- Regulamin finansowy nie jest potrzebny naszej lidze. Najważniejszy jest zdrowy rozsądek, a on pojawi się dopiero, kiedy Główna Komisja Sportu Żużlowego i Komisja Licencyjna będą wymagały spłaty zawodników do ściśle określonego terminu. To byłby najlepszy regulamin finansowy i jednocześnie doskonałe lekarstwo na gorące głowy prezesów - mówi o funkcjonowaniu regulaminu finansowego prezes Lubelskiego Węgla KMŻ Dariusz Sprawka.
Prezes klubu z Lublina przyznaje, że słyszał już bardzo wiele pomysłów, które mogłyby uzdrowić sytuację polskiego żużla, jednak zdecydowanie najbliższy jest mu jeden z nich. - W całej sprawie jak najbardziej podzielam zdanie pana Witolda Skrzydlewskiego. Myślę, że ma wiele racji. Wynika to w dużej mierze z tego, że prowadzi klub, na który wydaje własne pieniądze. Dzięki temu ma najlepsze spojrzenie na całą sytuację. Jego nie stać, żeby oszukiwać siebie samego. Podobnie działa zresztą klub rzeszowski. Proszę zobaczyć, jak pani Marta Półtorak decyduje o swoim klubie. To pokazuje, że można działać tak, aby klub z sezonu na sezon nie notował deficytu. Potrzeba tylko normalnego, biznesowego podejścia, które reprezentują pani Marta czy pan Witold. To najbardziej zdrowe podejście do żużla i biznesu. Kluby sportowe są takimi samymi organizacjami jak inne przedsiębiorstwa produkcyjne czy handlowe. Musimy pamiętać, że trzeba płacić podatki, regulować zobowiązania względem usługodawców. Są emocje sportowe, ale prezesi klubów powinni postępować dokładnie tak jak szefowie innych organizacji - tłumaczy.
Jednym z pomysłów Witolda Skrzydlewskiego jest zmuszenie prezesów i zarządów klubów pierwszej ligi, by ci przed każdym sezonem podpisywali dokumenty, na podstawie których za zobowiązania klubów będą odpowiadać całym swoim majątkiem. Mówi się, że w takiej sytuacji niewiele drużyn zostałoby dopuszczonych do kolejnego sezonu. - Mówi się trudno. Obecnie wyrządzamy wielką szkodę klubom, pozwalając im się coraz bardziej zadłużać. Tak czy inaczej członkowie zarządu i prezesi odpowiadają. Nic nie dzieje się od razu, ale jeżeli klub upada, to są później prowadzone postępowania sądowe. Bada się między innymi takie sprawy jak podatek VAT czy ZUS. Jest to ściągane z członków zarządu. Patrząc w historię polskiego żużla, to nie jest tak, że te długi gdzieś się rozpłynęły. W dużej części są one nieściągalne, ale spora część zostaje przepisana na konkretne osoby. Szkoda też, że nie pokazuje się dramatu tych ludzi. Pamiętajmy, że to nie jest tak, że nikt nie odpowiada. Owszem, może nie za wszystko, ale jakaś odpowiedzialność jest. W związku z tym nie można pozwalać na zadłużanie się klubów, bo później może to zadziałać na niekorzyść samych prezesów - kończy.