Nigdy nie zakładam, że coś przyjdzie samo - rozmowa z Piotrem Świderskim

Piotr Świderski, czternasty zawodnik Speedway Ekstraligi z ubiegłego roku, przeszedł z Wrocławia do Gdańska. Poruszył on w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl wiele tematów, z którymi musi zmierzyć się żużlowiec.

Michał Gałęzewski: Czym jest dla ciebie powołanie do kadry Polski?

Piotr Świderski: Przede wszystkim jest to dla mnie wielkie wyróżnienie, gdyż w oczach trenera jestem w czołowej dwunastce zawodników i zostałem wybrany do kadry Polski. Myślę, że jest to jakaś mała nagroda za moje dotychczasowe starania oraz bodziec do dalszej pracy nad sobą i walki o jak najlepsze pozycje.

Wierzysz w to, że jak nie w tym to w przyszłym roku pojedziesz w Drużynowym Pucharze Świata?

- Wiem, że jestem blisko, ale mam świadomość, że na razie jestem tylko w szerokiej kadrze. Na pierwszą piątkę trzeba sobie zasłużyć. Trener dobiera zawodników według swoich kryteriów. Wie kto na jakich torach jeździ lepiej, a kto gorzej. Wie komu bardziej pasują tory w Anglii, komu w Szwecji, kto radzi sobie lepiej na trasie, a kto jest startowcem. Marek Cieślak zna nas doskonale. Obserwuje polskich żużlowców od wielu lat i wyciąga z każdego co najlepsze i co potrzebne na dany tor i na dane zawody.

Po dobrym ubiegłym roku myślisz, że będziesz coraz wyżej w notowaniach trenera Cieślaka?

- Mam nadzieję, że tak właśnie jest. Wiem jednak, że przede mną jest bardzo dużo pracy. Przed nami teraz nowy sezon i nowe wyzwania. Będę starał się być jeszcze lepszym zawodnikiem i w końcu znaleźć się w czołowej piątce.

Planujesz powalczyć indywidualnie o coś w tym sezonie, czy skupiasz się na lidze, a ewentualne wyniki w zawodach indywidualnych przyjdą same?

- Nigdy nie zakładam czegoś takiego, że cokolwiek może przyjść samo. Albo rezygnuję z jakichś eliminacji jak to miało miejsce w zeszłym roku, albo walczę do końca. Jak startuję w danych eliminacjach, to chcę osiągnąć zamierzony cel, czyli bycie na "pudle". Takie będą moje tegoroczne postanowienia i cele. Celuję przede wszystkim w Indywidualne Mistrzostwa Polski, bo już któryś rok z rzędu albo mam kontuzję, albo zdarzają mi się inne rzeczy losowe. Działa to na moją niekorzyść i nie mogę wystąpić w finale. Teraz będę walczył, aby stanąć na jakimś stopniu podium Indywidualnych Mistrzostw Polski. Dodatkowo planuję brać udział w eliminacjach do mistrzostw świata, które też zrekompensują mi brak startów w Anglii na początku sezonu. Odpuszczam walkę o Indywidualne Mistrzostwo Europy.

Piotr Świderski przeniósł się z Wrocławia do Gdańska
Piotr Świderski przeniósł się z Wrocławia do Gdańska

Jak wygląda aktualnie twoja rehabilitacja?

- Na szczęście wszystko wygląda tak, jak powinno. Moja rehabilitacja idzie w dobrym kierunku.

Co czuje zawodnik, gdy wie, że jest potrzebny w zespole, a nie może jeździć z powodu kontuzji?

- Jeśli chodzi o ligę polską i zespół z Wrocławia, to niestety równocześnie z moim upadkiem skończyły się nasze dalsze losy w lidze. Ubolewam nad tym, ale niestety przez problemy kadrowe nie pojechaliśmy nawet na mecz do Torunia. Szkoda tej kontuzji, bo trochę sezonu mnie ominęło. Były jeszcze starty w Szwecji i Anglii, gdzie moja drużyna jechała w play-offach. Miałem mieć napięty kalendarz, a musiałem na wszystko spoglądać z boku.

Jakie masz nadzieje na obóz w Szklarskiej Porębie? Będziesz już mógł wykonywać wszystkie ćwiczenia?

- Mówiąc szczerze, nie zastanawiałem się jeszcze nad tym. Przede wszystkim nie znam jeszcze szczegółowego kalendarza zajęć i nie wiem co będziemy tam robić. Na obóz oczywiście pojadę i będę starał się wykonywać wszystkie ćwiczenia, jakie będę w stanie.

Pochodzisz z Rawicza, podobnie jak kilku innych żużlowców. Teraz już nie ma zbytnio szkolenia w twoim rodzinnym mieście. Gdybyś urodził się 10 lat później, to mógłbyś nie zostać żużlowcem?

- To jest bardzo trudne pytanie, gdyż czasy się zmieniają i wszystko się zmienia. Kiedyś się szkoliło dużo młodzieży, a teraz robi to mało kto. Mimo wszystko ja to rozumiem, bo jest to bardzo drogie. W drugiej lidze nie ma wielu pieniędzy i wydawanie ich na wielki znak zapytania, jakim jest szkółka żużlowa mija się z celem. Kluby mają problemy, żeby sklecić składy i wypłacać zawodnikom zarobione na torze pieniądze, już nie mówiąc o pieniądzach wypłacanych na czas.

Jak wspominasz swoje pierwsze starty na żużlu? W porównaniu do innych szybko wszystko złapałeś, czy jednak musiałeś włożyć więcej pracy w to, żeby nauczyć się podstaw speedwaya?

- Swoją przygodę z motocyklem zaczynałem bardzo wcześnie, bo już w wieku 10 lat. Moje ciało nie było więc wtedy na tyle mocne, żeby robić wielkie postępy. Miałem jednak dużo czasu. Pamiętam, że w wieku 12-13 lat ścigałem się już spod taśmy na dużym motocyklu z o wiele starszymi kolegami i z nimi wygrywałem. Zaczynając w tak młodym wieku, moje umiejętności względem wieku były już ukształtowane. Dodatkowo miałem bardzo dobrych trenerów. Najmilej wspominam swojego pierwszego szkoleniowca. Trudno mi powiedzieć dlaczego, może dlatego, że właśnie był pierwszy, udzielał mi wskazówek i nauczył mnie wszystkiego. Był to świętej pamięci Mariusz Okoniewski.

Właśnie co do trenerów. Jakie znaczenie dla żużlowca - i juniora, i seniora - ma osoba trenera?

- W każdym wieku i na każdym poziomie kariery zawodnikowi jest potrzebny inny rodzaj trenera (śmiech). W pierwszych latach uczymy się kontaktu z motorem, łamania się na torze, uślizgu i potrzebna jest osoba, która potrafi tego nauczyć i wytłumaczyć. Teraz, jak już się dużo umie, trzeba wychwycić drobiazgi, które mogą pomóc ukształtowanemu żużlowcowi. Jeśli chodzi o mnie, to każdy trener dołożył swoją cegiełkę do tego co umiem i tym wszystkim osobom jestem wdzięczny za każde słowo i każdą uwagę.

Przez wiele lat jeździłeś we Wrocławiu, a teraz przeszedłeś do Gdańska. Myślisz że nie będziesz miał problemów z tym, żeby dawać z siebie wszystko dla innego klubu?

- Jesteśmy profesjonalistami. Wiadomo, że musimy traktować jazdę na żużlu jako pracę i wykonywać ją jak najlepiej dla każdego pracodawcy. Nie ma mowy o odpuszczaniu, czy jechaniu na pół gwizdka. Będę się starał, aby zdobywać jak najwięcej punktów jadąc w barwach Lotosu Wybrzeża.

Jak wygląda u ciebie sprawa indywidualnych sponsorów? Myślisz że ci, którzy byli z tobą we Wrocławiu, zostaną i w Gdańsku?

- Na chwilę obecną nie mam jeszcze zamkniętej listy sponsorów i jestem na etapie rozmów i poszukiwań osób, które mnie wesprą. Mam już jednak deklaracje, że część moich obecnych sponsorów zostanie ze mną. Na pewno dalej będzie mnie sponsorować firma Amit, która jest przy mnie prawie od początku mojej kariery. Co z resztą? Zobaczymy.

Jaką rolę w żużlu mają kibice? Podczas biegu odczuwasz, jak na trybunach jest więcej osób? To dla ciebie dodatkowy motywator?

- Pełne trybuny pomagają, szczególnie jak są wypełnione kibicami będącymi za naszą drużyną (śmiech). Na pewno jeździ się inaczej, gdy jest znakomita atmosfera na trybunach. Każdy indywidualnie to odbiera. Jednym towarzyszy presja, drugim to pomaga, a trzecich motywuje. Mnie na pewno to motywuje i chcę się jak najlepiej pokazać.

Gdyby kibice Wybrzeża zaprosili ciebie na spotkanie, to byś z tego skorzystał?

- Jak najbardziej! Kontakt z kibicami jest bardzo ważny i na pewno od niego nie stronię. Na pewno na każde zaproszenie dam odpowiedź i postaram się przybyć. Na chwilę obecną, czyli przed sezonem może to być trudne ze względu na odległość. Mieszkam w Rawiczu i trudno, żebym przyjeżdżał specjalnie do Gdańska na spotkanie. Jak będzie sezon, czy wszystko powiążemy z jakimiś działaniami w klubie, to jestem otwarty na propozycje. Nie stronię od kibiców.

Źródło artykułu: