Na środowym spotkaniu prezesów klubów PGE Ekstraligi po raz pierwszy tak dużo mówiło się nieoficjalnie o zmianie systemu płatności - przekazują nam zgodnie przedstawiciele kilku ekstraligowych klubów. Największym problemem zostały uznane horrendalnie wysokie kwoty za podpis, które w przypadku czołowych zawodników ligi wynoszą już milion złotych, a nawet więcej.
Działacze przekazują nam, że coraz mniej uwiera ich to, że zawodnicy przy tym nie muszą wykazywać się żadnymi osiągnięciami, czy udowadniać wydatków na sprzęt. Pieniądze są im wypłacane bez względu na formę sportową, bo już kilka lat temu zlikwidowano zapis o procentowych potrąceniach za spadki w rankingu. Najnowszy pomysł na walkę z nadmiernymi wydatki może jednak zaskoczyć.
Jak słyszymy od przedstawicieli klubów chcieliby oni, żeby zarobki za podpis lub przygotowanie do sezonu ustandaryzować i wypłacać w równej wielkości każdemu uczestnikowi rozgrywek. Wtedy każdy z żużlowców otrzymywałby na przykład 300 tysięcy złotych na przygotowanie do sezonu, a reszta wynagrodzenia byłaby wypłacana za zdobyte punkty.
ZOBACZ WIDEO: "To jest sygnał". Apeluje do władz żużlowych o zmianę regulaminu
Wiadomo, że w takim przypadku dotychczasowe stawki za punkt poszłyby zdecydowanie do góry, ale prezesi przekonują, że to nie problem, bo w końcu płaciliby za wykonane usługi, a nie obietnicę dobrych występów. Poza tym jeśli zawodnik byłby kontuzjowany, to klub nie ponosiłby finansowej odpowiedzialności, a za zaoszczędzone pieniądze mógłby ściągnąć sobie innego zawodnika.
Niektórzy działacze chcieliby pójść jeszcze dalej i wpisać do regulaminu, że kwota za podpis nie byłaby w ogóle liczona do procesu licencyjnego lub byłaby liczona tylko do określonej kwoty (na przykład wspomniane 300 tysięcy złotych). W ten sposób każdy zawodnik, który godziłby się na wyższą kwotę, robiłby to całkowicie na własną odpowiedzialność, a klub mógł przez lata startować w lidze, nie wypłacając obiecanych pieniędzy. W założeniu taki przepis miałby zachęcić zawodników do rezygnacji z wielkich pieniędzy na przygotowanie kosztem wyższej punktówki.
To na razie tylko wstępne koncepcje, ale widać wyraźnie, że po dwóch sezonach finansowego szaleństwa prezesi w końcu zdali sobie sprawę z konieczności szukania oszczędności i sposobu na racjonalniejsze wydawanie pieniędzy. Specjalne wytyczne dostała też komisja techniczna, która ma szukać sposobów na zmniejszenie kosztów sportu u samych zawodników, czyli tańsze opony, serwisy, liczba silników na sezon.
Oczywiście takie zmiany nie byłby korzystne dla zawodników, bo oznaczałyby, że część wydatków na sprzęt i mechaników musieliby ponosić z własnej kieszeni, a dopiero w trakcie sezonu liczyć na zarobek. W ostatnich latach w PGE Ekstralidze mówiło się, że już sama kwota na przygotowanie do sezonu sprawiała, że zdecydowana większość zawodników wychodziła na plus, a dobrymi występami tylko poprawiała swój wynik finansowy. W proponowanym rozwiązaniu, nikt nie mógłby być pewny wyjścia na plus.
W przypadku zawodników zarabiających obecnie 1 mln złotych na przygotowanie do sezonu i 10 tysięcy złotych za punkt, gaża po zmianach wynosiłaby przykładowe 300 tysięcy złotych na przygotowanie do sezonu i 13,5 tysiąca złotych za punkt. Przy zdobyciu 200 punktów zarobek byłby dokładnie taki sam, a jednocześnie klub miałby zdecydowanie większy spokój w pierwszej części roku.
Z naszych informacji wynika, że przedstawiciele zawodników i sami żużlowcy są gotowi na rozmowy o ewentualnych zmianach w systemie płatności, ale będą oczekiwali za to zniesienia kilku obostrzeń, jak choćby konieczności rozliczania się z wydania pieniędzy otrzymanych na przygotowanie do sezonu.