Chcieliśmy podpisać kontrakt z Miśkowiakiem - rozmowa z Robertem Kempińskim

- Mamy sześciu seniorów, a miejsc w składzie jest pięć. Z tego powodu mamy zaplanowanych sześć sparingów, żeby wyciągnąć odpowiednie wnioski i wybrać najlepszych - mówi o składzie swojego zespołu trener GTŻ-u Grudziądz Robert Kempiński.

Maciej Oszuścik: W okresie transferowym drużyna GTŻ-u została w znacznym stopniu przemeblowana. Jak pan porówna skład z ubiegłego roku do tego obecnego?

Robert Kempiński: Uważam, że wszystko okaże się w trakcie sezonu. Dopiero po zakończeniu rozgrywek będzie można powiedzieć, czy zyskaliśmy, czy też straciliśmy. Niejednokrotnie drużyny silne na papierze zawodziły, więc wstrzymajmy się z oceną.

Skład seniorski jest bardzo wyrównany. Czy uważa pan, że któryś z zawodników jest w stanie się wybić i pociągnąć wynik drużyny?

- Skład jest tak wyrównany, że na chwilę obecną nie wiadomo kto znajdzie się w podstawowej piątce. Jak wiadomo mamy sześciu seniorów, a miejsc w składzie jest pięć. Z tego powodu mamy zaplanowanych sześć sparingów, żeby wyciągnąć odpowiednie wnioski i wybrać najlepszych. W tym momencie każdy ma równe szanse, więc nie chcę nikogo przekreślać, ani wywyższać.

Sporo kontrowersji wzbudził kontrakt z Hansem Andersenem. Czy uważa pan, że ten zawodnik w pierwszej lidze wreszcie się odbuduje?

- Nie chciałbym tutaj wymieniać nazwisk, ale często zdarzało się tak, że zawodnicy, którzy przychodzili do nas z Ekstraligi byli czołowymi postaciami w zespole. Jest jednak między tymi ligami trochę różnicy, jeżeli chodzi o poziom. Jeżeli Andersen nie będzie zdobywał przypuśćmy 10 punktów, to może w ogóle zatrudnienia w Polsce nie znaleźć. Zresztą po to go zatrudniliśmy, żeby był wzmocnieniem, a nie osłabieniem. Papier może wszystko przyjąć, jednak wszystko się okaże podczas sparingów, a przede wszystkim podczas meczów ligowych. Zawodnik ma na utrzymaniu cały swój team i nikt mi nie powie, że zawodnik nie chce zarobić.

W ostatnim czasie pojawiły się informacje, że klub prowadzi negocjacje w sprawie wypożyczenia z Gorzowa Łukasza Cyrana. Zgodzi się pan z opinią, że bez wątpienia byłoby to duże wzmocnienie?

- Jeżeli chodzi o Cyrana, to na pewno nie byłby on osłabieniem. Tylko wiadomo, że każdy liczy pieniądze. Problem jest jednak taki, że zawodnik ten jest amatorem i sporo pieniędzy musielibyśmy w niego zainwestować, głównie chodzi tutaj o motocykle. Przecież Gorzów nie odda nam za darmo czy za jakieś grosze chłopaka ze sprzętem, bo tam też potrafią liczyć. Słyszałem o takim zawodniku, że jest do wzięcia, ale czy będzie on w Grudziądzu zależy tylko od naszych prezesów.

Który zespół pierwszoligowy pana zdaniem prezentuje się najlepiej w formacji młodzieżowej?

- Jak już mówiłem wszystko okaże się w trakcie sezonu. Na pewno na papierze silny jest pod tym względem Start Gniezno, gdzie jest Oskar Fajfer. Zdaję sobie sprawę, że młodzieżowcy nieraz potrafią wygrać spotkanie, ale bez nich też idzie wygrywać. Trwa jeszcze okres transferowy i zobaczymy jak to się wszystko poukłada.

W ubiegłym roku głównie postawa młodzieżowców zadecydowała o braku awansu do Ekstraligi. Czy nie obawia się pan, że powtórzy się sytuacja z zeszłego sezonu?

- Wiem, że troszeczkę łatamy ten skład, jeżeli chodzi o młodzieżowców, bo wzięliśmy Adriana Osmólskiego z Łodzi, ale jest on nam potrzebny. Na pewno chcemy stawiać także na swoich juniorów, bo jeżeli nie będą mieli szansy pokazania się, to nigdy się nie wybiją. W tym roku klub naprawdę pokaźne pieniądze zainwestuje w naszych wychowanków. Kupiliśmy nawet nowe kombinezony, dla adeptów startujących na mini-torze. Tacy zawodnicy jak Rujner czy Szychowski będą mieli wszystko nowe. Muszą się rozjeździć i na pewno rok jest warty poświęcenia, żeby później zdobywać laury. Obaj mają talent, jednak czy go wykorzystają się okaże. Patrząc na dziennik to oprócz choroby, są na każdych zajęciach i bardzo się angażują.

Pozostańmy przy zajęciach ogólnorozwojowych. W jaki sposób GTŻ Grudziądz przygotowuje się do sezonu i kto bierze w nich udział?

- Mamy sześć razy w tygodniu trening i w ferie będziemy mieli obóz na stadionie. W przygotowaniach bierze udział szkółka oraz nasi młodzieżowcy. Będą cztery treningi dziennie, będziemy korzystać z solanek, siłowni, basenu, hali oraz prowadzone będą zajęcia w terenie. Zawodnicy będą także u mechaników składać motory. Wiadomo przecież, że nie ściągniemy przecież zawodników zagranicznych. W dzisiejszych czasach jest zupełnie inny system. Kiedy ja jeszcze startowałem było dziesięciu Polaków i maksymalnie dwóch zawodników zagranicznych, a teraz jest odwrotnie.

Kluby pierwszoligowe zakończyły kompletowanie składów na nadchodzący sezon i śmiało można stwierdzić, że najsilniejszym zespołem obok GTŻ-u jest Start Gniezno. Czy uważa pan, że ktoś jeszcze jest w stanie włączyć się do walki o najwyższe cele?

- Wszyscy mówią, że najsilniejsze są drużyny z Grudziądza i z Gniezna, ale nie lekceważmy innych. Jest jeszcze kilku niezłych zawodników, którzy będą musieli zejść z ceny, bo nie znajdą zatrudnienia w Polsce. Przyjdzie marzec czy kwiecień, a oni będą jeździć, tylko nie za takie pieniądze. Większość prezesów potrafi już zachować zdrowy rozsądek i przykładem może być Robert Miśkowiak, który miał jeździć w Ekstralidze, a wylądował w Lublinie. Nie jest tajemnicą, że chcieliśmy podpisać kontrakt z tym zawodnikiem, jednak on powiedział, że będzie startował w Ekstralidze a okazało się, że został na lodzie i musi szukać zatrudnienia w pierwszej lidze. Sztuką jest poszukać zatrudnienia w klubie, którzy jest wypłacalny. Grudziądz, Gniezno czy pan Skrzydlewski należą do wypłacalnych, oczywiście nie twierdzę, że reszta nie. Trzeba wszystkich szanować, bo ci którzy nie mają obecnie zatrudnienia, pójdą do innych klubów i się okaże, że drużyny się wyrównają.

Niedawno Główna Komisja Sportu Żużlowego nałożyła surowe kary na kluby, które w procesie licencyjnym nie przestrzegały regulaminu. Czy uważa pan, że kary finansowe i punkty ujemne są słusznym rozwiązaniem?

- Nasuwa mi się pytanie: do czego dążymy? Jeżeli chodzi o drużyny ekstraligowe, głównie mam na myśli Częstochowę, która będzie broniła się przed spadkiem to może ich zabolą punkty ujemne. Ale u nas? Przecież drużyny, które awansują do play-off zaczynają od zera. Co z tego, że dana drużyna będzie jechać cały czas w najsilniejszym składzie i wszystko wygra w rundzie zasadniczej, jak później zaczynamy od zera. Takie Gniezno w żadnym stopniu tego nie odczuje. Wydaje mi się, że bardziej sprawiedliwie byłoby, jeżeli drużyna przez cały sezon zbierałaby punkty, które w rundzie finałowej miałyby znaczenie. Wszystko oczywiście ma swoje plusy i minusy, bo jeżeli dana drużyna miałaby ogromną przewagę nad pozostałymi, to mogłaby sobie odpuścić kilka ostatnich spotkań. Jestem daleki od tego, żeby komentować regulamin, bo nie ja go układałem i nie jeżdżę na zebrania.

Od nowego sezonu wymogiem na stadionach pierwszoligowych jest posiadanie sztucznego oświetlenia. Co pan sądzi o tym przepisie?

- Jak się ma fundusze, to na pewno jest to dobry przepis, jeżeli nie to już gorzej. Jeżeli jednak ma być oświetlenie to powinni je mieć wszyscy, jeżeli nie byłoby takiego wymogu, wtedy każdy klub miałby wolną rękę. Nie "piję" tutaj absolutnie do Łodzi, bo mam tam dużo znajomych i wiem, że mają tam z tym problemy. Dlaczego jednak nie. Co prawda nie przyjeżdża w pierwszej lidze telewizja, tak jak jest Ekstralidze i w razie złych warunków atmosferycznych można przesunąć spotkanie przypuśćmy o dwie godziny.

W Grudziądzu już trwają pracę nad instalacją sztucznego oświetlenia. Czy spotkania w późniejszych godzinach podnoszą atrakcyjność widowiska i mogą wpłynąć na liczbę widzów?

- Uważam, że dużo piękniejsze będą mecze rozgrywane przy sztucznym oświetleniu. Są jednak różne przypadki, zwłaszcza kiedy są przyjęcia oraz latem. Wtedy można zrobić mecz w późniejszych godzinach, żeby przyciągnąć kibiców. Oczywiście ma to swoje plusy i minusy, bo niektórzy jak mnie spotykają to pytają: Kempes po co to oświetlenie, bo jak ja chodzę do pracy na trzy zmiany i zrobicie mi mecz o 20:00, to ja już nie dam rady przyjść. Na pewno jednak podniesie to atrakcyjność, tym bardziej, że w Grudziądzu tego nie było i mam nadzieję, że wpłynie to na liczbę widzów.

W pierwszej lidze wystartuje siedem drużyn. Oznacza to, że będzie mniej spotkań i dłuższe przerwy pomiędzy poszczególnymi meczami. Czy uważa pan, że polski żużel zmierza w dobrym kierunku?

- Niektóre kluby się cieszą, inne nie. Jedni mają dłuższe przerwy, inni krótsze. Mniej spotkań na pewno się wiąże z mniejszym budżetem, ale wydaje mi się, że to nie jest dobre. Jeżeli liga miałaby być bardziej atrakcyjna, to myślę, że powinno być osiem zespołów i jeden powinien zostać dokooptowany. Wszystko jednak powinno być szybciej ustalone, wtedy inaczej rozłożyłoby się siły na poszczególne zespoły.

Źródło artykułu: