Cieślewicz znany był z ostrej jazdy. Był posądzany o spowodowanie kilku karamboli, które zakończyły się groźnymi kontuzjami. - Ci, którzy chodzili na zawody nie tylko od święta, wiedzą, że było inaczej. Żaden zawodnik nie celuje specjalnie w przednie bądź tylne koło, żeby wyrządzić rywalowi krzywdę. Na pierwszym łuku zawsze jest ciasno, zawodnicy jadą łokieć w łokieć. Każdy może się przewrócić. Ale nie jeździłem na wariata - powiedział były zawodnik Polonii rozmowie z Expressem Bydgoskim.
Klan Cieślewiczów liczył w sumie cztery osoby, bo na żużlu ścigali się też trzej kuzyni Waldemara. Według niego jeden z nich mógł zostać nawet jeźdźcem klasy światowej. - Spośród trzech kuzynów, którzy jeździli w Gnieźnie - Dawida, Tomasza i Marka - najwięcej mógł osiągnąć Tomek. Gdyby więcej dbał o sprzęt i o samego siebie... byłby drugim Tomkiem Gollobem - przyznał.
Źródło: Express Bydgoski