Jak Kargul z Pawlakiem? - część I

Mówi się o nich, że są jak Kargul i Pawlak z kultowego filmu "Sami Swoi"; bez przerwy kłócą się i sprzeczają, ale żyć bez siebie nie mogą. "Wróg, a wróg, ale swój. Na własnej krwi wyhodowany" - tak zdaniem wielu mogliby określić swoje stosunki. W rzeczywistości, jak podkreślają, darzą się szacunkiem i sympatią. O kim mowa? Oczywiście o prezesach lubuskich klubów, Władysławie Komarnickim i Robercie Dowhanie. Co obaj dżentelmeni mają do powiedzenia na temat swojego "sąsiada zza płotu"? Na początek szef Stali Gorzów.

- Jak Kargul z Pawlakiem? (śmiech) Nie, to przesada. Nasze relacje są przecież w miarę poprawne. Podkreślić należy to, że w różny sposób dochodziliśmy do tego, co w tej chwili stoi za nami. Nie jest przecież powiedziane, że musimy być przyjaciółmi dlatego, że jesteśmy prezesami czołowych polskich klubów - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Władysław Komarnicki.

Przyjaciółmi panowie rzeczywiście raczej nie są, ale prezes Stali Gorzów podkreślił, że obaj bardzo się szanują. - Uważam, że nasze stosunki są normalne. Oczywiście nie łączy nas miłość (śmiech), ale nie darzymy się również nienawiścią czy niechęcią.

Komarnicki zwrócił uwagę na nietypową z socjologicznego punktu widzenia charakterystykę Ziemi Lubuskiej, wynikającą między innymi z uwarunkowań historycznych. - Muszę powiedzieć, że nasze województwo jest specyficzne i jego dwa największe miasta, Gorzów Wielkopolski i Zieloną Górę, łączą więzy niezrozumiałe dla krakowianina, warszawianina, czy poznaniaka. Wszyscy przyjechaliśmy tu po wojnie, w 1945 roku, ze ściany wschodniej. Kształtowały się osobowości, charaktery i to, co zawsze nazywam współżyciem międzyludzkim. Mieszkańcom obu miast nigdy nie było raczej po drodze i tak już chyba zostanie.

W trakcie sezonu włodarze obu niezwykle zasłużonych i utytułowanych klubów nie szczędzą sobie zazwyczaj uszczypliwości. Zjawisko to nasila się zwłaszcza przy okazji jednych z najbardziej prestiżowych żużlowych pojedynków na świecie, Wielkich Derbów Ziemi Lubuskiej. - Poza tym, że w normalnej, zdrowej, sportowej rywalizacji, nieraz padają nerwowe słowa, nie widzę jakichś specjalnych animozji między nami - skwitował prezes gorzowskiego klubu.

Nie sposób przy okazji nie nawiązać do popularnego przysłowia "Kto się czubi, ten się lubi". W kontekście obu lubuskich prezesów jest ono chyba dość trafne. - Bardzo często Robert Dowhan pisze różnego rodzaju listy. Do mnie zawsze tytułuje je "Szanowny Panie Prezesie, Drogi Władysławie". Bardzo cenię sobie te słowa - zapewnił Komarnicki.

Dwóch wielkich rywali zza miedzy, szefów najprężniej działających klubów w Polsce, mających w swoich składach najlepszych żużlowców na świecie, łączą stosunki, które z boku można określić bardzo chłodnymi. Sprzeczają się, zdarza im się toczyć medialne wojenki, ale - jak Kargul i Pawlak - żyć bez siebie nie mogą. Obaj z cała pewnością dodają ligowej rywalizacji kolorytu, a Wielkie Derby Ziemi Lubuskiej być może część swojej atrakcyjności zawdzięczają właśnie tym dwóm dżentelmenom.

Wiemy już, co na temat swoich relacji z szefem odwiecznego rywala z Zielonej Góry sądzi Władysław Komarnicki. W drugiej części tego minicyklu przekonamy się, co na temat stosunków z prezesem Stali Gorzów ma do powiedzenia Robert Dowhan.

Jakub Sobczak

Źródło artykułu: