Po wyborach w Kolejarzu - wiceminister w zarządzie

W piątek odbyły się wybory do zarządu Klubu Żużlowego Kolejarz Opole. Prezesem pozostał sprawujący tę funkcję przez ostatnie dziewięć lat Jerzy Drozd. Nową postacią w zarządzie jest wiceminister spraw wewnętrznych Stanisław Rakoczy.

W tym artykule dowiesz się o:

Drozd nie miał rywala i jego kandydatura została zaakceptowana niemal jednogłośnie. - Cieszę się z otrzymanego kredytu zaufania - komentował prezes. - To pokazuje, iż moja praca jest doceniana oraz obliguje do jeszcze większego wysiłku. Dbamy o jak najlepszą kondycję i reputację klubu. Teraz postaramy się o osiągnięcie wyniku sportowego. Chcemy wygrać tegoroczne rozgrywki. Skład, który skompletowaliśmy wydaje się wystarczająco silny.

Do zarządu zostały ponadto wybrane osoby, który zasiadały w nim podczas poprzedniej kadencji, czyli Zbigniew Szulc, Zbigniew Jędrzejczyk oraz Stanisław Wojtas. Nową postacią będzie były PSL-u, obecnie wiceminister spraw wewnętrznych Stanisław Rakoczy. Jeszcze kilka miesięcy temu jego nazwisko wymieniano w kontekście pretendenta na przejęcie schedy po Jerzym Droździe. W piątek dość niespodziewanie członków klubu zapoznano z listem od Rakoczego, który przepraszał za nieobecność, jednocześnie zgłaszając chęć wstąpienia do zarządu. Uzyskał on poparcie obecnych na sali, mimo że dotychczas nie uczestniczył w walnych zebraniach. Sporadycznie pojawiał się na meczach Kolejarza. - Wierzę, że pan Rakoczy nie rzuca słów za wiatr i wywiąże się ze swoich zapowiedzi - mówi Jerzy Drozd.

Odrzucone zostały natomiast kandydatury Sebastiana Trzensioka (ojca trenującego w Opolu Mike'a) oraz Waldemara Czerwińskiego (ojca Piotra, 18-letniego wychowanka Kolejarza). Obaj chcieli położyć nacisk na szkolenie młodzieży. Trzensiok postulował stworzenie minitoru na stadionie przy Wschodniej i zapowiadał, że przekaże sprzęt o wartości 30 tysięcy złotych. Ich propozycje spotkały się z dezaprobatą innych działaczy. - Nie stać nas na rozwój szkółki - argumentował Drozd. - Po prostu nie mamy na to pieniędzy, a z urzędu miasta otrzymujemy na ten cel ledwie 20 tysięcy. Kibice oczekują od nas wyniku drużyny seniorów i na tym się skupiamy. W obecnych czasach trzeba zawodników kupować, a nie szkolić. Nierealne jest także wybudowanie minitoru.

- W Rybniku zrobiono to w czynie społecznym, bez pomocy miasta, więc nie można na starcie przyjmować, że jest to niewykonalne - ripostował poirytowany Trzensiok, który głosami członków, podobnie jak Czerwiński, do zarządu nie wszedł. - W tej chwili zastanawiam się, czy Mike powinien jeździć w Kolejarzu - dodawał. - Do licencji będzie podchodził w barwach Rybek Rybnik, a później nie wykluczam żadnego rozwiązania.

Przed wyborami członkowie klubu udzielili absolutorium zarządowi drugiej kadencji oraz przyjęli sprawozdanie finansowe za ubiegły rok. Okazuje się, że Kolejarz zakończył go ze strata, wynoszącą 22 tysiące złotych. Zostanie ona pokryta pieniędzmi z tegorocznego budżetu. Dochody przekroczyły ponad 1 120 000 złotych, na co złożyła się m.in. kwota ze sprzedaży biletów (355 tysięcy) oraz dotacja z urzędu miasta (326 tysięcy).

Co ciekawe, w zebraniu wzięła udział mniej niż połowa wszystkich członków klubu (tj. 31 z 67). Dlatego aby decyzje miały moc wiążącą, obrady rozpoczęły się w tzw. drugim terminie, czyli piętnaście minut później niż planowano. Na sali zabrakło opozycji, która uaktywniła się podczas listopadowego posiedzenia, przez co uchwały nie wzbudzały dyskusji. Dwóch członków deklarujących chęć przejęcia sterów zrezygnowało po wcześniejszych rozmowach z działaczami. - Spotkaliśmy się z osobami, które chciały wstąpić do zarządu, lecz poinformowały mnie one sms-em, że dzisiaj się nie pojawią - tłumaczył Jerzy Drozd. - To dziwne zachowanie. Nikt nie odbierał im prawa startu w wyborach.