich ośmiu czy dziewięciu. I tak przecież wiadomo, że liczą się tylko określone reprezentacje. Pozostałe w starciu z nimi nie mają większych szans - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Jan Krzystyniak.
Zdaniem niektórych zmiana liczby zawodników z pięciu na czterech ma na celu zmniejszenie przewagi Polaków i ułatwienie innym reprezentacjom walki z biało-czerwonymi. - Na pewno mamy większą liczbę dobrych żużlowców, co pokazał chociażby ten sezon, jak i ubiegły. Mogliśmy wystawić drużynę z samymi zawodnikami będącymi w dobrej formie. Pozostałe ekipy niekoniecznie i zawsze znalazł się gdzieś ten słabszy. Takie są właśnie problemy innych zespołów. Uważam, że ta zmiana wpłynie na wyrównanie poziomu Drużynowego Pucharu Świata. W każdym biegu będą jechać dobrzy jeźdźcy. Niektóre ekipy dotąd po prostu wstawiały tego piątego zawodnika, bo musiały. Wiadomo, że taki jest regulamin i ten piąty, często nie najlepszy, musiał być. Teraz będzie ich czterech, co spowoduje, że DPŚ będzie bardziej wyrównany - zakończył były trener między innymi Włókniarza Częstochowa i Unii Leszno.