W październikowe, niedzielne popołudnie ważyły się losy dwóch klubów żużlowych - Włókniarza Częstochowa i Startu Gniezno. Stawką w ich bezpośredniej rywalizacji była jazda w najwyższej klasie rozgrywkowej w Polsce. Przed rewanżem w lepszej sytuacji byli częstochowianie, którzy zwyciężyli w pierwszym pojedynku w Gnieźnie różnicą czterech "oczek". Mecz w Częstochowie miał być formalnością.
Doskonale wiadomo, tą formalnością nie był. Częstochowscy kibice z zapartym tchem obserwowali to, co działo się na torze, a tam Włókniarzowi ewidentnie się nie układało. Wszystkie nadzieje fani, ale również i ludzie dowodzący klubem położyli w niekwestionowanym liderze Lwów, Grigoriju Łagucie. Gdy Rosjanin groźnie upadł w czternastym biegu i długo nie podnosił się z toru, wydawało się, że wszystko jest już jasne. Tymczasem Grisza wykrzesał z siebie resztki sił i jak na Lwa przystało stanął na wysokości zadania ratując Ekstraligę. - Mogę powiedzieć, że po tym upadku cały miesiąc nie czułem się dobrze. Wszystko mnie bolało. Co do samego upadku, to bardzo ciężko było mi się pozbierać z toru. Po pięciu minutach pierwszy ból minął, odpuścił na jakiś czas i mogłem kontynuować udział w zawodach. Podjechałem przed taśmę i zrobiłem dla drużyny jak najwięcej mogłem - powiedział odnosząc się do tej sytuacji Łaguta.
W tle upadek Łaguty
Grisza przez cały sezon cieszył kibiców Włókniarza fantastyczną jazdą. Stał się gwiazdą zespołu, motorem napędowym, dla juniorów natomiast wzorem do naśladowania. Fani po spotkaniu mocno obolałemu Rosjaninowi głośno skandowali "Zostań z nami". - To jest takie uczucie, że tego nie da się opisać słowami. W środku siebie czujesz takie serdeczne ciepło, które, jak już wspomniałem, po prostu ciężko opowiedzieć. Ja serdecznie kibicom dziękuję za takie traktowanie i mam nadzieję, że na meczach będzie ich jeszcze więcej i będą nas mocno wspierać - mówił Grisza odnosząc się do sympatycznego gestu częstochowskich kibiców.
"Człowiek z innej galaktyki" czy "facet z nadprzyrodzonymi zdolnościami" to tylko niektóre z opinii, jakie krążyły na temat Łaguty po tym, co zrobił w ostatnim meczu sezonu. - Nie no, jestem takim samym żużlowcem jak pozostali i wszyscy stąpamy po tej samej ziemi (śmiech). Trzeba trzymać gaz wszędzie. Na crossie, na żużlu, takie już mam do tego podejście - stwierdził jak zawsze skromny i sympatyczny Grigorij Łaguta, fenomen Speedway Ekstraligi Anno Domini 2011.
Noszony na rękach Grigorij Łaguta - bohater Włókniarza Częstochowa