Paweł Kwiek: Greg, jesteś jedną z przyszłych gwiazd tarnowskiego klubu, która została zaprezentowana kibicom podczas grudniowej prezentacji. Jak podobała ci się atmosfera tego spotkania z fanami?
Greg Hancock: To naprawdę było niesamowite. Nie spodziewałem się, że będzie to wyglądało tak dobrze. Jestem zaskoczony, że zjawiło się tylu kibiców speedway’a. Kiedy na scenę wychodzili poszczególni zawodnicy, napięcie cały czas narastało. Pamiętam, że kiedy ja wszedłem na podest, nie widziałem gdzie kończy się ta "fala" kibiców. Jestem naprawdę wdzięczny wszystkim, którzy się zjawili na tym naszym spotkaniu. To dla nas budujące, że ludzie chcieli się z nami spotkać. To jest taka ich odpowiedź na pytanie, jak bardzo kochają żużel. Dziękuje za to im wszystkim.
W Polsce jest wiele klubów, a co za tym idzie wielu kibiców czarnego sportu. Masz jakiś ulubionych fanów w naszym kraju?
- Nie lubię porównywać kibiców poszczególnych klubów do siebie. Każdy ma swój styl. Dla mnie to zawsze wielka radość spotykać się z tak ciepłym przyjęciem jak w Tarnowie. Teraz moja kolej, podziękuje tym kibicom na torze swoją walką i dobrą jazdą.
Przyszło ci zmienić barwy klubowe. Czy nie czujesz żalu opuszczając zwycięską drużynę?
- Oczywiście bardzo ciężko jest opuszczać zwycięski klub. Czasami jednak tak się dzieje. Nie wszystko zależy od zawodnika. Ja niejako zostałem zmuszony do znalezienia sobie nowego klubu. Regulamin który mówi, że zespół może posiadać tylko jednego jeźdźca z Grand Prix, miał na to wpływ. Wybrałem Tarnów ponieważ uważam, że w tej chwili to odpowiednie miejsce dla mojej osoby. To właśnie ten klub zgłosił się po mnie jako jeden z pierwszych. Jestem wdzięczny działaczom z Tarnowa, że zainteresowali się moją osobą tak szybko.
Jak wyglądały rozmowy z klubem z Tarnowa? Kto był tym, który namawiał cię na założenie kevlaru z Jaskółką?
- Od samego początku Bogdan Gurgul i Paweł Pawłowski namawiali mnie do przyjścia do Tarnowa. Rozmawiałem z nimi już w przeszłości. Mówiliśmy o możliwości moich startów w Tarnowie. Zawsze zadawali właściwe pytania, co mi się podobało. Ja jestem szczerym i otwartym człowiekiem. Jednak nigdy nie doszło do skutku i finalizacji umowy. Tym razem także uczestniczyli w rozmowach i wszystko odbyło się tak jak należy. Mam do nich szacunek, za to jak przez te lata mnie traktowali.
Każdy zawodnik bierze pod uwagę wiele czynników, które wpływają na decyzję o reprezentowaniu przyszłego klubu. Jakie czynniki wpłynęły na twoją decyzję?
- Miałem naprawdę dobre przeczucia. Widać od razu jak ten klub teraz funkcjonuje. Został zbudowany dobry skład. Ten zespół ma przed sobą świetlaną przyszłość. Zawodnicy, którzy trafili do Tarnowa, mają ogromny potencjał. Mamy świetnego trenera, Marka Cieślaka, którego uważam za jednego z najlepszych szkoleniowców na świecie. Jego osoba także zmotywowała mnie do reprezentowania w przyszłym roku Jaskółek. Starty w zespole z Tarnowa to także możliwość po raz pierwszy ścigania się razem z Maciejem Janowskim w tym samym polskim klubie. Dla mnie to są same korzyści i jestem szczęśliwy z takiego obrotu spraw.
Greg Hancock i Marek Cieślak
Czy miałeś już okazję zwiedzić Tarnów?
- Przyznam szczerze, że nie. Wszystko dzieje się bardzo szybko i jest mnóstwo pracy. Wiem jednak, że będę miał okazję nadrobić to przez kolejne 12 miesięcy.
Przyszły sezon powinien przynieść wszystkim sympatykom czarnego sportu w Polsce wiele emocji. Jest kilka klubów, które celują w krążki z najcenniejszego kruszcu. Czy uważasz, że drużyna z Tarnowa do nich należy?
- Przede wszystkim nie można już teraz rozdawać medali. Dla nas złoto byłoby naprawdę czymś wielkim. Wiadomo, że oczekiwania wśród fanów i działaczy są wielkie, zwłaszcza po ostatnim sezonie, kiedy nie wszystko wychodziło tarnowianom tak jakby sobie tego życzyli. Przed nami okres ciężkiej pracy. Mamy wielu młodych zawodników na których spadnie duża odpowiedzialność. Widać, że w tym mieście działacze chcą odbudować wielki żużel, stąd ten pomysł na młodych jeźdźców. Oczywiście w przyszłym sezonie ten zespół może wygrać ligę, ale wcale tak nie musi się stać. Jestem jednak przekonany, że ta drużyna jest tak zbudowana, aby za dwa sezony wygrywać wszystko. W nadchodzącym sezonie trzeba skupić się na awansie do play-off, a później dopiero na walce o medale. Każde miejsce na podium będzie dla nas dobre. Do szczytu dochodzi się małymi kroczkami. Dla wielu może ten skład na papierze nie jest taki mocny, może to nie drużyna marzeń. Po tylu latach spędzonych na torze wiem jednak, że taka ekipa to przyszli mistrzowie. Kiedy zbierasz w jednym miejscu taką waleczną młodzież, to jest sytuacja, która może przynieść same korzyści.
Greg, jesteś osobą, która cały czas dąży do postawionego przez siebie celu, a przy tym podchodzi do tego z uśmiechem. Czy masz jeszcze jakieś marzenie odnośnie żużla?
- Ja codziennie rano wstaje i marzę (śmiech). A tak na poważnie, to speedway jest moim życiem. Poświęciłem tej dyscyplinie mnóstwo czasu. Kocham wygrywać, a tutaj mogę to robić. Kiedyś marzyłem, aby zostać mistrzem świata. To się udało osiągnąć. Zawsze kiedy sięgniesz po to trofeum, chcesz jednak kolejny raz poczuć ten smak zwycięstwa. Przez wszystkie lata przyświecał mi ten cel i to się nie zmienia.
Wielu kibiców zadaje sobie pytanie na co stać jeszcze Grega Hancocka w przyszłym sezonie podczas rywalizacji w Grand Prix? Jak myślisz, kto może ci pokrzyżować plany obrony tytułu?
- Jeżeli miałbym wymieniać, kto będzie moim największym rywalem w Grand Prix, to nie wiedziałbym gdzie zacząć (śmiech). Jest piętnastu zawodników, którzy zrobią wszystko aby być najlepszym na świecie. Oczywiście do nich należą zawodnicy z czołówki Polski, Australii i Danii. Nie skupiam się nigdy na jednym zawodniku, który najbardziej może przeszkodzić w zdobyciu złota. Tak najłatwiej stracić kontrolę nad wszystkim. Ja chcę powtórzyć sukces sprzed roku.
Żużel to bardzo popularna dyscyplina w Polsce. Liczne rzesze fanów odwiedzające stadiony w naszym kraju to nie nowość. Jeszcze parę lat temu na arenie międzynarodowej liczyła się ekipa z USA. Dziś jednak na polu walki pozostałeś już tylko ty. Jakie są tego powody?
- Tak naprawdę nie ma jednej precyzyjnej odpowiedzi na to co stało się z żużlem w Stanach Zjednoczonych. To jest kombinacja wielu czynników. Chodzi o promocję tej dyscypliny, a także o brak klubów. Teraz w czasach kryzysu nie ma ludzi chcących w to inwestować. Kolejnym problemem jest to, że Ameryka jest tak olbrzymia. Tam naprawdę jest dużo rzeczy, które można robić. Właśnie dlatego młodzi Amerykanie wybierają z szerokiego wachlarza możliwości. Kiedy zobaczą w telewizji, bądź na żywo jakieś zawody sportowe od razu mówią "to jest to!" Właśnie dlatego z żużlem nie jest dobrze. Muszę jednak powiedzieć, że w ostatnim roku pracowałem nad poprawą wizerunku speedway’a w moim kraju i propagowaniem tej dyscypliny. Na pewno pomógł mi w tym także tytuł, który wywalczyłem w ubiegłym sezonie. Mam nadzieję, że teraz będzie jeszcze łatwiej propagować ten sport w USA i nastaną lepsze czasy dla tej dyscypliny.
Greg Hancock ma nadzieję, że w USA żużel powróci do łask