- Oczywiście, że tego typu inicjatywy są potrzebne. Co prawda w ostatnim czasie tych bali trochę się spiętrzyło, ale to nie jest tak, że my żyjemy od balu do balu. W międzyczasie ciężko pracujemy, ale takie imprezy są ciekawym przerywnikiem. A jeśli dochodzi do tego szczytny cel, jak tym razem, jest naprawdę wspaniale. Sam mam dwójkę małych szkrabów i wiem, czym dla najbliższych jest cierpienie dzieci. Przy licytacjach starać się będę, aby te tłuste portfele się wyszczupliły (śmiech), a żeby dzieci w szpitalu miały troszeczkę radości i przyjemności w tym trudnym okresie - powiedział specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Piotr Protasiewicz.
Kapitan Stelmet Falubazu chętnie włącza się w inicjatywy mające na celu niesienie pomocy. "PePe" brał niedawno udział w sesji zdjęciowej na rzecz schroniska dla zwierząt. - To w moim przypadku druga w tym roku charytatywna akcja, bo niedawno byłem w schronisku dla zwierząt, gdzie popstrykaliśmy trochę zdjęć. Nie ma jednak co porównywać z piątkowym balem. To bardzo fajna akcja i mam nadzieję, że uda się zebrać trochę pieniędzy - podkreślił.
Wkład Protasiewicza w pomoc dzieciom z wojewódzkiego szpitala w Zielonej Górze okazał się bardzo duży. Przeznaczony przez niego na licytację kask został kupiony za aż dziesięć tysięcy złotych! Tak hojny okazał się pan Daniel Hrehorecki z Centrum Komina.
Cały dochód z charytatywnego balu zorganizowanego przez Stelmet Falubaz, a więc dokładnie 34 tysiące 170 zł, przekazany zostanie zielonogórskiemu szpitalowi wojewódzkiemu. Pieniądze posłużą zbudowaniu Sali Myszki Miki, która umili małym pacjentom czas spędzony w lecznicy.